Strony

niedziela, 19 listopada 2023

Rowerowy Eurotrip 2023 - Dzień 10 - 05.07.2023

 Biwak mam w formie namiotu. Ciężko było o jakiekolwiek drzewa w okolicy. Przecież nie będę się rozkładać na tych rosnących wzdłuż drogi 😝 Ale i tak spało się bardzo dobrze. I mimo tego, że poranek jest dość chłodny za sprawą mgły to jednak płachta sporo ciepła zatrzymała wewnątrz. Sporym atutem mgły jest to, że nie byłem widoczny dla tych co przejeżdżali drogą obok. Nawet zwierzęta sobie nic nie robiły z mojej obecności. Najpierw odwiedziło mnie kilka saren, a następnie mały lisek. Ale stado kuropatw to całkiem przegięło i niemal wlazły mi do środka pod płachtę !



Trasa w dalszym ciągu szykuje się dość płaska, więc nie śpieszy mi się z wyruszeniem w drogę. Spokojnie jem śniadanie i układam sobie plan trasy na najbliższe dni. W zasadzie zastanawiam się już jak jechać by zdążyć na czas do domu 😉 Wczoraj było bardzo słabo z dystansem i jestem już sporo poniżej limitu dziennego dystansu. Na więcej tak słabych dni jak wczoraj już nie mogę sobie pozwolić dlatego od dzisiaj będę sukcesywnie zwiększać kilometr pokonywane w ciągu jednego dnia 😉 

Ruszam w końcu w drogę. Mgła zaczyna znikać i od razu słońce mocno pali. Oj będzie w ciągu dnia niemiłosiernie gorąco ! Na trzy kolejne dni zapowiadają temperatury w okolicach 38 stopni Celsjusza ! 😲



Mijam coraz więcej upraw lawendy. Teraz jest pora zbiorów. Oprócz lawendy w krajobrazie dominuje również słonecznik. 



Przede mną ostatnia miejscowość w Rumunii - Negru Vodă. Podstawa to zrobić zakupy. Od razu robię przerwę na drugie śniadanie. Do granicy z Bułgarią mam już niewiele kilometrów.



Do Bułgarii wjeżdżam około dziewiątej. Od razu widać, że nawierzchnia drogi jest w znacznie gorszym stanie. W ogóle podczas tego pobytu uświadomiłem sobie jaka jest kolosalna różnica w jakości dróg na linii Rumunia-Bułgaria. W Rumunii do tej pory ciągle widziałem jak gdzieś robią jakąś drogę. Przez kolejne dni mojej bytności w Bułgarii nie widziałem ani jednego robotnika na drodze.

Jednak mimo zmiany państwa krajobraz się nie zmienił. No może teraz mam trochę więcej wzniesień na swojej drodze. W koło też ciągle fioletowo od lawendy. Niektóre uprawy są ogromnych rozmiarów.






Pierwsze miasto na mojej trasie to Generał Toszewo(Генерал Тошево). Wybieram troche gotówki z pierwszego lepszego bankomatu. Jestem świadom, że w Bułgarii z dostępnością do płatności kartą to nie to samo co w Rumunii.




W pewnym momencie widząc drogowskaz na Bałczik naszła mnie myśl by tam pojechać i jeszcze raz zobaczyć brzeg Morza Czarnego. Jednak po chwili się zreflektowałem uświadamiając sobie, że na to zbyt wiele bym czasu stracił, a do domu przecież trzeba wrócić na czas 😉


W coraz mocniej palącym słońcu jadę w kierunku Dobricza. Niestety od piekącego słońca nie ma w ogóle ucieczki bo teren zupełnie pozbawiony zalesienia....

Dobricz (Добрич) to dość młode miasto. Osada w tym miejscu powstała dopiero gdzieś w XVI wieku. Tak na skrzyżowaniu szlaków handlowych. Osadę założyli Turcy, a pierwsi Bułgarzy przybyli tu po wojnach rosyjsko-tureckich(1810,1828 i 1845). 



Jak młoda osada to i nie znajdziemy tu niemal w ogóle zabytków. Centrum to ogrom rozległy placów bez ładu i składu. Otoczone zabudową socrealistyczną i nowszą. Na każdym kroku spotkać można "bloki po wschodniemu" czyli takie z wielkiej płyty z okresu komuny. Centrum niestety zaniedbane. Widać to chociażby po rozsypujących się płytach pod nogami. I wszędzie tak jest. jedyny plus, że nie uświadczymy tu żadnego samochodu 😉



















Nie chce mi się wyjeżdżać z miasta bo tu przynajmniej jest się gdzie schować przed niemiłosiernie palącym słońcem. Niestety za bardzo już sobie pozwolić nie mogę na małe dystanse jak już wyżej wspomniałem. Odwiedzam market i robię duże zakupy. Zakupy ważna rzecz. Teraz będę planowo przemierzać tereny gdzie o większą miejscowość będzie trudno, a w mniejszych w Bułgarii to różnie ze sklepami bywa. Wolę dmuchać na zimne jak to mówią 😉

Dobricz to również najbardziej na południe wysunięty punkt podczas tej wyprawy gdzie dotarłem. Teraz postanawiam odbić w kierunku domu. Na początek chcę dotrzeć nad Dunaj. I to jeszcze w dniu dzisiejszym. 
Niemal do końca dnia nic ciekawego się już nie wydarzyło. Przemierzam rozległe pagórkowate treny. Na mojej trasie wiele niedużych miejscowości gdzie życie w największy upał niemal zupełnie zamiera. W krajobrazie często pojawiają się pola lawendy.



Przez tą nudę na trasie jazda staje się męcząca. Nic ciekawego też w krajobrazie. Ciągle tylko pola, pola i pola. Mijam jakieś lokalne lotnisko gdzie stoją same An-2. 






Czasami przy drodze trafi się jakiś socjalistyczny pomnik w lesie.





Na koniec dnia postanawiam odbić na miasto Silistra. Trzeba zakupy zrobić bo niemal zupełnie skończyło mi się picie. Jadę na oparach 😉 Uratowałem też żółwia przed pewną śmiercią. Leżał nieruchomo na środku drogi gdzie ciągnie ciężarówka za ciężarówką.



Silistra( Силистра) to miasto nad brzegiem Dunaju. Już w I wieku istniał tu wojskowy obóz rzymski, któremu Marek Aureliusz nadał prawa municypalne. Następnie była to twierdza bizantyjska. Od VII do X wieku pod panowaniem to Bułgarów, a to znów siedziba kijowskiego księcia Światosława I. Pod koniec X wieku ponownie zdobyta przez Bizancjum. Cztery wieki później opanowana przez Turków. Od 1878 roku ponownie należała do Bułgarii. W XX wieku na 27 lat została zagarnięta przez Rumunię i od 1940 roku jest ponownie włączona do terytorium Bułgarii. Jak widać historia miasta jest bardzo burzliwa i znajdziemy tu pozostałości od najstarszych dziejów osady po dzień dzisiejszy.

Miasto zdecydowanie bardziej zadbane aniżeli Dobricz.









Robię spore zakupy i od strony promenady nad brzegiem Dunaju opuszczam miasto w kierunku zachodnim.
Jest już sporo po zachodzie słońca i powoli myślę o miejscówce na noc.






Ze znalezieniem odpowiedniej miejscówki jest spory problem. Udaje się to dopiero w okolicy miejscowości Sitovo, a więc przeszło dwadzieścia kilometrów dalej. Jest jeden plus. Po mimo upalnego dnia i ciężkiej trasy wracam na właściwe tory czyli osiągam 200 km dystans 😊💪😎

Statystyki Dzień 10:

Dystans: 200,14 km
Czas jazdy: 11:26:44
Średnia: 17,48 km/h
Max: 64,48 km/h
Suma podjazdów: 1156 m
Wys. maks: 257 m n.p.m.

Mapka 😉

cdn

2 komentarze:

  1. No, te bloki. A UE sobie wymyśliła, że to wszystko będzie neutralne klimatycznie!
    Tu jednak Bułgaria wygląda dość zwyczajnie. Moje skojarzenie z tym krajem to już "południe", góry spalone słońcem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz, że nic tylko pola i pola, a potem nagle wstawiasz zdjęcie z pomnikiem w lesie ;P
    I fajne to zdjęcie z pofałdowanego terenu, choć domyślam się, że to pewnie wyjątek od tych płaskich terenów :)

    OdpowiedzUsuń