Budzę się skoro świt. Spało mi się całkiem dobrze, mimo że tuż obok szumi dość spory wodospad. Dziś śniadanko jem leżąc jeszcze w hamaku. Ociągam się z wyruszeniem w drogę. Gdzieś tam w głowie krąży myśli, że przecież dzisiaj trasa wzdłuż Innu w dół jego biegu, więc nie ma potrzeby się śpieszyć 😉 Zresztą trasa jest doskonale mi znana. Dziś do pokonania mam znaczną część Tyrolu Północnego.
A pogoda o poranku rewelacyjna !
Miejsce, z którego dziś startuję to jeszcze wąski przełom gdzie płynie Inn.
Z czasem jak przybywa mi kilometrów na liczniku, dolina którą płynie rzeka coraz bardziej się rozszerza. Mötz i kościół na wzniesieniu ładnie wyglądają na tle Alp. Na tyle to ciekawy widok, że puściłem Juniora w przestworza 😀
Przy ścieżce rowerowej spotykam kozicę.....
Dolina coraz bardziej się rozszerza. Odwiedzam Stams. Bywałem tu w przeszłości wielokrotnie. Dziś moim celem są zakupy 😊
Z daleka widoczny jest tamtejszy klasztor cysterski z XIII wieku. Po przebudowie w XVIII wieku nadano mu wygląd w stylu baroku.
Wspominając Stams warto tutaj nadmienić, że znajduje się tu słynna szkoła Skigymnasium, do której uczęszczają młodzi austriaccy sportowcy. Jej wychowankami są m. in. znani skoczkowie narciarscy Toni Innauer, Andreas Goldberger, Martin Höllwarth, Ernst Vettori, Gregor Schlierenzauer, Heinz Kuttin, Andreas Widhölzl czy Andreas Kofler 😉
Zatrzymuję się nad rzeką by zjeść sobie drugie śniadanie.
Teraz już prosta droga do największego miasta Tyrolu Północnego - Innsbrucka.
Miasto odwiedzałem już w przeszłości. Tym razem miałem tylko przez nie przejechać, a że stare miasto jest na mojej trasie to oczywiście przypadkowo o nie zahaczyłem 😉 Szkoda tylko, że trwają tam jakieś prace remontowe.....
Po bardzo krótkim pobycie w mieście ruszam w dalszą drogę wiodącą ciągle to w bliższej, a to w większej odległości od Innu.
Ciekawostką są poustawianie urządzenia, które zliczają przejeżdżających rowerzystów. Ja jestem numerem 404 w dniu dzisiejszym😋
Jazda rowerem doliną Innu to sama przyjemność. Ścieżek i tras rowerowych tutaj jest na bogato 😀
Wbrew temu co myślałem nie jest tak łatwo pokonywać kolejne kilometry. Możliwe, że to efekt wczorajszej trasy, która była dość trudna. W każdym bądź razie ciężko będzie wykręcić dzisiaj dobry dystans tym bardziej, że prognozy mówią o tym, że popołudniu mają wystąpić burze. A w górach wiadomo jak szybko zmienia się aura i jak niebezpieczne są burze.
Około 17tej w okolicy Jenbach widać jak tworzy się komórka burzowa.....
Zmiana pogody następuje bardzo szybko. Od zachodu gonią mnie burzowe chmury.....
Nawałnica dopada mnie w Kundl. W ostatniej chwili udało mi się schować na zadaszonym moście, choć i tak trochę zmokłem bo przy tak porywistym wietrze deszcz padał niemal poziomo 😂
Takie przeczekiwanie aż przestanie padać wiąże się zawsze ze stratą czasu. Nie inaczej było i tym razem.
Gdy tylko przestaje padać ruszam dalej, ale nie jest przyjemne jak z kół chlapie po wszystkim woda. Dlatego jadę wolniej aniżeli bym mógł.
Przed 20tą docieram do Kuffstein. Zatrzymałem się tylko raz nad brzegiem rzeki skąd był ładny widok na wizytówkę miasta - twierdzę Kufstein znajdujący się na 90 metrowej skale nad samym brzegiem Inn.
Duży aparat już dawno wylądował w sakwach. Posiłkowałem się jedynie malutkim kompakcikiem oraz telefonem.
Dziś chciałem dotrzeć do Rosenheim, ale byłem świadom, że może mi się to nie udać. Jadę ile sił w nogach brzegiem Innu. Widać, że ciągle gdzieś nad górami wiszą chmury burzowe i mogłem się tylko spodziewać, że mogą ruszyć w moim kierunku w każdej chwili....
Przejeżdżam przez granicę austriacko-niemiecką i przez niewielkie miejscowości, jak mnie trasa rowerowa prowadzi jadę na północ powoli oddalając się od Alp.
Niestety jak przypuszczałem chmury burzowe w pewnym momencie ruszają znad gór w moim kierunku. Szybko w akcie desperacji zatrzymuję się w pierwszym lepszym zagajniku i pierwsze co to rozwieszam płachtę biwakową by nie padało na kark. Rozłożenie reszty biwaku było już formalnością 😉
Mimo wczesnej pory dzień dla mnie się skończył...
Dystans: 190,97 km
Czas: 09:50:00
Średnia: 19,42 km/h
Maksymalna: 47,99 km/h
Max. Wysokość: 733 m n.p.m.
Suma podjazdów: 318 metry
c.d.n......
Ciekawe czy ten licznik zliczyłby np. hulajnogę jako rower? :D
OdpowiedzUsuń