Strony

czwartek, 25 października 2018

Rowerowy Eurotrip 2018 - Dzień 8 - Przez Czarnogórę do Albanii - 21.07.2018

Noc bardzo przyjemnie spędzona w hamaku. Jednak by zwlec się z niego trzeba było bardzo uważać gdyż miejsce mało odpowiednie by wisieć. Znaczy się wisiało się ok, ale bezpośrednio pod samym hamakiem znajdowały się ostre skały. Cóż poradzić jak jedyne odpowiednie w okolicy drzewa rosną w takim terenie ;)

Tradycyjnie zwijam się zdecydowanie szybciej od Grzesia. By go bardziej zmotywować ruszam szybciej w drogę. Oczywiście daleko nie ujechałem, ale chyba trochę poskutkowało ;)


Okolica dzisiaj wygląda już zupełnie inaczej niż chociażby wczoraj. Typowy krajobraz bałkański tego regionu gdzie góry porośnięte są ubogą roślinnością. Droga, którą wybraliśmy wczorajszego popołudnia to był strzał w przysłowiową dziesiątkę. Nie licząc dużych ciężarówek dostarczających materiał na budowę autostrady ruch tutaj żaden. Krajobrazy też są przednie.





Dzisiaj w zasadzie nie mamy się co śpieszyć. Na ten dzień przypada półmetek czasu, którym dysponujemy i wiemy iż trzeba będzie powoli myśleć o drodze powrotnej. Ale zanim to nastąpi mamy dość długi zjazd do stolicy kraju - Podgoricy. Oczywiście można byłoby zjechać całkiem szybko na sam dół ale jak tu się nie zatrzymać mając takie widoki ?





W dole widać trwającą budowę autostrady. I sporych rozmiarów miasteczko pracowników z Chin.




Dzisiaj również dość szybko wzrasta temperatura powietrza. Pędząc w dół jeszcze tego tak nie odczuwamy, ale jeszcze przyjdzie na to pora. Tym bardziej, że wytracimy grubo ponad kilometr wysokości, a tam na dole będzie panować ukrop.



Pierwsza stacja paliw i trzeba kupić coś do picia bo w sumie wszystko już nam się skończyło. Przez Podgoricę przejeżdżamy ekspresowo. Nawet nie pomyślałem by się zatrzymać i wykonać choć jedno zdjęcie na pamiątkę.
Opuszczając miasto decydujemy się na jakąś bardzo podrzędną drogę przez niewielkie miejscowości kierując się ku granicy z Albanią. W zabitej dechami miejscowości robimy zakupy w markecie. Mijamy też jakieś slamsy na południe od stolicy.




Przejeżdżamy nad rzeką Cijevna. Niesamowicie wygląda ten niewielki kanion wypłukany przez wody tej małej rzeki. A z tego co wyczytałem to w górnym swym biegu to dopiero robi wrażenie płynąc przez wąwóz o głębokości dochodzący do 1000 metrów ! Postanawiamy odpocząć dłuższą chwilę nad jej brzegiem zażywając oczywiście kąpieli. Mimo, że to górska rzeka jej woda ma całkiem wysoką temperaturę. Oczywiście znacznie niższą aniżeli temperatura powietrza i zanurzając się w niej było przyjemnym dla nas orzeźwieniem :)





Jak, że jest trochę czasu to wypuszczam drona na podniebny spacer.




Ogólnie jest nam bardzo przyjemnie, ale cholera trzeba jechać dalej !

Chcemy dzisiaj okrążyć jezioro szkoderskie. W zasadzie chcieliśmy, ale nam się to nie udało ;) Kierujemy się ku granicy.



Tuż za przejściem granicznym wbijamy spragnieni do knajpy przy stacji paliw. I tak jedno, drugie, a potem trzecie piwo... i niestety skończyło się zimne i trzeba jechać dalej :p



Jedziemy w kierunku Szkodry, trzeciego pod względem wielkości miasta Albanii.



Do Szkodry dotarłem rok temu, ale od południowej strony. Wówczas niedane mi było zwiedzić miasto. Tym razem uznałem, że będzie to najdalej na południe wysuniętym miejscem podczas tej wyprawy. Oczywiście dla Grzesia odwiedziny w Albanii są jego debiutem w tym kraju.

Początkowo szukamy bankomatu by wybrać trochę gotówki. Kompletnie nie przekalkulowałem jak jest z przelicznikiem i wybrałem zdecydowanie za dużo. No ale nic, za to dzisiaj trochę zaszalejemy idąc do knajpy na obiad ;)

W zeszłym roku przemierzając Albanię miałem mieszane odczucia jeżeli chodzi o czystość tego kraju. Tym razem trafiliśmy do miasta naprawdę czystego i zadbanego. Już zdecydowanie brudniej było w Czarnogórze, do której zresztą wrócimy zaledwie za kilka godzin.





Wiadomo jakim przywódcą był Enver Hodża, który we wrześniu 1967 roku wydał dekret zakazujący jakiejkolwiek aktywności religijnej w skutek czego Albania stała się "pierwszym ateistycznym państwem na świecie”. W ramach tej polityki zamknięte zostały wszystkie meczety, kościoły i inne instytucje religijne, a wiele z nich po prostu zostało zburzonych. Teraz te świątynie powstają na nowo....





A my postanawiam skosztować tutejszych specjałów w jednej z knajp. Prowadzi je młoda para w wieku około dwudziestu lat. Przez te dwie bite godziny, które tam spędziliśmy ciągle albo chłopak albo dziewczyna przychodzili by zamienić kilka zdań. Na przeciwko nas siedzi ojciec z synem, Czesi. Przyjechali z Jesenika, więc są dla mnie niemal sąsiadami :D

Wypiliśmy po pięć piwek i podobnie jak wcześniej skończyło się schłodzone... Ogólnie nieźle zaszaleliśmy, ale Albania jest jeszcze całkiem tanim krajem, ale to tylko kwestia czasu jak komercja związana z turystyką ją "zepsuje". W każdym bądź razie za tak solidny dwudaniowy obiad tyleż piw, że lepiej o tym już głośno nie mówić zapłaciłem w przeliczeniu na osobę po 84 złote i w tym było 1/3 napiwku ;)







Trochę rozleniwieni ruszamy dalej. Zanim opuścimy miasto trzeba jeszcze wydać resztę gotówki. W markecie wydajemy całą walutę albańską, którą mieliśmy.



Przekraczamy most na rzece Buna i po kilku kilometrach wjeżdżamy ponownie do Czarnogóry w Sukobine. Pierwszy sklep i robimy jeszcze jedne dzisiaj zakupy. Według naszych dzisiejszych zamiarów już nie będziemy mieć takiej możliwości ;)





W miejscowości Katerkolle wdrażamy swój plan i odbijamy w pasmo górskie Rumija. Niesamowite jak wiele tutaj żółwi, których ściągnęliśmy kilka z jezdni ratując je od śmierci pod kolami samochodów.




A my nabieramy mozolnie wysokości. Jest już dość późno i też trochę się dzisiaj rozleniwiliśmy, a tu dość spore podjazdy przed nami.





Bardzo dużo w tej okolicy jeździ samochodów na rejestracjach ze stanów. Przeważają te z Nowego Jorku.
Oczywiście widząc przydrożną restaurację" Panorama" wstępujemy na piwo, a nawet na dwa. Faktycznie niezła stamtąd rozpościera się panorama.




Właściciel bardzo dobrze mówi po polsku i gdyby nie marniutki dystans tego dnia to skorzystalibyśmy z jego zaproszenia na nocleg. Mieliśmy propozycję 10 eurasów pokój lub po prostu jak byśmy woleli to za darmo moglibyśmy rozbić namioty na łące poniżej hotelu ;)

Ale my chcemy jeszcze trochę kilometrów dziś pokonać. Na przełęczy ekipa uwija się budując miejsce odpoczynku dla turystów. Fajny ro punkt widokowy na jezioro szkoderskie. Chociaż przejrzystość powietrza jak to w upalny letni dzień po prostu beznadziejna ;P






A my teraz jedziemy tak trochę na siłę. Lenistwo coraz bardziej się nam udziela. Droga raz wiedzie w dół by po chwili stromo piąć się do góry. Jeszcze w jednym niewielkim sklepiku Grzesiu robi zakupy. Już po zachodzie słońca na drodze  spotykamy stwora.....




Niesamowitych rozmiarów to pasikonik, którego miejscowy chłopaczek nazwał karkalec nie potrafiąc znaleźć nazwy w języku angielskim. Zresztą my również byśmy nie potrafili ;)

A my jeszcze za dnia decydujemy się rozwiesić hamaki. Zasypiamy jednak późno bo trzeba było opróżnić jeszcze pól litra, które kupiłem na granicy Czarnogóra/Albania ;)





Tradycyjnie więcej zdjęć w galerii:  https://photos.app.goo.gl/eqViuGnA18ceErbn7

cdn...

Dzień dziewiąty pod tym ==>LINKIEM<==

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz