Strony

piątek, 5 stycznia 2024

Rowerowy Eurotrip 2023 - Dzień 17 - 12.07.2023

 Pobudka !

Nastaje ostatni dzień wyprawy. Dziś trzeba dotrzeć do domu, a kilometrów sporo bo przeszło 250 ! Pogoda nie będzie rozpieszczać. Już ze snu wybudzają mnie odległe grzmoty. Nawet dobrze bo szybko ruszę w trasę.

Szkoda, że ludzie nie szanują takich miejsc jak ta wiata, w której spędziłem noc. Kiedyś był tu panel solarny i akumulator gdzie można było sobie podładować np. telefon. Teraz wszystko zostało wypatroszone 😕


Szybko ruszam w trasę. Kontynuuję jazdę po ścieżce rowerowej do Nowego Miasta nad Wagiem. Wschodzi słońce i to by było na tyle bo właśnie zmienia się diametralnie pogoda. Dookoła mnie są burze i tak naprawdę nie wiem, z której strony zaatakuje mnie nawałnica. To tylko kwestia czasu jak zacznie lać.....




Ulewa łapie mnie przed miastem. Nawet nie zdążyłem założyć kurtki tak mnie zaskoczyła burza ....😏 W mieście robię zakupy i kieruję się już ku granicy z Republiką Czeską. Najłatwiejszej trasy to żem nie wybrał. O ile do granicy jest jeszcze znośnie to już po Czeskiej stronie zaczyna się wymagający podjazd. Muszę wjechać na ponad 600 metrów na przełęcz. Później to już będzie z górki.... dosłownie i w przenośni 😉 Udaje się ustanowić oficjalny rekord prędkości podczas tego tripu 77,9 km/h !




Przez Hluk docieram do miasta Uherské Hradiště gdzie standardowo podjeżdżam na rynek.






Aura w najbliższym czasie ma być bardzo sprzyjająca do jazdy rowerem. W dłuższej perspektywie czasu nie widać opadów na horyzoncie. Jednak późnym popołudniem ma przejść front z nawałnicami, ale to jak będę już bliżej Jesioników. Wówczas będę się tym martwić. Teraz staram się wykorzystać dobrą pogodę i pokonać jak najwięcej kilometrów. Z racji tego, że po raz kolejny przychodzi mi przemierzać niemal te same trasy to i wiele zdjęć nie robię. Ot tak bardziej dla zasady i po prostu by było co wstawić tu do relacji 😜
Na razie to robię pierwsze zakupy w Czechach i lecę już wzdłuż kanału wodnego Baťův .   





Od miasta Napajedla do Kromeryża podążam już wzdłuż rzeki Morawa( tej co ma swe źródła pod szczytem Śnieżnika). Robię kolejne zakupy i uderzam na Chropyně




Coraz bardziej się śpieszę przez co prawie zdjęć nie wykonuję. Mimo, że przejeżdżam niemal przez centrum Ołomuńca to nie zrobiłem nawet jednego zdjęcia. Dopiero gdzieś na obrzeżach miasta robię przerwę na posiłek. Musi się wchłonąć by mieć energię przed najtrudniejszym odcinkiem dzisiaj 😉




Do Šternberka jadę po mojej najbardziej ulubionej trasie rowerowej 💪😀 




Niestety tutaj się kończy sielanka. Już widać nadciągającą zmianę pogody. Staram się możliwie jak najszybciej przemieszczać. Mam całkiem przyzwoity czas jak na już pokonaną trasę i w sumie niewiele kilometrów do domu. Jedyną przeszkodą są Jesioniki. Choć powinienem tu raczej napisać pogoda.....

W drodze do Rymarova łapie mnie ulewa. Pada przez niemal godzinę czasu. Jednak jest to bardzo cieplutki deszcz i powiem szczerze, że nawet to mi się bardzo fajnie jechało. Ważne było aby zabezpieczyć sprzęt i całe bagaże. A przed samym miastem wyszło nawet słońce na moment ! 😃 I od razu się przyjemniej jedzie ! Jednak chmury wkoło nie wróżą niczego dobrego....






Udaje się mi sprawnie przejechać najwyższą dzisiaj przełęcz Hvezda. Później szybki przejazd do Vrbna pod Pradziadem. Zastanawiałem się tam czy poczekać na rozwój wypadków czy jechać dalej z niewiadomą. W koło dosłownie wszędzie się błyska i bardzo złowieszczo grzmi. Wiadomo, że w górach jest bardzo niebezpiecznie podczas burzy. Mimo to decyduję się ruszyć dalej w ostatni etap do Hermanovic... To był niestety mój błąd bo dopada mnie istne oberwanie chmury. Zawracam z powrotem do Mnichova schować się pod wiatą turystyczną. Co z tego jak kompletnie przemokłem, a i sama wiata za bardzo przed deszczem i wiatrem nie chroniła. Zrobiło się strasznie zimno. Straciłem przeszło półtora godziny czasu siedząc pod wiatą i zamiast po dziesiątej do domu docieram dopiero po północy...

W ten oto taki sposób zakończyła się ta moja rowerowa wyprawa 💪😎 Oczywiście nie mogło być inaczej jak najdłuższy dystans na sam koniec, ale już przyzwyczajony jestem. Za każdym razem tak wychodzi 😋


Statystyki dzień 17(ostatni):

Dystans: 250,28 km
Czas jazdy: 14:53:22
Średnia: 16,80 km/h
Max: 77,90 km/h
Suma podjazdów: 1868 m
Wys. maks: 851 m n.p.m.

Bez mapki się obyć nie może 😉


I tak na sam koniec krótko podsumowując cały wypad.
Był to mój drugi pod względem pokonanych kilometrów wypad rowerowy. Mimo, że ciągle powtarzam iż muszę coś zmienić, chociażby z ilością zabieranego bagażu to nic się u mnie nie zmienia. Z roku na rok biorę tego coraz więcej 😁 Ale to jest właśnie forma podróżowania rowerem jaka mi się podoba, którą preferuję i w sumie chyba w najbliższym czasie tego nie zmienię bo uwielbiam to !





Statystyki całego wyjazdu :

- 17 dni jazdy 
- 7 państw
- 12 razy przekroczona państwowa granica
- 124 litry...., tyle około wypiłem płynów !
- Całkowity dystans:   3470,28 km
- Całkowity czas:        202:28:10
- Średnia prędkość:     17,14 km/h
- Maks. prędkość:        77,90 km/h
- Suma przewyższeń:   18836 m
- Wysokość maks:        876 m n.p.m.

Teraz tylko czekać na kolejny sezon urlopowy. Do niego już około pół roku. Tylko i aż !




Koniec


1 komentarz:

  1. Dzięki za kolejną serię wpisów z rowerowego urlopu, jak zawsze czytało się przyjemnie :)
    Jak patrzę na te dystanse, to dla mnie byłyby idealne na 2 dni. Ale co kto lubi ;)

    OdpowiedzUsuń