Strony

środa, 30 maja 2018

Majówka 2018 - dzień 1 - 28.04-03.05.2018

Tradycyjnie na weekend majowy staram się gdzieś wybyć. W tym roku wyjątkowo do dyspozycji mam aż sześć dni, które trzeba odpowiednio wykorzystać ;) Plan miałem w sumie zupełnie inny aniżeli zrealizowałem ale tak to jest u mnie z tą jazdą rowerem przeważnie. Najpierw coś planuję, a w ostatniej chwili te plany wyrzucam do kosza :D

Założyłem więc sobie zupełnie nowy cel na kilka godzin przed wyjazdem. Tym celem było osiągnięcie 1200 kilometrów jadąc gdzieś na południe w kierunku Węgier. Prognozy pogody były bardzo optymistyczne. Szykowała się najlepsza aura na długi weekend majowy odkąd pamiętam...., albo nie bo tak sobie właśnie przypomniałem że przecież w zeszłym roku było rewelacyjnie w Chorwacji...

Wyjeżdżam, więc jak zwykle trochę za późno :P Kieruję się przez przejście graniczne w Trzebini i jadę na Krnov. Podążam wytyczoną trasą rowerową nr. 55 łączącą miasta Jesenik z Opavą. W Krnovie przerwa na piwo na rynku. Później kolejna nad stawem Petrův z widokiem na wzniesienie Cvilin górujące ponad miastem.




Krnovska "jedenastka" jakoś nie za bardzo mi smakowała :P

Do Opavy jadę tylko i wyłącznie trasą rowerową. W mieście jakieś szybkie zakupy i już główną drogą przez Wzgórza Odrzańskie na Fulnek.



No właśnie miasto Fulnek.... Tyle razy tędy przejeżdżałem, ale jakoś nigdy nie zajrzałem na rynek czy też nie podjechałem pod górujący ponad miastem pałac. Zawsze leciałem tędy "tranzytem" ;)

Podjeżdżam, więc na rynek. Zupełne pustki nie licząc dwóch starszych panów na ławce.

Fulnek ulokowany został na historycznej granicy Moraw i Śląska pod koniec XIII wieku.

Główny plac w mieście jest bardzo rozległy i sprawia wrażenie bardzo pustego. No i nie jest klasycznie wybrukowany tylko w całości wyasfaltowany.



Ponad miastem góruje barokowy pałac. Niedawno odrestaurowany. Niestety w rękach prywatnych i dlatego "niestety" bo na jego teren wstępu broni wysokie ogrodzenie....




Początkowo myślałem by wzbić w powietrze drona, ale uznałem że to zbyt ryzykowne latać w tak silnym wietrze. No i energia bardziej przyda mi się w późniejszym czasie ;)

Przez okoliczne wzniesienia jadę na Stary Jičín. Tam na Starojickým kopcu stoją ruiny warowni, zadaniem której było w przeszłości strzec szlaku bursztynowego.




Wiatr jakby odrobinę zelżał, więc Igor leci na rekonesans ;)



Chwilę przed Starym Jičínem w miejscowości Hůrka moją uwagę zwraca pomnik poświęcony katastrofie lotniczej samolotu IŁ-14, który rozbił się w okolicy w 1964 roku. Zginęła cała dziesięcioosobowa załoga.



Podrzędnymi drogami jadę ku miastu Valašské Meziříčí. Miasto sobie daruję i fajną ścieżką rowerową podążam dalej na południe. Gdzieś po drodze we wsi Lešná mam pałzę na obiad w parku przypałacowym.



We Vsetinie byłem całkiem nie dawno. Teraz tylko pauza na pyszne lody na dolnym rynku i jadę na Valašské Klobouky. W 1896 roku spłonęło ponad połowa tego miasta. Pożar ten uważany jest za największy na Morawach w XIX wieku. 






Ogólnie była to ostatnia dzisiaj pauza. Jeszcze tylko pamiątkowa fotka na przejściu granicznym ze Słowacją i dalej przyjemnie jedzie się w dół do Nemšovej.


Wypatrzyłem na mapie że w miejscowości Trenčianska Závada stoi wieża widokowa. Uznałem, więc że będzie to dobre miejsce na pierwszy biwak podczas tego wypadu. Wieża znajduje się ponad miejscowością i musiałem nawet kawałek wpychać rower bo było tak stromo, albo ja już po prostu byłem trochę zmęczony po całym dniu jazdy rowerem....

Pod wieżą mała impreza integracyjna z miejscowymi, którzy rozpalili sobie ognisko. Część z nich zresztą nocowała w namiotach ;)

Jak na początek takiego wyjazdu to kilometrów udało się ukręcić dość sporo :)



A zdjęcia w galerii: https://photos.app.goo.gl/Ukm3K0SwclWe7EEL2





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz