A trasa dzisiaj bardzo widokowa ! Przejeżdżamy przez niewielkie osady składające się z zaledwie kilku obiektów. W sumie bardziej są to pojedyncze gospodarstwa. Część przystosowana pod turystykę. Są miejsca odpoczynku, i punkty widokowe. Tablice z opisem okolicznych atrakcji, a nawet niewielkie sklepiki. Problem w tym, że wszystko pozamykane, a bardzo chętnie byśmy kupili coś do picia. Oj pragnienie dzisiaj bardzo będzie nam doskwierać !
Przez przeszło dwadzieścia kilometrów nie spotykamy żywej duszy. Temperatura dość szybko wzrasta, a płynów coraz bardziej ubywa. Widoki są przednie !
Trasa ogólnie dość interwałowa. Trochę pod górę i trochę w dół. Fajnie pokonuje się kolejne kilometry. W końcu trzeba zjechać nad jezioro do miejscowości Virpazar. Bardzo liczymy, że znajdziemy tam czynny sklep....
Virpazar to niewielkie miasteczko ale bardzo mocno oblegane przez turystów. Ciężko było się przecisnąć przez tą zakorkowaną miejscowość. Najważniejsze jednak, że jest jeden duży czynny market ! W koło kręci się wielu "naganiaczy" turystów zapraszających np. na rejs łodzią motorową po jeziorze.
Pewnie pokręcił bym się tutaj, ale chęci mi odeszły, więc jedziemy dalej. Trasa konkretna. Kilka serpentyn pod górę w niemiłosiernym upale dało się we znaki. U góry przerwa na drugie śniadanie w cieniu drzew oliwnych. Cykady zwariowały.....
Ponownie przemierzamy zadupie. No może teraz nie tak wielkie jak na początku dzisiejszego dnia bo mijamy większe osiedla i więcej samochodów.
Uświadamiamy sobie, że zakupy, które zrobiliśmy były jednak zbyt skromne. W mijanych miejscowościach dostępu do wody nie ma....
Droga oznakowana jako trasa rowerowa. Trzeba przyznać, że bardzo ciekawa i warto ją polecić cyklistom.
Na horyzoncie widoczna już nasza główna dzisiejsza atrakcja - Park Narodowy Lovcen. Ale zanim tam dotrzemy jeszcze wiele wysiłku nas czeka....
Zjeżdżamy do miejscowości Rijeka Crnojevića. Nazwę tą nosi również rzeka przepływająca przez tą wieś. Był nawet krótki epizod w XV wieku gdy miejscowość była stolicą kraju. Przejeżdżamy przez kamienny most przerzucony nad rzeką i zażywamy kąpieli w ogólno dostępnym hydrancie z bieżącą wodą. Wykorzystuje chwilę przerwy i idę pod okazały pomnik poświęcony poległym w latach 1919-45.
Postanawiam ruszyć w drogę do Cetinje szybciej mając świadomość, że Grzesiu jest mocniejszy. Chociaż bardziej liczyłem na to by mieć więcej czasu na wykonywanie zdjęć po drodze. Po kilkuset metrach wstępuję w centrum miejscowości do sklepu. Dwie minuty i zrobiłem zapasy płynów na kolejny etap dzisiejszej trasy.
A trasa niesamowicie widokowa. Bardzo kręta i stroma. Powoli jednak pokonuję kolejne metry. Tylko coś Grzesia w ogóle nie widać.....
Po drodze wiele pomniczków upamiętniające osoby, które zginęły gdzieś w okolicy.
No dobra, ale po kilku kilometrach podjazdu docieram do głównej drogi łączącej stolicę kraju - Podgoricę z Cetinje. Ruch na niej spory. Ale wiecie co było takiego czym byłem zaskoczony ? Otóż zobaczyłem przed sobą Grzesia ! Zachodziłem o to w którym miejscu mógł mnie wyprzedzić i wyszło mi, że na samym początku gdy byłem tą krótką chwilę w sklepie !
I chyba Grzesiu ma jakiś kryzys formy bo bardzo szybko go dogoniłem, a potem odjechałem na tym podjeździe.
Wjeżdżamy do Cetinje i pierwsze co to zakupy. Potem małe kręcenie się po okolicy i jedziemy na obiad do knajpy. Trzeba nabrać energii przed kolejnym dzisiejszym etapem ;)
Zostawiam Grzesia w restauracji i jadę dalej zwiedzać miasto.
Cetynja było kolebką czarnogórskiej państwowości i kultury oraz głównym centrum religijnym, a do 1918 r. stolicą tego kraju. Zgodnie z Konstytucją Czarnogóry z 1992 roku, ze względu na swoje duże znaczenie, Cetynia nosi honorowy tytuł "Stolicy Czarnogóry" ("Prijestolnica Crne Gore").
Jadąc głównym deptakiem w mieście mijam byłą rezydencję prezydenta. W tym upale niemal pustki na ulicach.
Jest też pałac króla Mikołaja I, obecnie muzeum.
Kilka parków, wiele pomników.... I docieram pod cerkiew na Ćipurze. Wybudowana w 1886 roku przez Mikołaja I jako jego kaplica dworska na fundamentach byłej cerkwi zbudowanej przez Ivana Crnojevicia, który został tutaj pochowany. Także prochy króla Mikołaja I i jego żony Mileny zostały tutaj złożone. Cerkiew otoczona jest przez częściowo zburzoną kolumnadę.
Na przeciwko stoi Monaster Narodzenia Matki Bożej. Wielokrotnie niszczony i odbudowywany.
W parku wygrzewa się wiele bezdomnych szczeniaków.
Ok, jadę do czekającego na mnie Grzesia i ruszamy ku głównej dzisiejszej atrakcji. Cel to Park Narodowy Gór Lovcen. Podjazd mamy konkret bo w tym upale musimy zyskać ponad kilometr przewyższenia !
Widać z daleka górkę, na którą mamy zamiar wjechać. Jest nią Jezerski Vrh 1657 m n.p.m.
Widać też najwyższy szczyt pasma z charakterystyczną wieżą nadajnika - Štirovnik 1748 m n.p.m.
Od rozwidlenia dróg trzeba uiścić opłatę 2 euro za wjazd na Jezerski Vrh. Strażnik pyta się gdzie chcemy później jechać, a na wiadomość o tym, że do Kotoru informuje, że droga w tamtym kierunku jest w trakcie rekonstrukcji i przez kilka kilometrów nie ma asfaltu. No nic jesteśmy przecież na rowerach górskich ;)
Trzy finalne kilometry podjazdu są bardzo strome. Gdzieś tam w dali widać pasmo górskie, w którym zaczynaliśmy dzisiejszą trasę - Rumija ;)
Na Jezerskim Vrhu znajduje się okazałe Mauzoleum Piotra II Petrowicia-Niegosza. Wstęp tam jest płatny(3 euro). Na początek trzeba pokonać tunel przez który prowadzi 461 schodów.
Dość eksponowanym chodnikiem docieramy do budowli mauzoleum. Wejścia pilnują dwie postacie Czarnogórek. Wewnątrz ustawiono okazały pomnik Piotra II Petrowicia-Niegosza, który waży bagatela 28 ton ! Sklepienie mauzoleum pokryte złotem.
Sarkofag ze szczątkami władcy znajduje się w niewielkim podziemiu pod pomnikiem.
Jest też platforma widokowa.
Bezpośrednio pod schodami wiodącymi do mauzoleum wkomponowano restaurację w skałę. Ponoć ceny są wysokie, ale ja tam nie korzystałem. Piwo miałem ze sobą ;)
Ok, pora robić odwrót. Mając świadomość, że droga w kierunku Kotoru jest w przebudowie możemy niedotrzeć tam przed zachodem słońca, który jest całkiem bliski. Na razie chłoniemy widoki.
Szkoda tylko tej przejrzystości powietrza...
Od miejscowości Žanjev Do mamy do pokonania sławetne serpentyny do Kotoru. Fajnie, że z góry bo nie wyobrażam sobie pod koniec dnia podjeżdżać tędy ;)
W Kotorze zakupy i jedziemy dalej bo na starówkę i tak nie wolno z rowerem.
Jadąc po nocy pokonujemy jeszcze trochę kilometrów i w Donji Morinj rozbijamy biwak przy opuszczonym domostwie. Tak stromego podjazdu jeszcze podczas tej wyprawy nie mieliśmy....
No i na koniec zdjęcia, dużo zdjęć ! https://photos.app.goo.gl/3bSRCummyFg13X3p9
cdn...
Kolejny dzień pod tym adresem: ==>LINK<==
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz