Strony

środa, 23 listopada 2022

Rowerowy Eurotrip 2022 - Dzień 6 - 21.07.2022

 Noc jest dość chłodna i bardzo wilgotna. Do rana utrzymują się bardzo gęste mgły. Miałem cichą nadzieję, że mgły utrzymają się trochę dłużej i będę mógł wzlecieć dronem ponad obłoki. Jednak jak na złość o poranku się wypogodziło.....

Na dobry początek dnia czeka mnie niezły podjazd, ale najpierw polatam jednak 😉




Ubieram się ciepło i ruszam w drogę. Do granicy ze Szwajcarią mam kilkaset metrów. Droga B180 jest niedostępna dla rowerów. Podróżujący na dwóch kółkach muszą jechać po szwajcarskiej stronie do miejscowości Martina. Kiedyś już tędy jechałem i wiem jak wygląda trasa. Początkowo jedzie się całkiem fajnie, ale wracając ponownie na stronę austriacką zaczyna się konkretny podjazd.



Czeka mnie podjazd długości sześciu kilometrów na przełącz 1405 m. Niemal połowa podjazdu jest w gęstej mgle i nawet zdjęć nie robiłem.
Z przełęczy krótki i szybki zjazd do Nauders. Dopiero za miejscowością się przeciera. Robię więc w przyjemnie grzejącym słońcu przerwę śniadaniową 😊






I ponownie dzisiaj przekraczam granicę. Tym razem znalazłem się we Włoszech.


Ostatnie dwa kilometry podjazdu i osiągam najwyższy punkt na tej alpejskiej drodze, przełęcz Resia 1507 metrów.

Nazwa przełęczy pochodzi od miejscowości.


Tą samą nazwę nosi sztuczne jezioro na rzece Adyga. Jest ono największym zbiornikiem w Południowym Tyrolu. W latach 50tych zdecydowano o wybudowaniu tu jeziora mającego na celu retencję wód oraz zasilanie elektrowni wodnej. Budowa ta wiązała się z zalaniem ogromnych ilości żyznych terenów i zatopienia kilku miejscowości. Najbardziej znaną z nich jest bez wątpienia Curon. Wszystko za sprawą dzwonnicy kościelnej, która kilkadziesiąt lat temu znalazła się pod wodą. Od tamtej pory romańska wieża kościoła jest symbolem doliny Venosta.





Kiedyś spędziłem noc nad tym jeziorem 😉


Trochę niżej znajduje się drugie, mniejsze jezioro Muta. Wzdłuż niego wiedzie genialna ścieżka rowerowa !



Jednak zjazd tą ścieżką rowerową jest bardzo niebezpieczny ! Trzeba naprawdę uważać. Gdybym nie hamował to spokojnie można tutaj osiągnąć 70 km/h. 
Zjeżdżam do miejscowości Burgusio. Stoi tam twierdza Castel del Principe lub jak kto woli Fürstenburg.




Tak po prawdzie to ta okolica od zarania dziejów była ufortyfikowana. W okolicy zobaczymy również ogromne bunkry.




Malles Venosta warto odwiedzić dla chociażby zabytków. Ja oprócz tego mam, zamiar zrobić solidne zakupy. Głównym językiem, którym posługują się tutejsi mieszkańcy to jednak niemiecki. .....

Po zakupach robię objazd miasta.






Przez najbliższe dwa dni będę się poruszał w dół z biegiem Adygi. Pokonam w ten sposób 3/4 jej biegu, który kończy się w morzu Adriatyckim. Na razie jest to niewielka górska rzeka.



Docieram do Glorenzy, najmniejszego miasta Południowego Tyrolu. Uznawane za jedno z najpiękniejszych miasteczek w całych Włoszech. Wszystko za sprawą niesamowitego nastroju średniowiecznego miasteczka. Miasto od początku swego istnienia było twierdzą. Dziś szczyci się w całości zachowanymi murami obronnymi.





Jadąc dalej mijam zjazd w kierunku przełęczy Stelvio. Kiedyś udało mi się tam wjechać. Nawet teraz się zastanawiałem czy aby na pewno tam ponownie tam nie skręcić..... . Jednak ostatecznie zdecydowałem, że chcę tym razem zobaczyć coś nowego 😉




Na ścieżce rowerowej czasami znika asfalt i jedzie się po przyjemnym szuterku. Tak przejeżdżam obok pozostałości po akwedukcie.



Upał daje się już we znaki. Jadąc wzdłuż Adygi po trasie rowerowej Resia - Bolzano infrastruktura rowerowa jest bardzo dobrze rozbudowania. Na trasie jest wiele miejsc gdzie można się napić zimnej źródlanej wody czy po prostu odpocząć w cieniu drzew.



Przejeżdżam przez Castelbello. Z daleka widoczny jest tamtejszy zamek.


Nie wiem nawet kiedy przyszły burzowe chmury. To była tylko chwila jak nadciągnęła burza znad trzytysięczników. Jak szybko się pojawiła tak szybko odeszła i mogłem kontynuować jazdę. Podkręcam tempo dzięki czemu szybko docieram w okolice Merano.



Na kolejnym punkcie postojowym na trasie jest genialny widok na miasto w dole. Jeszcze chwila i tam będę.




Kilka lat wstecz zamiast zwiedzać miasto byłem zajęty szukaniem sklepu z częściami i serwisem rowerowym po tym jak zaczął mi się rozsypywać suport 😉 Dzisiaj sprzęt sprawuje się bardzo dobrze, więc trochę pokręcę się po mieście 😊

Mówi się, że Merano to najpiękniejsze włoskie uzdrowisko w Alpach. Uzdrowisko to o bogatych tradycjach, dumnej historii i pięknej architekturze. Mnóstwo tu kolorowych kwiatów, pełno ogrodów, spacerowych promenad i jeszcze więcej zabytków.








Robię zapasy na dalszą drogę i ruszam po niemal płaskim w kierunku Bolzano. Zaraz na wylocie z miasta znowu zaczyna padać jednak nie na tyle mocno bym przerywał jazdę.





Do rowerowej stolicy Włoch - Bolzano mam trochę ponad godzinę jazdy. Trasa mija mi bardzo przyjemnie. Nie dość, że ciągle mam delikatnie w dół to jeszcze po takiej ścieżce rowerowej !





Po obydwu stronach doliny mijam wiele zamków i innych fortyfikacji.




Przed Bolzano wyłaniają się majestatyczne szczyty Dolomitów.




By dotrzeć do centrum trzeba trochę kilometrów pokonać. Bardzo ułatwia poruszanie się po tak dużym mieście ogromna sieć ścieżek rowerowych.


Normalnie bym sobie tym razem miasto darował, ale potrzebowałem zrobić jeszcze zakupy tak by mieć coś na kolację i na śniadanie dnia następnego 😉 A jak już wjechałem do miasta to zaliczam ścisłe centrum.
Mimo, że miasto liczy około 100 tyś. mieszkańców to historyczne centrum jest stosunkowo niewielkie i całkiem niewiele czasu zajmuje mi jego objechanie.
Piękne kamienice, brukowane place oraz aleje, fontanny, pomniki. Dużo zieleni i kwiatów !






Po zrobieniu zaplanowanych zakupów opuszczam miasto. Trochę czasu to zajmuje, ale po tych ścieżkach rowerowych to sama przyjemność 😊
Opuszczając miasto zachodzi słońce. Jeszcze dzisiaj trochę pokręcę, ale nie za dużo. 



Za miejscowością Ora zatrzymuję się na noc pod wiaduktem. Tym razem nie mam gdzie rozwiesić hamaka, więc kładę się prosto na świeżo wykoszonym brzegu rzeki. Zapowiada się bardzo ciepła noc....

Dziś już trochę lepiej ze statystykami, ale z nóg nie zwala 😉



No i jeszcze poglądowa mapka.


Statystyki Dzień 6:

Dystans:                 183,03 km

Czas jazdy:            10:05:48

Średnia:                18,12 km/h

Max:                      57,98 km/h

Suma podjazdów: 955 m

Wys. max.:            1483 m n.p.m.


CDN


3 komentarze:

  1. Sam w tym roku-wreszcie-pierwsz raz odwiedziłem Włochy, więc czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. te ścieżki rowerowe to chyba niektóre są w śladach dawnych torów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, w wielu miejscach na takie trasy rowerowe trafiałem. W późniejszych dniach było ich znacznie więcej.

      Usuń