Strony

czwartek, 15 sierpnia 2024

Elektrownia Dlouhé stráně - 30.06.2024

 Po kilku latach przerwy postanowiłem odwiedzić to niesamowite miejsce na mapie Wysokiego Jesionika. Oczywiście czasami bywam tutaj na pieszych wędrówkach, ale rowerem już dawno tego nie uczyniłem. A tak po prawdzie początkowo myślałem by pojechać pierwotnie na sąsiedniego Pradziada bo trasa w 2/3 ta sama i jest znacznie łatwiejsza oraz jakby nie patrzeć krótsza.

Oczywiście rowerem jadę bezpośrednio z domu jak za dawnych dobrych lat 😉

Udaje się dość wcześnie wyjechać. Pogoda dziś świetna i taka ma być przez cały dzień. Nie za gorąco. Wręcz idealnie do jazdy rowerem. Jadę przez Jarnołtówek i Zlate Hory na Rejviz.





Na podjeździe na Rejviz znajduje się charakterystyczne "odpoczywadło" na zakręcie. A tam tablica upamiętniająca budowę drogi na górę w latach 1926-27. Obok źródełko z przyjemnie chłodną wodą. Tutaj niedaleko znajdowały się również okopy, a kawałek dalej w 1953 roku rozbił się polski myśliwiec JAK-23. W 2012 roku ustawiono w pobliżu pomnik poświęcony tamtej katastrofie, ale również żołnierzom czechosłowackim, którzy stacjonowali w tych okolicach w 1938 roku..





W ostatnich latach kornik coraz bardziej posuwa się w głąb Jesioników. Oczywiście zaczęło się od skraju gór i jak już wszystko wyniszczył to idzie tam gdzie może dalej egzystować. Północne stoki są już niemal zupełnie pozbawione drzewostanu. A widzę jak z każdym rokiem coraz bardziej lasów ubywa.... 😕


Na Stary Rejviz też całkiem niedawno położono nowy asfalt.


Ale co ciekawsze nowy asfalt położono do mostu na Czarnej Opawie ! I jeszcze większe zaskoczenie dalej w kierunku Opawskiej chaty ! Co prawda stoi znak zakazu ruchu bo prace jeszcze nieukończone no ale chyba nie robią tam w niedzielę co ?  😋


Kieruję się trasą rowerową pod szczyt Orlika. Osiągam w ten sposób trochę ponad 1000 metrów n.p.m. krótki zjazd i odbijam już na leśnie dukty w kierunku przełęczy "videlski krzyż". Tutaj też trwa wycinka.....





Gdzieś w dali słychać wyjące syreny. Widzę też jakieś kłęby dymu w okolicy przełęczy. Okazuje się, że spalił się przed chwilą całkowicie samochód. I nie, nie był to elektryk jakby ktoś pytał.



Teraz trzeba się kierować na Cervenochorske sedlo. Asfaltem nad Vysoky Vodopad. Jest to najwyższa kaskada, z której spada woda w Wysokim Jesioniku. Oczywiście nie schodziłem do wodospadu bo nie zostawię przecież roweru, a ludzi dzisiaj kręci się tu sporo. Powyżej kończy się droga asfaltowa i zaczyna szuter. By po jakimś czasie droga ponownie stała się asfaltowa. Wszędzie są cięcia sanitarne.





Ale jest też dobra wiadomość. Od ostatniej mojej bytności na tej trasie bardzo już podrósł las. Pamiętam jak jechałem tędy na zboczach szczytu Velky Klin jakieś 8-10 lat temu były piękne widoki na całą dolinę w kierunku Jesenika. Teraz kompletnie nic nie widać. Jedynie w jednym miejscu mam niewielki prześwit pomiędzy drzewami.







A teraz już po znacznie gorszej nawierzchni na samą przełęcz. Tu też wszystko już zarosło.



A na przełęczy nachodzi mnie mały dylemat. No przecież chciałem jechać na Pradziada, a stąd jest znacznie łatwiej bo jestem już na dość znacznej wysokości. Jednak nie. Coś mi zaświtało i postanowiłem jechać na sąsiednią elektrownię. Jednak trasa będzie znacznie bardziej wymagająca. Najpierw muszę sporo wytracić wysokości zjeżdżając na dół do Kouty nad Desnou. Potrzebując znaleźć jakiś czynny sklep musze jednak zjechać znacznie dalej bo aż 12 kilometrów dalej. Udaje się to dopiero w Velkich Losinach. Jak to dobrze, że Ci Azjaci prowadzą sklepy w Czechach. W innym wypadku musiałbym jechać chyba aż do Šumperka....
A skoro już jestem tak nisko to może podjechać na elektrownię od drugiej, znacznie mniej popularnej strony ? Tak też czynię. Podjazd rozpoczynam z centrum Loučná nad Desnou. Jeszcze na chwile podjeżdżam pod tamtejszy pałac, który został już jakiś czas temu wyremontowany z zewnątrz.





Tak jak wcześniej napisałem podjazd z tej strony jest mniej popularny bo niemal w 2/3 trasy jest kompletnie bez widoków w lesie. A teraz jeszcze jest droga wyłączona z ruchu bo trwa ogromna wycinka drzewostanu. W niedziele oczywiście cały sprzęt stoi i można spokojnie sobie przejechać. Tak też czyni kilku innych kolarzy 😉



Niby w Koutach powinien trwać już sezon na zjazdy rowerowe po tamtejszych stokach, a tu zonk bo wszystko stoi i nie ma żadnego ruchu. Zahaczam o wieżę widokową bo to pierwsza okazja na zobaczenie jakiś widoków. Wstęp jest darmowy bo obiekt ogólnodostępny.




Po pokonaniu jeszcze niewielkiego dystansu docieram pod Rysią skałę. Rewelacyjny punkt widokowy ! Uwielbiam tu wracać. Stoją tu dwie półotwarte wiaty, a główną atrakcją jest oczywiście skała z punktem widokowym.





W miejscu gdzie łączą się drogi stoi od kilkunastu lat schron turystyczny. Pamiętam jak w tym miejscu jeszcze nic nie było. Nawet drzew, które już skutecznie widoki zasłaniają.




Przede mną ostatni finalny podjazd na elektrownię. U góry już od jakiegoś czasu jest zakaz jazdy na rowerze i rolkach co jest jakimś absurdem bo nie wiem o co konkretnie chodzi. Ochrona przyrody czym może dla bezpieczeństwa kogoś ? Kiedyś tu na samą górę można było wjechać własnym samochodem w ramach zwiedzania elektrowni. Wjeżdżały całe autokary !



Oczywiście nic sobie nie robię z zakazu jak inni. Bez sensu prowadzić rower dookoła niemal 2 kilometry. Spotykam grupkę młodych chłopaków szykujących się na spędzenie nocy na szczycie.

Ja robię małą sesję foto, jem kanapkę i objeżdżam zbiornik dookoła. Jest trochę chłodnawo na tej wysokości i do tego dość mocny wiatr. Trzeba ubrać kurteczkę na zjazd.







Z racji późnej godziny trzeba powoli zawijać na dół. Przede mną długa droga do domu. Najpierw trzeba zjechać na dół nad dolny zbiornik wodny. Aktualnie niemal całkowicie został opróżniony. No i widokowa trasa nie jest już widokowa. Kiedyś na niemal całej trasie były widoki, a teraz nie widać już kompletnie nic....






Trasa powrotna jest utrudniona przez podjazd na Cervenohorske sedlo. Jest to kilka dobrych kilometrów i kilkanaście ostrych zakrętów. Dobrze, że na podjeździe bije wydajne źródełko 😉




Z przełęczy to już pikuś. 42 kilometry w dół aż do domu. Od niedawna nie trzeba robić podjazdu od granicy do Głuchołaz bo wystarczy pojechać nową ścieżką rowerową wzdłuż rzeki Białej 😉


Bardzo fajnie było sobie odświeżyć tą trasę. Przydałoby się jeszcze zrobić klasyczną wycieczkę na Pradziada rowerem bo aż strach pomyśleć, że na dwóch kółkach byłem tam ostatni raz 6 lat temu 😝

A z  tego dnia jestem zadowolony bo wszystko zagrało jak powinno. Udało się pokonać niemal 190 kilometrów i sporo podjazdów 💪😀

2 komentarze:

  1. Fajna trasa. Ja na tej elektrowni jeszcze nie byłem, muszę to kiedyś zmienić.

    6 lat mówisz, że już na Pradziada nie wyjeżdżałeś? A ja mam wrażenie, że jesteś tam regularnie z rowerem ;) Jak to może się tylko wydawać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to najprawdziwsza prawda. Rowerem ostatni raz byłem chyba w 2018 roku :D Na nogach czy na nartach bywam raz do roku :) Elektrownię polecam :)

      Usuń