Strony

sobota, 21 marca 2020

Tatry Zachodnie - 24-26.01.2020

I kto by pomyślał, że tak długo przyjdzie mi czekać na swój "zimowy debiut" w Tatrach. Specjalnie wziąłem to w cudzysłów bo co to za zima gdy idziesz granią, a tam więcej wyschniętej trawy aniżeli śniegu ? Inna sprawa, że jakoś nigdy mnie tam nie ciągnęło w najzimniejszą porę roku 😉


A cały ten wyjazd został zaplanowany przez Kubę jeszcze jakoś w listopadzie zeszłego roku(choć ja nie lubię słowa planować). Jak już się zgodziłem na ten wypad ten trzeba było jechać. Biorę więc piątek wolny by na spokojnie dotrzeć do Opola. A tu nagle się okazuje, że jeszcze szykuje się okazyjny wypad z Arturem na wschód słońca na Pradziada ! A jeżeli z Arturem na wschód słońca to wiadomo, że szykują się warunki dalekoobserwacyjne 😉 No, ale tego wypadu tu nie będę opisywać. Może kiedyś gdzieś się znajdzie dla niego miejsce na tym blogu. Jednego byłem pewien... To będą trzy dni bez snu bo pogoda szykuje się miodzio !

Nie przypuszczałem też, że jednego poranka będę patrzeć na Tatry z Sudetów, a już kolejnego dnia będę mieć widok w odwrotnym kierunku 😉

Widok na Tatry z Pradziada - 24.01.2020

Widok na Jesioniki ze Starorobociańskiego Wierchu - 25.01.2020

Piątkowe popołudnie i wieczór to trasa w Tatry. Noclegi zarezerwowane mamy w schronisku na hali Ornak, więc przyjdzie nam po ciemku pokonać kilkukilometrową trasę doliną Kościeliską. Tobołów mam sporo bo trzeba nieść ze sobą prowiant i jakieś piwko coby było bardziej budżetowo 😉 Ja dodatkowo targam ze sobą kilka kilogramów sprzętu foto....

Plan miałem prosty. Wiedziałem, że kolejnej nocy nie będę spać. Wiedziałem, że nie mogę się kłaść spać bo będzie problem ze wstaniem jeżeli myślę o wschodzie słońca gdzieś wyżej.
I tak w sumie już nie pamiętam jak to dokładnie było. W końcu to były takie moje spóźnione urodziny w górskim schronisku 😋

Już nie pamiętam o której wyszedłem na szlak. Trochę ciężko mi się szło po tych kilku piwach na przełęcz Iwaniacką. A już z przełęczy na Ornak to całkiem kiepsko. Dużo zmrożonego śniegu. Jest ciemno i trzeba mi założyć raki dla większego bezpieczeństwa. Były miejsca gdzie śladów nie było widać i wbijałem raki w jedną wielką taflę zmrożonego śniegu. Na szczęście zaczyna świtać. Choć z drugiej strony wolałbym być już gdzieś wyżej....

Schronisko na hali Ornak.


Pierwsze wypłaszczenie to Suchy Wierch Ornaczański. Tu rozkładam sprzęt i robię z niego użytek. Wieje delikatny wiaterek, ale i tak dość mocno obniża odczuwalną temperaturę. Mam nadzieję, że prognozy się sprawdzą i temperatura wzrośnie do takiej bardziej komfortowej.



A tymczasem robi się coraz jaśniej. Jestem mega zadowolony bo widoczność jest całkiem dobra choć myślałem, że będzie o poranku trochę lepiej w kierunku zachodnim.



Kráľova hoľa

Tonące w smogu Zakopane.

Cykam coraz więcej zdjęć. W końcu nie tak często jestem w Tatrach. Nie mówiąc już o zimowych warunkach.

Rochacze i Wołowiec.



Powoli kieruję się granią Ornaków na Siwą przełęcz. Wschodzi słońce. Początkowo promienie słoneczne dosięgają tylko te najwyższe szczyty. W końcu jednak światło zalewa wszystko dookoła.

Bystra w pierwszych promieniach słońca


Babia Góra


W okolicy Siwej przełęczy pauza na śniadanie. Zalegam na trawie. Robi się coraz cieplej.  Leżę tak sobie i myślę, że jednak w tym samym czasie tam w znacznie niższych Sudetach, jakieś 200 kilometrów na zachód jest więcej śniegu.

Długo odpoczywam. Nawet nie chce mi się robić zdjęć. Po prostu leżę i wpatruję się w otaczający mnie krajobraz. Wiatr zupełnie ustał i w słońcu robi się naprawdę bardzo przyjemnie.


Zejście na Siwą przełęcz.

Pora ruszać na Starorobociański Wierch. Podejście nie jest wymagające jednak w takich warunkach dość utrudnione. Wolałbym aby była jakaś jednolita warstwa śniegu gdzie raki mogłyby się właściwie wbić. A na podejściu jest więcej lodu i kamieni. Mimo kolców stąpam niepewnie.

Lodowo/kamieniste podejście na Starorobociański Wierch.

Gdy docieram na szczyt zbliża się już dziesiąta. Już minąłem się z kilkoma osobami na szlaku. Pogoda dzisiaj naprawdę sprzyja wędrówkom. Zalegam na szczycie.....

Relaks na szczycie.



Nie mam zamiaru się ruszać stąd przez dłuższy czas. W sumie już osiągnąłem dzisiejsze minimum.

Z biegiem czasu widzialność coraz bardziej się poprawia. Wydaje mi się, że dostrzegam Sudety na horyzoncie. Patrząc przez obiektywem o dużej ogniskowej jestem już tego pewien. Z minuty na minutę jest coraz lepiej.


Widok w kierunku Wysokiego Jesionika.

Na temat tego co widać ze Staroroboćiańskiego Wierchu było w osobnym  wpisie. Link do niego znajduje się o TU !

Choć widok Sudetów najbardziej mnie fascynuje to nie wszystko co widać na horyzoncie. Najgorzej jest na północ na stronę polską. Tam zalega smog, który utrudnia dojrzenie czegokolwiek dalej niż poza pasmo Babiej Góry. Natomiast na południe ładnie widać np. najwyższy szczyt Węgier - Kekes.



Kekes najwyższy szczyt Węgier


Temperatura wzrasta powyżej zera. Śnieg zaczyna być mokry. Po dwunastej postanawiam schodzić w kierunku Kończystego Wierchu. Od tamtej strony najwięcej ciągnie turystów.

Trochę lansu.





Śnieg staje się coraz bardziej mokry, że aż nieprzyjemny. Na Kończystym tylko chwila bo ludzi tak wielu, że nie ma jak swobodnie wykonać zdjęcia.



Na Kończystym Wierchu.


Początkowo myślałem by na zachód słońca wrócić na "Boćka", ale jednak mając świadomość, że jestem po dwóch nieprzespanych nocach i już niemal zupełnym braku czegokolwiek do picia decyduję o zejściu przez Trzydniowiański Wierch do Doliny Chochołowskiej.




Na zejściu dość mocno odczuwam ciężar plecaka. Kolana zaczynają się trząść ze zmęczenia. Odbijam na szlak żółty na przełęcz Iwaniacką. Słońce skrywa się już za górami. Tylko ślizga się jeszcze swoimi ostatnimi promieniami po stokach Kominiarskiego Wierchu. Wymęczony zdobywam przełęcz. Teraz gorsze zejście do schroniska gdzie docieram już w zupełnych ciemnościach.



Ogarniam się i zasiadam ze znajomymi przy piwku. Dziś w schronisku na hali Ornak jest znacznie więcej osób, ale jakoś też o wiele szybciej zalega tu cisza. U nas w pokoju jest gwarno. Ja natomiast grubo przed północą w końcu zasypiam po prawie siedemdziesięciu godzinach na nogach......

Następnego dnia miała się pogoda popsuć. Trochę byłem wkurzony gdy się obudziłem i zobaczyłem błękit nieba za oknem.... Dziś pozostaje nam tylko powrót do domów. Z obowiązkową pauzą na obiad u naszych południowych sąsiadów Słowaków 😀





Gdy sobie wypocząłem po tym kilkudziesięciogodzinnym maratonie bez snu to naszła mnie taka myśl, że jednak szkoda było sobotniego zachodu słońca, że trochę szkoda było niedzielnego świtu. Jednak z drugiej strony i tak dość dobrze wykorzystałem ten okres dobrej pogody i raczej nie było sensu ryzować wędrówki po górach będąc niewyspanym i zmęczonym. Cały ten weekend wykorzystany w bardzo właściwy sposób 😀

https://photos.app.goo.gl/vBi62LV6qEkEByB69

7 komentarzy:

  1. Robert, jak Ty to robisz, że tak często publikujesz posty....!!! A w Tatrach i dokładnie na Starorobociańskim Wierchu miałam być w ten weekend, tylko pewna zaraza uniemożliwiła wypad! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam bardzo dużo materiału, którym chcę się podzielić z innymi ;) A tak na serio to mam swój pewien wypracowany schemat pisania i publikacji postów i staram się go realizować.

      No ja też chciałbym gdzieś wyskoczyć na wycieczkę, ale w tej sytuacji albo nie da rady albo po prostu nie wypada :/

      Usuń
    2. "A tak na serio to mam swój pewien wypracowany schemat pisania i publikacji postów i staram się go realizować". Zdradzisz jaki? :)

      Usuń
    3. To żadna tajemnica. Najzwyklej w świecie staram się przeznaczyć max. dwa dni na ogarnięcie zdjęć. Później wyszukiwanie potrzebnych informacji i piszę relację. Tu również staram się to zrobić w dwa dni. Zakładając, że publikuję średnio wpis na tydzień to pozostaje mi jeszcze trzy dni na ewentualne korekty oraz wizualne "dopieszczenie" wpisu.

      Jak widzisz nic szczególnego. Po prostu stawiam sobie za cel, że chce napisać coś na blog w określonym czasie i do tego najzwyklej w świecie dążę. To taki najprostszy schemat :)

      Usuń
    4. Wysoka samodyscyplina (❁´◡`❁)

      Usuń
  2. Ummmm, moje ulubione zdjęcie "usteczkowe", hihi :P Jak zawsze w dechę wszystko ;) Niop, to trza pomyśleć o jakimś gdzieś plenerku :P Ale na razie póki co - lepiej dmuchać na zimne i siedzieć na czterech literach. Nie ma co ryzykować w tej sytuacji jaką mamy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O plenerku foto pomyślimy innym razem.... teraz można o tym zapomnieć :(

      Usuń