Strony

piątek, 15 lipca 2022

Opolska Pętelka 2022 - 17-18.06.2022

 Tym razem wyjątkowo zmiana w relacji na blogu. Do tej pory opisywałem swoje rowerowe i piesze wycieczki. W tym wpisie będzie relacja z ultramaratonu. Zostałem zaproszony do uczestnictwa, ale jako fotograf choć i nutka rywalizacji również się pojawiła 😉

Ultramaraton "Opolska Pętelka" Odbył się po raz pierwszy w historii i jest zarazem pierwszą tego typu imprezą w województwie opolskim. Organizatorem jest Fundacja NaKole.

Trasa została tak wytyczona by uczestnicy poznali najbardziej ciekawe miejsca w województwie. Trochę się wymęczyli po górach Opawskich by następnie odpocząć na bardziej płaskich terenach. 

Jedni przyjechali po to by walczyć o jak najlepsze miejsce, a inni walczyć o to by pokonać własne słabości i dotrzeć w wyznaczonym limicie czasu do mety.

Uczestnicy 412 kilometrów muszą pokonać w maksymalnie 60 godzin. 

Start wyznaczono na 06:00 17 czerwca w Paczkowie. Tutaj też zlokalizowana będzie meta.

Tego typu imprezy stają się ostatnimi czasy coraz bardziej popularne. Nawet organizatorzy nie zakładali, że będzie tak duża frekwencja. Oczywiście nie wszyscy z zapisanych dotarli na linię startu, ale i tak było sporo osób 💪😀


Odbieram pakiet startowy, przypinam numer na kierownicę i czekam jak pozostali na start, a ten się opóźnia bo spóźnia się radiowóz, który ma pilotować peleton przez miasto.....

Z niemal pół godzinnym opóźnieniem ruszamy. Znaczy się peleton rusza przez miasto. Ja na razie robię zdjęcia. Pierwszych zawodników doganiam przed rynkiem.



Policja eskortuje peleton do Kamienicy. Mi w tym czasie udaje się doścignąć czoło peletonu, a nawet wyjść na prowadzenie. I było to ostatni moment gdy tam się znalazłem bo teraz skupiam się na robieniu zdjęć 💪😉



Odbijamy na Gościce. Rozpoczyna się ściganie.... nie dla mnie. Ja co chwila się zatrzymuję  robić zdjęcia. Przynajmniej teraz mogę porobić więcej zanim peleton się mocno rozciągnie ..... Za Gościcami zaczynają się pierwsze trudności. jeszcze dzień wcześniej organizator kosił tutaj trasę 😁 Nad Gościckim Potokiem kilka osób zaliczyło wywrotkę....



Za miejscowością Lisie Kąty zatrzymuję się na ponad pół godziny. Cel to oczywiście zdjęcia no i wypuszczam Juniora. Dronem, też porobiłem kilka zdjęć oraz filmów....






Peleton się już bardzo mocno rozciągnął. Teraz skupiam się również na zdjęciach krajobrazu. Pogoda dzisiaj jest rewelacyjna ! 



Do Kałkowa kilku uczestników udaje mi się wyprzedzić. Z Łąki do Jarnołtowa jedziemy wśród pól....




Następnie kierujemy się dalej czerwonym szlakiem do Głuchołaz. Na tym odcinku następuje przerwa w zdjęciach bo chcę wyprzedzić większą liczbę uczestników 😉

Wspinamy się Głównym Szlakiem Sudeckim na Przednią Kopę pod tamtejszą wieżę. Tu był jedyny odcinek gdzie musiałem wprowadzać rower. Bo raz, że stromo, a dwa, że luźny tłuczeń na drodze i trzy, że bardzo obciążony jadę 😁

Potem to już poezja do Jarnołtówka.....



W Jarnołtówku ostatnia okazja na dość długi czas by zrobić zapasy czegoś do picia w sklepie. Przez dłuższy czas nie będzie nic na trasie... No chyba, że się zjedzie z wytyczonej trasy 😉

I rozpoczynamy podjazd na Mokrą Przełęcz pod Biskupią Kopą. Jest to najwyższy punkt na całej trasie.





 Później szybki zjazd do Pokrzywnej. Dzień wcześniej tędy jechałem sprawdzając trasę. Teraz za mało korzystałem z hamulców i na jednym  krawężniku tak dobiłem amortyzatorem, że wyrwało mi uszczelniacz i zeszło prawie całe powietrze....😏 Od tego momentu miałem problemy na byle nierówności bo nie mając sprawnego amora musiałem bardzo uważać na każdej, nawet najmniejszej dziurze.....

W każdym bądź razie dalej jedziemy na Dębowiec i przez Prudnicki las do Trzebiny...


Przejazd przez Las Trzebiński to sama przyjemność. Stąd przez Krzyżkowice, Dytmarów, Laskowice i Racławice Ślaskie niewiele się zatrzymuję.


Za Pomorzowiczkami spotykam organizatora Łukasza. ucinamy sobie pogawędkę i lecę dalej.....

W zasadzie od teraz niewielu uczestników widzę na trasie. Jak już kogoś spotkam to ciągle są to te same osoby. ....

Z Racławic Śl. trasa wiedzie po dość łatwych terenach. W Gołuszowicach udaje się trafić na otwarty sklep. Mus to zrobić zapasy na dalszą trasę.

 Od Pielgrzymowa już zaczynają się większe trudności na trasie....





Odcinek od Pielgrzymowa do Branic wiedzie po niezbyt wysokich wzgórzach wschodniej części Gór Opawskich. Może i niewysokich, ale przy takim zmęczeniu po dzisiejszym dniu nieźle dających już w kość. Mozolnie zdobywam kolejne podjazdy. 

Podjazdy na szczyty Gołąbki, Kawarz, Garbatkę czy Baranią Górę odbijają się mocno na mojej kondycji.Organizator tak wytyczył trasę ultramaratonu, że trafiały się przejazdy przez pola uprawne kukurydzy, rzepaku czy pszenicy 😉





 Po zjeździe do Branic trzeba zjechać kawałek do marketu by zrobić zakupy. Jest już późno i nie wiadomo czy jeszcze dzisiaj trafi się ku temu okazja  😀 Teraz przed uczestnikami jeszcze kawałek trasy w kierunku południowym. Łatwo było nawet dojrzeć miasto Opawę tuż za granicą... Najbardziej na południe wysuniętym punktem trasy jest miejscowość Wiechowice. Teraz będzie już jazda w kierunku północnym. 


Bardzo liczyłem, że popołudniu wiatr ucichnie bo o ile przez cały dzień podmuchy pomagały plecy tak po zmianie kierunku jazdy mogłoby być nieciekawie. Na szczęście reguła wiatrów na tych terenach się sprawdziła i wiatr niemal ustaje. Dzięki temu człowiek zaoszczędzi sporo sił.

Z Pilszcza przez Lubotyń, Kozłówki do miejscowości Czerwonków jest sporo odcinków szutrowych i sporo podjazdów. Trafiały się polne drogi zupełnie zarośnięte czy stare poniemieckie wyłożone z kamienia polnego na których koła się nieźle ślizgały. Ja jechałem na mtb, ale co mają powiedzieć osoby na gravelach ?




Przede mną Baborów. Teraz będzie bardzo długi i dość łatwy odcinek. Sęk w tym, że człowiek już nieźle wymęczony i o tej porze przychodzi mały kryzys. Za Baborowem moja prędkość spada bardzo drastycznie. Muszę się zatrzymać i zjeść normalny posiłek by mieć energię na dalszą trasę. Bardzo też chciałem zdążyć na ostatni prom, którym będę mógł się przeprawić na drugi brzeg Odry. Z tym według szacunków nie powinno być problemów 💪

 Zaraz za Baborowem pęka pierwsze 200 km trasy...



Nabierając sił do dalszej jazdy jakoś dowlokłem się do Polskiej Cerekwi. 



W Jaborowicach wpadam na genialną ścieżkę rowerową poprowadzoną po dawnej tracie kolejowej. Od razu przybywa mi energii i chęci do dalszej jazdy 😀💪 Trasa ta kończy się w Kędzierzynie Koźlu. 

Pozostaje mi teraz odcinek do przeprawy promowej Mechnica-Zdzieszowice. Trochę mnie wytelepało na kamienistych leśnych drogach. Docieram niestety kilka minut po przedostatniej przeprawie. Mam jeszcze jeden kurs na drugi brzeg, ale będzie to dopiero za niemal godzinę o 22:30 ! 



Przez tą godzinę czasu zjadłem spokojnie kolację. zjechało się też jeszcze sześcioro innych uczestników. Trochę porozmawialiśmy. Niektórzy ustawili się na to gdzie i jak spędzą nadchodzącą noc.

Gdy ruszał prom dociera jeszcze dwójka uczestników.Wszystko się tak szybko dzieje, że nie wiem jak to się stało, ale zostawiam plecak na przystanku.....

Ja z jeszcze jednym uczestnikiem jadę na Górę Świętej Anny. Tuż pod szczytem zdaję sobie sprawę, że zostawiłem plecak po drugiej stronie Odry.... Nagle wykrzesam z siebie tyle energii, że teraz to bym chyba wszystkich przede mną wyprzedził i wpadł na linię mety jako pierwszy 😁 Niestety moją głowę zaprząta myśl czy plecak jest jeszcze tam gdzie go pozostawiłem....

Postanawiam zaryzykować i uderzyć na jaz w Januszkowicach. Normalnie wiedzie tam trasa rowerowa, ale od dłuższego czasu trwa tam remont. Wpadam jak błyskawica. Stróż na bank śpi bo nikt mnie nie zatrzymuje. Szybko przenoszę rower na drugą stronę gdzie stoi kolejny stróż i jest wielce zdziwiony, że mnie przepuszczono 😆 Teraz jeszcze kawałek po kamienistej drodze do przeprawy i jest ! Plecak leży spokojnie tam gdzie go pozostawiłem... uffff... Wszystko jest w należytym porządku.

 Sęk tylko w tym, że w plecaku znajdował się lokalizator gps, który zapisywał trasę przejazdu i na koniec nie pokazał, że byłem na GSA no bo leżał sobie spokojnie na przystanku 😂 postanawiam polecieć na Krapkowice i dalej an Gogolin gdzie niedaleko Ligoty Dolnej wskakuję na kilka Godzin w śpiwór by się zdrzemnąć... 

Następnego dnia ruszam w momencie gdy wstaje słońce 😀



Ruszam....

Lasami na Kamień Śląski, Otmice i Kosorowice.

Od rana jakoś nie mam ochoty do robienia zdjęć. Dziś lokalizacja innych uczestników o dziwo działa i widzę gdzie który jest. Uświadamiam sobie, że będzie naprawdę bardzo trudno kogokolwiek dogonić, a i mnie nie za bardzo będzie miał kto doścignąć tak bardzo stawka jest rozciągnięta. Postanawiam, że jadę swoje. 

W Opolu przerwa na foto i by polatać dronem. No i jakieś zakupy trzeba zrobić. 




Później dość szybki odcinek na Chruścinę i Dąbrowę. Przez lasy i wśród leśnych jezior wśród których największe to Sęgów jadę na Szydłowiec Śląski.


W okolicach Graczy zaczynają się większe trudności. I to nie tylko ze względu na pofałdowany teren gdzie trafia się całkiem sporo wymagających podjazdów ale i na wzgląd na coraz wyższą temperaturę powietrza. Dziś zapowiadają grubo ponad trzydzieści stopi Celsjusza ! Będzie się działo !


 Od miejscowości Rogi jest trochę wytchnienia. Po asfaltach i polnych szutrach jedzie się szybko i przyjemnie. I tak aż do Kopic gdzie trasa wiedzie przez park przy ruinach tamtejszego pałacu.


Na rondzie w Grodkowie łapię kapcia. Początkowo tylko dopompowałem powietrze, ale w końcu trzeba dętkę zmienić 😉 

Temperatura przekracza już 30 stopni. Organizm już to odczuwa. 


Przez bardzo długi czas trasa wiedzie po zielonym szlaku z Grodkowa aż do miejscowości Dębowiec pod Ziębicami. Tak więc Opolska Pętelka zahacza odrobinę województwo dolnośląskie 😉 Ale to bardzo dobry ruch ze strony organizatora bo trasa wiedzie dzięki temu po bardzo urozmaiconym i dość wymagającym terenie. Przyznam, że nieźle dał mi w kość ten odcinek.... Na szczęście do mety już coraz bliżej 




Dopiero w Starczówku udaje się trafić na sklep gdzie można kupić w końcu coś do picia. Do mety już coraz bliżej. Pozostało raptem przejechać dwie i aż dwie miejscowości. 

Jeszcze tylko pętelka po centrum Paczkowa i wpadam na linię mety ! ufffff.....



Jeszcze tylko umyć rower, odebrać pamiątką koszulkę i medal i można odpoczywać 💪😎



Podsumowując cały ultramaraton, trasę, jego organizację to są tylko same pozytywy. Ekipa fundacji NaKole spisała się na medal i to właśnie Oni powinni takowy dostać !

Ja wiem tylko jedno.... Jeżeli będzie taka okazja to na pewno wezmę udział w kolejnej edycji, a chodzą słuchy, że takowa jest w planach 😀

Ale może następnym razem wezmę udział w formie bardziej sportowej rywalizacji, a nie jak tym razem jako VIP i fotograf 😁

I jeżeli kogoś interesuje większa liczba zdjęć z całej imprezy to podsyłam linka do albumu: 


Galeria Opolska Pętelka


1 komentarz: