Do końca wyprawy pozostało już tylko cztery dni. Z tego przez najbliższe trzy będę przemierzać Austrię. Natomiast dziś i jutro to zupełnie nowe dla mnie tereny. Tutaj mnie jeszcze nie widzieli 😉
Tak jak pisałem w poprzedniej relacji centrum burzy przeszło dalej w kierunku wyższych gór. Szybko też się skończyła i noc była całkiem spokojna. Wstaję naprawdę wypoczęty i pełen wigoru. Po tym jak udało mi się zwlec z hamaka mina mi zrzedła bo okazało się, że jest gęsta mgła. Postanawiam zobaczyć co jest wyżej. Być może rozgrzana ziemia paruje po opadach... I w rzeczy samej ! Tam wyżej jest piękna słoneczna pogoda, a ponad mgłą wystają majestatyczne Alpy Julijskie 😍
Wsiadam na rower i ruszam w trasę. Pokonuję ostatnie pięć kilometrów po włoskiej ziemi i wjeżdżam do Austrii.
Początek to jazda przez Arnoldstein aż do Villach ciągle po trasie Alpe-Adria. Już po austriackiej stronie granicy zaczyna się wypogadzać.
Jakoś nie mam ochoty kręcić się po Villach. Myślę jedynie o zakupach na dalszą część dnia. Zaraz za miastem jem lekkie śniadanko i lecę nad jezioro Ossiacher.
Nad jeziorem fajnie rozwinięta infrastruktura turystyczna co raczej nie powinno dziwić 😉 Ja osobiście liczyłem, że znajdę jakieś gniazdko z darmowym prądem gdzie będę mógł podładować trochę sprzęt elektroniczny. Prądnica w kole już powoli nie wydala 😋 Gniazdko znalazłem, a nawet dwa stanowiska po cztery gniazdka. Niestety jeden słupek nie działa, a drugi w całości zajęty przez innego rowerzystę. Nie potrafię zrozumieć dlaczego ludzie robią takie rzeczy ? Zamiast zabrać ze sobą jedną ładowarkę USB na kilka urządzeń to do każdego z tych urządzeń wożą ze sobą osobną ładowarkę. Tutaj gościu, widać, że "minimalista" na gravelu ładuje dwa telefony, licznik i smartwatcha. I do każdego urządzenia ma osobną ładowarkę. Po co wozić cztery ładowarki USB ze sobą? Przez to utrudnia taki koleś funkcjonowanie innym 😕
No nic...., będę musiał szybciej kręcić korbami co by prądnica nadążała ładować telefon 😁
Moja dalsza trasa wiedzie kawałek nad rzeką Tiebelbach, a następnie już wzdłuż Glan, ale to już za miastem Feldkirchen. Często są to szutrowe odcinki. Ale fajnie i szybko się jedzie. Widać, że wczoraj w tych okolicach mocniej padało bo miejscami rzeka wylała, a obecnie płynie ciemno-brunatna woda.
Obecnie miasto stanowi jedną z większych atrakcji w regionie. Zachowało się tutaj wiele zabytkowych obiektów. Romański kościół św. Bartłomieja, dawny klasztor Dominikanów, kościół św. Błażeja, renesansowa fontanna na rynku. Dwa zamki oraz pozostałości po murach miejskich z fosą.
Od teraz jadę wzdłuż rzeki Olsa. Mijam zamek Dürnstein.
Za Neumarkt in der Steinmark mam podjazd na niewysoką przełęcz. Później zjazd do doliny, którą płynie rzeka Mur. Jeszcze dwukrotnie łapie mnie w dniu dzisiejszym deszcz. Dlatego też większość czasu aparat przeleżał w sakwach.
Aparat wyciągam dopiero w Unzmarkt. Ale to już po zachodzie słońca. Teraz zastanawiam się nad miejscówką na nocleg.
![]() |
Przez większą część dzisiejszej trasy poruszałem się przeważnie po ścieżkach rowerowych. Teraz też na sam koniec po takiej jadę i dzięki temu bardzo szybko udaje się znaleźć dogodne miejsce na rozwieszenie hamaka. Jest jeszcze jasno gdy jestem gotowy do snu 😀
Mapka dzień 18:
Dystans: 153,97 km
Czas jazdy: 10:09:17
Średnia: 15,16 km/h
Max: 58,61 km/h
Suma podjazdów: 1087 m
Wys. max.: 983 m n.p.m
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz