Strony

czwartek, 15 stycznia 2015

Sylwester 2014/2015

To już trzeci raz kiedy spędzam koniec roku na najwyższym szczycie Moraw. Tym razem po raz pierwszy decydujemy się z  Kubą na wjazd rowerami. Do tej pory było i na nartach biegowych i pieszo.

Wyjazd następuje bardzo szybo co jak się okazuje było bardzo dobrym posunięciem. Start około 20-tej. Przejazd około kilometra do przełęczy Hvězda. I jakieś200 metrów za szlabanem na początku podjazdu zrywam łańcuch... Nie pozostaje mi nic innego jak resztę trasy pokonać pieszo. Tu podziękowania dla Kuby, który mimo wolnego tempa postanowił, że jedzie/idzie razem ze mną.

Po godzinie docieramy do Ovčárni. Łudziłem się, że tam skuję łańcuch za pomocą narzędzi, które jeszcze niedawno były na specjalnej tablicy "Bike servis". Niestety narzędzi już nie było! :( Nie pozostało nic innego jak iść na nogach dalej.
Na szczyt docieram po 22-giej. Pierwsze co skuwam łańcuch. Okazało się iż pękła spinka. 

Gdy tylko się ogrzaliśmy wychodzimy na zewnątrz na nocną sesję foto. Pogoda niestety nieciekawa. Za każdym razem na Sylwestra mam tutaj właśnie taką mglistą pogodę :/







W holu wieży znajomi Czesi organizują niezłą imprezę. Zabawa jest przednia. Kilka minut przed godziną 00:00 wszyscy wychodzą na zewnątrz. O północy słychać tylko jeden wielki huk od wybuchających gdzieś w dole fajerwerków i czasami rozświetlą się chmury.




Około pierwszej w nocy przychodzi pora na tradycyjny bieg dookoła wieży w samych tylko lipach ;) W tym roku jechałem na Pradziada z postanowieniem, że nie będę brał tym razem udziału, ale po kilku piwkach zmieniam zdanie. Dodatkowo namawiam również Kubę :)

Impreza trwa do szóstej rano. Niestety jedna z dziewczyn pośliznęła się i podkręciła sobie kostkę. Zabrała ją horská služba. 





Snu było zaledwie dwie godziny. Jeszcze przed wschodem słońca wychodzę na zewnątrz zobaczyć jaką mamy pogodę. Jest odrobinę lepiej jak w nocy, ale fajerwerków niema.





Leniuchujemy do południa. Następnie nieśpieszny zjazd. Okazało się iż poprzedniej nocy skułem łańcuch mało fachowo i ponownie go zerwałem. Na szczęście teraz mam tylko z góry i rower jedzie praktycznie sam. 

Na szczyt w nowy rok ciągną tłumy, a my robimy sobie co kawałek sesję foto :)






Mimo nieciekawej pogody Sylwester należy zaliczyć do tych udanych. Ciekawe czy za rok również postanowimy pojechać na Pradziada. W końcu miało być rowerowo, a wyszło raczej z buta ;)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz