Nie wiem ile pospałem, ale zostałem wyrwany ze snu przez ujadające psy i strzały. Od razu skojarzyłem to z polowaniem. Przez dłuższy czas nasłuchiwałem odgłosów i zdałem sobie sprawę, że psy naganiając zwierzynę kręcą się coraz bliżej. Oczywiście mało prawdopodobne by gdzieś na mnie trafiły lub co gorsza znalazła mnie jakaś zabłąkana kula ponieważ rozbiłem się w bardzo bliskiej odległości od zabudowań. Jednak wolałem nie ryzykować, więc bardzo szybko zwijam obóz i postanawiam przenieść się w bardziej bezpieczne miejsce. Jadę do Warty. W koło snują się gęste mgły, ale tylko przy samym gruncie. W mieście postanawiam się jeszcze na jakiś czas przespać.
O świcie budzą mnie wrony zamieszkujące drzewa w parku. Zbieram się do drogi. Dzisiaj trzeba dotrzeć już do domu 😉
Warta uzyskała lokację miejską w 1255 roku. Była miastem królewskim Korony Królestwa Polskiego. W 1467 r. założono tu klasztor Bernardynów istniejący po dziś dzień i mający znaczny wpływ na życie kulturalne i duchowe Warty.
O tak wczesnej porze miasto jeszcze śpi. Jedynie czasami ktoś cicho przemknie ulicą wyprowadzając swojego pupila....
Niedzielny poranek to zupełnie puste drogi, nawet te krajowe 😉
Już od samego rana słońce niemiłosiernie praży. To będzie naprawdę upalny dzień....
W Brzezinach w tamtejszym kościele św. Krzyża właśnie trwa poranne nabożeństwo. Ciekawie wygląda stara remiza ochotniczej straży pożarnej.
Jadąc dalej drogą numer 449 przejeżdżam przez kilka mniejszych miejscowości jak Ostrów Kaliski .
Przy skrzyżowaniu z drogą na Kraszewice stoi pomnik upamiętniający mieszkańców okolicznych miejscowości zamordowanych we wrześniu 1939 roku przez hitlerowców.
W Grabowie nad Prosną robię zakupy, ale nawet aparatu nie wyciągam. Robię to dopiero w Ostrzeszowie na rynku.
Ostrzeszów było miastem królewskim na szlaku handlowym Wrocław–Kalisz–Toruń. Prawa miejskie otrzymało już w 1260 roku. W XIV w. wzniesiono zamek i otoczono miasto murami.
Zamek został zniszczony podczas najazdu szwedzkiego. Nie dokonali tego Szwedzi tylko obrońcy, którzy nie chcieli by obiekt wpadł w ręce przeciwnika po prostu go wysadzili.... Pięciokondygnacyjna, 24-metrowa wieża wzniesiona została z cegły na planie kwadratu. Na wysokości 11 m przechodzi w ośmiobok. Baszta zamkowa była wieżą strażniczą i mieszkalną, ale i wieżą ostatecznej obrony.
Ostrzeszowski ratusz to obecnie siedziba muzeum. Obiekt wybudowano w 1840 roku.
Pokręciłem się jeszcze chwilę w okolicy centrum i lecę dalej na Kobylą Górę.
Zanim dotarłem do Kobylej Góry zdążyłem złapać "kapcia" w przednim kole. W sumie to nic nie przebiłem tylko puściła łatka w tym upale..... Szybko uporałem się z wymianą i gonię do Kobylej Góry.
Miejscowość w przeszłości była miastem. Status ten straciła w XIX wieku. Postanawiam tu zjeść posiłek, a przy okazji podładować sprzęt elektroniczny. Szkoda, że na dawnym rynku nie ma ani kawałka zacienionej przestrzeni. Promienie słoneczne wypalają mi skórę, a powietrze jest tak nagrzane, że ciężko się oddycha..... 🌞
Przez Syców przejeżdżam rozpędem. Teraz kieruję się na Bierutów.
Pierwotna nazwa osady Lignica w akcie lokacyjnym z 1266 r. zmieniona została na Fürstenwald. Ta jednak nie przyjęła się i miasto występowało w dokumentach jako
Beroldi villa, civitas Beroldi, Beroldestadt, Berolstadt, Berolstat,
Bernhardsdorf. Od XIV w. w użycie weszła nazwa Bernstadt, Bernstad oraz
jej spolszczenie Bierutów i Bierutowa. Nazwa miasta przechodziła, więc sporą ewolucję 😉
Miasto zostało niemal całkowicie zniszczone przez sowieckie oddziały opuszczające Bierutów już po zakończeniu działań wojennych. Wiele zniszczeń widocznych jest po dziś dzień....
Po zamku pozostała jedynie wieża. Zachowały się również częściowo mury obronne.
Podobnie jak i po zamku tak i po ratuszu pozostała jedynie wieża.
Kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej jest budowlą w stylu gotyckim, posiadającą barokowe wyposażenie, murowana, wzniesiona z cegły.
Już poza obrębem murów miejskich stał kościół ewangelicki. Była to świątynia pw. Świętej Trójcy, obecnie ruina. Co ciekawe kościół powstał jako cmentarny na znacznie wcześniej istniejącym w tym miejscu cmentarzu.
Jadę dalej....
Do domu coraz bliżej to i tereny coraz bardziej mi znane. Podążam w kierunku Brzegu. Dość mocno podkręcam tempo bo mam nadzieję, że dotrę do domu jeszcze za dnia.
W Brzegu zrobiłem zdaję się tylko jedno zdjęcie..... 😁
Za to w Grodkowie już znacznie więcej. Puściłem w przestworza Juniora 😉
No i dłuuuuga do domu ! Pozostało mi niespełna pięćdziesiąt kilometrów do pokonania.
Już dawno tak wcześnie z wyprawy nie wróciłem 😋
Poza jednym dniem pogoda dopisała i to bardzo. Można powiedzieć, że takiej aury to się zupełnie nie spodziewałem. W każdym bądź razie prognozy mówiły co innego aniżeli było w rzeczywistości 😉
Przez te cztery dni udało się wykręcić przyzwoity dystans. Osiągam 834 kilometry ! To bardzo dużo patrząc jak mało w tym roku przemierzyłem na dwóch kołkach 😊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz