Strony

piątek, 5 października 2018

Rowerowy Eurotrip 2018 - Dzień 7 - Ostatni dzień przez Serbię. Witaj Czrnogóro ! - 20.07.2018

To była bardzo przyjemna noc. I choć nad ranem odczuwałem już delikatny chłód nie mogłem narzekać na sen. Gdybym w tym momencie dowiedział się, że te okolice zamieszkują niedźwiedzie to nie było by już tak spokojnie ;)

Zakładałem, że jak położymy się spać wcześniej to i z automatu zwleczemy się następnego dnia wcześniej, ale tak nie było. Wina to Grzesia, który ma w swoim rozkładzie wypić przed snem dwa piwa lub 0,7 litra wina. Wczoraj chciał kupić wino, ale okazało się, że jest droższe w przeliczeniu na PLN jakieś 2 złote niż litrowa rakija ! No i uznał, że trzeba myśleć ekonomicznie ;) Trochę porządziliśmy wieczorem i teraz wiem dlaczego jemu jest tak ciężko wstawać z rana bo i ja mam dziś ten problem !




Jesteśmy na prawie 1600 metrów i według poziomic na mapach jest to najwyższy punkt w okolicy. Ma początek musimy podjechać kilkanaście metrów bo tak naprawdę nocowaliśmy pod szczytem gdzie były odpowiednie drzewa na rozwieszenie hamaka.

Droga nam coraz bardziej zanika, a kilka razy się rozwidla i dopada nas zwątpienie, którą jechać. Dwa razy musimy się wracać bo gps pokazuje, że zboczyliśmy z trasy. Na mapach jest zaznaczona tylko jedna ścieżynka, a i tak jej przebieg sporo odbiega od rzeczywistości.




Na mapie widnieje nazwa miejscowości Ticje Polje. Czasami widujemy niewielkie tabliczki z tą nazwą wskazujące kierunek jazdy. Powoli wypogadza się. Powoli bo powoli, ale przemieszczamy się naprzód. I gdyby nie ta zmiana w pogodzie oraz coraz ciekawsze widoki to po prostu byłbym wkur....., że tak mało nam przybywa kilometrów na liczniku.





W dali widać jakąś niewielką osadę. To właśnie ta, do której zmierzamy.



Niesamowite miejsce !





Żeby nie było tak całkiem łatwo to trasa funduje nam konkretny podjazd. Właśnie teraz jakaś duża fadroma równa drogę i miejscami jest dość sporo luźnego materiału, który trochę utrudnia jazdę.

Widoki ciągle świetne !

Mam to szczęście, że często na podobnych eskapadach spotykam Jelonka Rogacza :)




No i teraz następuje konkretny zjazd. Taki przez, który hamulce osiągają bardzo wysoką temperaturę. Wytracamy sporo metrów w dość krótkim czasie. Docieramy do Brodareva. Miasto leży nad największym dopływem Driny - rzeką Lim. Doliną przebiega główna droga łącząca Serbię z Czarnogórą. Spodziewałem się sporego ruchu na tej trasie i tak właśnie było. Zauważyć można było, że najwięcej pojazdów jest typu TIR.
Odwiedzamy jeden market lokalnej sieci. Spore to zapasy bo spore mamy aktualnie potrzeby ;)




Do granicy mamy kilkanaście kilometrów widokową trasą wiodącą przełomem rzeki Lim. Droga trochę niebezpieczna, ale o dziwo ruch na drodze jakby ustał. Tylko czasami przemknie jakiś pojedynczy TIR lub kilka aut osobowych.



Okazuje się, że na przejściu granicznym kolejka chyba na dwa kilometry. I nic się nie posuwa bo ludzie po prostu spacerują obok. Wśród stojących w kolejce wielu naszych rodaków udających się na upragniony urlop. Proponują nam nawet kawę, ale przecież my na rowerach się przeciśniemy no nie ? ;)



Odprawa na granicy w naszym wypadku jest samą przyjemnością. I aż żal mi tych ludzi stojących w kolejce bo zanosi się, że spędzą w niej kilka godzin.

A my wkraczamy na terytorium Czarnogóry. Dość sprawnie dostajemy się do miasta , Bijelo Polje.




Kolejne w dniu dzisiejszym zakupy i jedziemy dalej na południe. Ruch na drodze wzrasta i kombinujemy jak tu dalej jechać by było bezpieczniej i przede wszystkim ciekawiej. Wszystkie opcje wydają się być znacznie trudniejsze. Od Mojkovaca jedziemy już wzdłuż rzeki Tara.





Za miastem postanawiajmy się wykąpać. Nie wiem dlaczego, ale za każdym razem gdy latam dronem to Grzesiu akurat na zdjęciach jest w trakcie jedzenia ;p





Zajebista opalenizna no nie ? :D

W Kolasinie jesteśmy już dość późno. Już wcześniej zdecydowaliśmy, że odbijamy na podrzędną drogę i wiemy iż to ostatnia miejscowość gdzie możemy zrobić zakupy. Robimy spore bo musi nam wystarczyć na wieczór i na poranek dnia następnego. Przy okazji poszukiwania sklepu robimy objazd miasta. Takie trochę bez rewelacji.





Zjeżdżamy z M-2 i jedziemy kawałek R-13 do miejscowości Matesevo gdzie kończy się droga. Właściwie to przechodzi w taką podrzędną o jaką właśnie nam chodzi. Ciągle jedziemy wzdłuż rzeki Tata, której koryto jest coraz węższe.  Od teraz będziemy jechać wzdłuż budowanej aktualnie autostrady na południe kraju do stolicy - Podgoricy. Miejscami na drodze spory syf naniesiony przez ciężarówki. Bardzo się pyli, tak że aż w oczy szczypie.





W jednej niewielkiej miejscowości idziemy do knajpy na piwo. Na jednym się nie skończyło. Tracimy sporo czasu, ale za to naładowaliśmy telefony i skorzystaliśmy z wifi. Dystansu i tak już dziś za bardzo nie poprawimy bo droga pnie się coraz bardziej pod górę.
Z Suvo Polje męczymy się na zjeździe za zdezelowaną ciężarówką wiozącą drewno. Nie ma sposobności by ją wyprzedzić bo droga bardzo kręta, a ciężarówka podnosi straszne tumany kurzu w powietrze.

Po zjeździe ponownie podjazd i to konkretny. Postanawiamy, że gdzieś na górze na przełęczy zatrzymujemy się na noc. Jak postanowiliśmy tak też uczyniliśmy. Na przełęczy rozdzielamy się i każdy szuka jakiegoś miejsca gdzie będą jakiekolwiek drzewa by rozwiesić hamaki. Z tym jest problem bo roślinność bardzo się już zmieniła i w przewadze są cierniste krzewy. Na szczęście udaje się wynaleźć jakieś dwa skarłowaciałe buki i jesteśmy uratowani ! ;)



Dziś dystans ponownie marny, ale tendencja jest poprawkowa ;)





Pełna galeria pod adresem: https://photos.app.goo.gl/9CqhtxPzKX9vfDsMA

Dzień ósmy pod tym ==>LINKIEM<==

cdn...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz