Strony

piątek, 12 lutego 2016

Dolina Białej Opawy - 24.01.2016

Kolejna wycieczka z serii "totalny spontan". Z mojej strony nieplanowany wypad. Zostaję namówiony dwa dni wcześniej przez Kubę, który wybiera się z ekipą trochę połazić po górach. Telefon dostaję w nocy z  piątku na sobotę będąc w drodze na Śnieżnik. Przystaję na propozycję mimo iż to wycieczka po raz kolejny w masyw Pradziada.




Naszym celem jest wejście doliną Białej Opawy(Bila Opava), którą prowadzi szlak koloru żółtego. Tak się jakoś składa, że dolinę tą przemierzałem zawsze zimą. Nie inaczej było i tym razem,. Tak, tak, wiem, że w zimie szlak ten jest zamknięty ze względu na oblodzenia. Jednak zimę mamy wyjątkowo łagodną i na większe utrudnienia nie powinniśmy trafić.

Startujemy z Karlovej Studanki i po kilkuset metrach asfaltem docieramy do wylotu doliny. Już na samym początku robi się ciepło na podejściu, więc ściągamy niektóre warstwy odzienia.



Sceneria zimowa bardzo ładna, choć przydałoby się trochę błękitnego nieba.



Im dalej tym bardziej stromo, więcej kładek i schodów. Robi się coraz ciekawiej. Utrudnień nie ma. Może w dwóch lub trzech miejscach jest niewielkie oblodzenie, ale sprawnie pokonujemy te odcinki.




Idąc tą doliną zawsze robią na mnie wrażenie rosnące tam strzeliste i smukłe świerki będące endemitem i rosnące wyłącznie w tej dolinie.


Po połączeniu szlaku żółtego z niebieskim teren robi się znacznie łatwiejszy do wędrówki. Idziemy pod Chatę Barborka i następnie główną drogą na Owczarnię do chaty Sabinka na planowy obiad.



W chacie pustki bo właśnie wszyscy polecieli na autobusy jadące w dół na Hvezdę. Spędzamy tam sporo czasu bo to był tak naprawdę nasz dzisiejszy cel. Solidnie nawadniam organizm. W międzyczasie wypogadza się na zewnątrz i nawet zastanawiałem się czy nie pobiec na Pradziada..., no ale ileż można razy ;)



No i w końcu przychodzi pora kiedy trzeba się zbierać do drogi powrotnej. Pod wieczór pogoda robi się świetna.



Schodzimy szlakiem żółtym wzdłuż stoku narciarskiego. Docieramy do szlaku niebieskiego i już nim schodzimy na sam dół. Jeszcze tylko kilka zdjęć widoków ze szlaku i aparat odmawia współpracy. Bateria zupełnie się wyczerpała i aparat ląduje w plecaku.




Było fajnie !

Foty:

https://plus.google.com/u/0/117901767401578298989/posts/WJESanCGus9?pid=6248961827425093538&oid=117901767401578298989 



6 komentarzy:

  1. Wypady na spontanie zawsze na plus. :) Widzę, że nie tylko ja uwielbiam zimę w połączeniu z błękitnym niebem.
    A co do tego "ileż można", t o w moim przypadku na to miano zasługuje chyba karkonoska Śnieżka. Nie zliczę, ile razy tam byłam. Ale, żeby nie było tak zawsze identycznie, za każdym razem ekipa się praktycznie wymieniała w całości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ładna pogoda w górach to bardzo ważna rzecz :)

      Pradziada mam na miejscu, że tak powiem i to normalne iż często odwiedzam ten szczyt. Na Śnieżce również jestem dość często(głównie na nocne wypady na wschód słońca ;) ). Pewnie w 90% przypadku chodzę sam :/

      Usuń
  2. Na tytułowym zdjęciu widzę startującą rakietę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że tak powiem, można odnieść takie wrażenie ;)

      Usuń
  3. Załóżmy, że podchodze do tej doliny od dołu, od Karlovej Studanki. Jak daleko (mniej więcej, w minutach piechotą) jest od najbliższego asfaltu do pierwszych kaskad/wodospadów?
    W jednym miejscu dolina jest na mapie obiecująco blisko asfaltu na Pradziada, ale zakładam, że żadnego skrótu nie ma, dopiero przy Ovcarni?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Około 2,5 km od asfaltu jest do tej najciekawszej części. Wcześniej też są jakieś mniejsze progi skalne przez które spada woda, ale one są mniej ciekawe.

      Skrótu nie ma żadnego. Dolina jest głęboko wcięta pomiędzy góry. Widać na mapie, że szlak w dolinie jest w niedużej odległości od asfaltu na Owczarnię, ale to różnica 100-150 metrów w pionie.

      Usuń