Na koniec zimy wypadałoby jeszcze wyskoczyć gdzieś w góry zobaczyć trochę więcej śniegu 😉 Jednak tym razem postanowiłem zrealizować w końcu jeden ze swoich bardzo dawnych pomysłów. Czyli objechać pętlę po masywie Pradziada na biegówkach. Wiele lat temu już próbowałem, ale wówczas na Vysokiej Holi podczas wywrotki na zmrożonym śniegu wybiłem sobie kciuka prawej dłoni. I tyle było wówczas z jazdy na nartach....
Tym razem nie powinno być zmrożonego śniegu, więc nawet podczas wywrotki nic nie powinno mi się przydarzyć 😁 Wyciągam, więc po kilku latach niekorzystania biegówki z szopy i ruszam nad ranem do miejscowości Kouty nad Desnou.
Tam ruszam trasą rowerową w kierunku Petrovki. Trasa wyratrakowana i założony jest tor do jazdy na nartach biegowych 😀 Całkiem fajnie się wchodzi mino ponad dziesięciokilogramowego bagażu na plecach. Po pokonaniu około ośmiu kilometrów pod górę docieram do skrzyżowania szlaków Kamzik. Tutaj zaczyna już świtać. Kawałek dalej postanawiam wyciągnąć po raz pierwszy dziś aparat. Nie omieszkałem wzbić się również dronem. Tym bardziej, że mam już nową zabawkę i trzeba sprawdzić jej możliwości 😉
Teraz ostatni bardziej stromy, a co za tym idzie również bardziej wymagający podjazd na Velky Jezernik(1309 m). Dalej to już prawie luzik. Mijam śpiące jeszcze schronisko Svycarna i pozostaje mi kilka kilka kilometrów na widoczny w dali szczyt Pradziada.
Na szczyt Pradziada podąża już kilka osób. Na razie jest spokój, ale niech no tylko odbędą sie pierwsze kursy autobusów na Ovcarne 😉
Będąc na szczycie okazało się, że są ładnie widoczne jeszcze Tatry i to gdy słońce jest już całkiem wysoko nad horyzontem ! tego to się dzisiaj zupełnie nie spodziewałem 😉 Dlatego robię tylko kilka dokumentacyjnych zdjęć z dziedziny DalekichObserwacji, a reszta to już klasyczne kadry ze szczytu 😉
Ale żeby było wiadomo o co chodzi w tych wszystkich zdjęciach to najdalszym widocznym szczytem jest Kieżmarski znajdujący się skrajnie po lewej stronie kadru. Bagatela 237 kilometrów w linii prostej !
... i nie dalekoobserwacyjne kadry ze szczytu.
Chociaż Karkonosze też trzeba pokazać bo to też przeszło 130 kilometrów.
Po dłuższym odpoczynku na szczycie pora ruszać dalej. Zjeżdżam na Ovcarne i tam rozpoczynam mozolne podejście na Vysoką Hole. Jest to drugi pod względem wysokości szczyt całego pasma. Pradziadowi ustępuje o zaledwie 27 metrów.
W słońcu zaczyna się robić na tyle ciepło, że śnieg staje się powoli mokry. Krótka przerwa na skraju rozległej kopuły szczytowej Vysokiej Holi i śmigam dalej.
Latem szlak ten znany jako czerwony w kierunku przełęczy Skřitek, ale zimą to już Jesenická lyžařská magistrála. Jest to oznakowana trasa do uprawiania narciarstwa biegowego licząca niemal 100 kilometrów.
Mój cel to skrzyżowanie szlaków gdzie z czerwonym łączy się zielony odchodzący w kierunku zachodnim. Im później jest tym śnieg się coraz bardziej topi. To nie jest dobry znak. Jeżeli na wieczór spadnie temperatura poniżej zera to wszystko zmrozi i zjazd z góry będzie bardzo niebezpieczny 😕
Docieram do siodła pomiędzy szczytami Velký Máj i Jelení hřbet.
Zjazd zielonym szlakiem to już nie przelewki. Jest bardzo niebezpiecznie. Łatwo polecieć w dół po stoku. Przeszło tędy zaledwie kilka osób i trasa słabo przetarta. Są momenty, że trzeba ściągnąć narty bo tak jest dla mnie znacznie bezpieczniej.
Docieram do chaty Františkova myslivna. Tutaj już trasa łatwa i bardzo przyjemna. Pod chatą robię przerwę na posiłek. Podziwiam widoki.
I ruszam dalej w kierunku elektrowni szczytowo-pompowej Dlouhe strane. Tak celuję z czasem bym zdążył na zachód słońca na szczycie. A ten się już zbliża.
Na szczycie oprócz mnie jest jeszcze jakaś kobieta, ale po jakimś czasie znika. Zapewne zachodu słońca na szczycie to ona nie miała w planach zaliczać 😉 Za to po jakimś czasie dociera na szczyt grupa młodych Czechów. Otwierają jakąś wysokoprocentową flaszkę i czekają na zachód słońca w niedużej ode mnie odległości. Ja w tym czasie robię jakieś tam fotki. Niestety przejrzystość powietrza bardzo spadła. Napiszę wręcz, że stała się tragicznie słaba 😐
Przed zachodem słońca wykonuję kilka panoram z drona. Sprzęt robi niesamowitą robotę. Dopiero będąc wyżej widać jaki w dole zalega syf....
I w końcu zachód słońca...
Dupska to dzisiejszy spektakl nie urywał. Więc tylko kilka fotek i powoli zaczynam myśleć o odwrocie. Tym bardziej, że jak się spodziewałem temperatura powietrza zaczyna szybko spadać.
Na dół do Koutów nam kilkanaście kilometrów. Wbrew wcześniejszym zamysłom postanawiam zjechać po asfalcie gdzie zimą jest zakładany ślad pod narty. I tak jak się domyśliłem zrobiła się skorupa na wierzchu powodując to iż sam zjazd staje się bardzo niebezpieczny. Kilka razy zbyt się rozpędziłem i asekuracyjnie trzeba było się wywrócić 😜
Koniec końców przy parkingu jestem znacznie później aniżeli zakładałem. Wszystko przez to, że od dolnego zbiornika nie było już śniegu. Widać, że chyba nawet dzisiaj została droga do asfaltu odśnieżona! No i niestety ostatnie kilometry jestem zmuszony pokonać pieszo 😜 Ale satysfakcja po dzisiejszym dniu jest ogromna. W końcu udało mi się zrealizować pomysł, który chodził mi od dawna po głowie. Tego dnia pokonałem w trudnych warunkach przeszło 42 kilometry, więc jakby nie patrzeć zaliczyłem maraton 💪😁
Tatry całkiem wyraźnie widoczne jak na taką odległość. Super warunki miałeś.
OdpowiedzUsuńZupełnie się nie spodziewałem tak dalekich widoków ! ;)
UsuńNiezła narciarska akcja! Ile wyszło km?
OdpowiedzUsuń42 kilometry ;)
Usuń