Strony

czwartek, 7 czerwca 2018

Majówka 2018 - dzień 3 - 28.04-03.05.2018

W nocy jest cieplutko. W hamaku leżę bez śpiwora. I wszystko byłoby ok gdyby nie ten cholerny rechot żab w okolicznych stawach. Te wredne stworzenia dawały koncert niemal do samego rana ! O świcie trochę się uspokoiły ale za to jakiś bażant wydziera się w krzakach tuż obok wieży :/

Wchodzę na wieżę na wschód słońca. Ten dzisiejszy jest znacznie lepszy od wczorajszego ;)



Sama wieża jest ciekawą konstrukcją stalowo-drewnianą na planie trójkąta. By się do niej dostać trzeba iść bezpośrednio przez pole pszenicy. Do obiektu nie prowadzi żadna droga ani ścieżka. Zresztą widać po ilości pajęczyn, że nikt tego miejsca dawno nie odwiedzał ;)


Ruszam w drogę. Zbyt daleko to nie ujechałem bo po chwili wjeżdżam do miasta Tata. To przeszło dwudziestotysięczne miasteczko posiada bogatą historię i może pochwalić się bardzo licznymi zabytkami. Najstarsza część miasta przylega do Starego jeziora, a nad nim XIV wieczny zamek.







Węgrzy bardzo lubią stawiać pomniki wszystkim i wszystkiemu. Ich ilość w mieście po prostu przytłacza. Można je spotkać na każdym kroku.







Robię porządne zakupy i jadę przez wzniesienia na wschód od miasta. Ich wysokość n.p.m. nie robi większego wrażenia jednak przyjmując, że podjazd rozpoczynamy z około 100 m n.p.m. to trzeba na to już trochę inaczej patrzeć ;) Wymordowałem się niesamowicie bo nachylenie jezdni jest dość spore.



Robię przerwę śniadaniową. Otwierając piwo w puszce oderwał mi się kluczyk i rozciąłem sobie konkretnie górną wargę.... Z Tardos decyduję się na powrót nad Dunaj. Na zjeździe natrafiam na stary cmentarz przed miejscowością Bikolpuszta.




Docieram nad Dunaj. Teraz w teorii powinienem pokonywać kilometry znacznie szybciej jadąc w kierunku wschodnim. Jednak wiatr uznał, że mi to zadanie trochę utrudni, a nawet dość sporo utrudni ;)
Po dziesiątej docieram do Esztergomu. Już tu kiedyś byłem, ale nie zaszkodzi ponownie trochę zwiedzić tą pierwszą stolicę Węgier.


Esztergom w świadomości Węgrów uważany jest za kolebkę węgierskiego chrześcijaństwa i katolicyzmu. Miały tu miejsce chrzest i koronacja św. Stefana, a także narodziny św. Kingi i jej siostry bł. Jolanty. Esztergom jest stolicą arcybiskupią prymasów Węgier. Dominantą okolicy jest monumentalna bazylika św. Wojciecha będąca największym i najważniejszym kościołem na Węgrzech.





Oczywiście oprócz bazyliki warto przespacerować się np. po Vizavaros. Jest to malutki kompleks architektoniczny, położony u stóp wzgórza, na którym stoi bazylika. Było to niegdyś miasteczko kościelne z pałacem prymasowskim, seminarium i kamieniczkami. Obecnie panuje tu niesamowita cisza, tylko czasami przemknie jakiś zabłąkany turysta...




Ruszam trasą naddunajską w kierunku Wyszehradu. To niewielkie miasteczko również pełniło w przeszłości funkcję stolicy Węgier. Utraciło ten status po tym jak dwukrotnie było oblężone i zniszczone przez Turków w latach 1529 i 1543. W miejscu gdzie obecnie stoją ruiny cytadeli za czasów rzymian była forteca. W latach 1335 i w 1338, czyli za czasów stołecznych Wyszehrad był miejscem zjazdów wyszehradzkich gdzie spotykali się królowie Węgier, Czech i Polski. Tradycja tej współpracy w Europie Środkowej jest kontynuowana od 1991 roku przez tzw. Grupę Wyszehradzką.



Moim dzisiejszym celem była obecna stalica Węgier - Budapeszt. Jednak przeraziłem się ogromem miasta i dosłownie na przedmieściach zrezygnowałem. To "przerażenie" spowodowane było ilością turystów, a że mamy 1 maja to wiadomo ilu może ludzi odwiedzić stolicę Węgier ;) Już w Szentendre byłem zmuszony zejść z roweru i go prowadzić bo trasa rowerowa nad Dunajem została zamknięta dla rowerów właśnie ze względu na ilość turystów pieszych. Przez to straciłem zbyt wiele czasu i po prostu zrobiło się zbyt późno na błąkanie się po stolicy Węgier.



Widząc w dali charakterystyczną sylwetkę parlamentu w Budapeszcie decyduję się przedostać na drugą stronę Dunaju po moście kolejowym i  najzwyklej w świecie oddalić się :P



Mimo sporego ruchu na głównej drodze dość sprawnie idzie mi oddalenie się od Budapesztu, ale tylko do momentu gdy nadciąga burza. Nie lubię deszczu podczas takich wypraw bo bardzo mi to komplikuje sprawy. Najbardziej intensywny deszcz przeczekuję w Gödöllő w okolicy barokowego pałacu.

Pałac królewski powstał dla grafa Antala Grassalkovicha. W II połowie XIX wieku był on ulubioną rezydencją austriackiej cesarzowej i węgierskiej królowej Elżbiety, znanej jako „Sissi“.




Kierując się na północny wschód przejeżdżam przez Aszód. Patrząc na mapę postanawiam wjechać następnego dnia na najwyższy szczyt Węgier bo po prostu moja trasa i tak będzie tamtędy przebiegać :P


Miłym zaskoczeniem było dla mnie miasto Hatvan. Ciekawym rozwiązaniem jest tam poprowadzenie ścieżki rowerowej pod rondem. Wszystko ładnie oświetlone.



Okolice parku miejskiego kompletnie sparaliżowane. Odbywa się jakaś impreza i tłumy nie mieszczą się pod sceną. Ludzie stoją nawet na głównej drodze!


Za to centrum niemal zupełnie opustoszało. Mogę spokojnie porobić zdjęcia chociaż statywu nie chciało mi się wyciągać :P





Dzień chciałem zakończyć w okolicy miasta Gyöngyös. Na noc zatrzymałem się kilka kilometrów przed. Było to wymuszone przede wszystkim znakiem zakazu jazdy rowerem główną drogą. Nie chcąc błądzić po zadupiach decyduję się rozwiesić hamak trochę wcześniej aniżeli chciałem ale 200 kilometrów udało się i tak osiągnąć. No i nadciąga kolejna burza, więc trzeba też rozwiesić i płachtę biwakową ;)



Galeria: https://photos.app.goo.gl/QauAI7NFDbQZ2vx12


cdn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz