Strony

środa, 16 października 2019

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 2/28 - 14.07.2019 - Niby jadę, ale nie chce mi się....

... I było dokładnie tak jak w tytule. To dopiero drugi dzień wyjazdu, a mi się po prostu już nie chce. Przede wszystkim nieprzespana wcześniejsza noc zrobiła swoje. Niby obudziłem się wcześnie, ale jakoś nie miałem zbyt dużej ochoty na cokolwiek 😉 Jakoś zbyt szybko tym razem nadszedł kryzys. Przeważnie miało to miejsce pomiędzy trzecim, a szóstym dniem wyprawy. Może to i dobrze ? Mam nadzieję, że wszystko się tym razem przyśpieszy i znacznie wcześniej mój organizm przyzwyczai się do takiego wysiłku...



Ostro dające słońce jednak wygania mnie ze śpiwora. Po śniadanku zwijam obóz. I najpierw lecę nad pobliskie ruiny zamku Oponice. Jak to fajnie, że nie muszę się tam wspinać ! 😁



Oponicki zamek wybudował pod koniec XIII wieku ród Csaków. Na przełomie XVI i XVII wieku właściciele przenieśli się do nowo wybudowanego pałacu, a zamek stopniowo pustoszał. Na początku XVIII wieku zamek przejęli węgierscy powstańcy i podczas austriackiego oblężenia twierdza została bardzo mocno zniszczona. Od tamtej pory obiekt coraz bardziej popadał w ruinę...

Tak jak wcześniej napisałem dziś mam mały kryzys i w trasę ruszam naprawdę późno. W nieodległej Nitrze jestem po dziesiątej. Tam na przedmieściach jem po raz kolejny śniadanie, a przecież nie minęła nawet godzina od posiłku.....

Śniadanie mam z ładnym widokiem na tamtejszy zamek.



Tym razem odpuszczam jakiekolwiek zwiedzanie miasta. Ostatnimi czasami byłem tam dość często 😉 Nawet się nie zatrzymuję tylko szybciutko przemykam główną drogą w kierunku Vráble. Tam robię dopiero pierwsze niewielkie zakupy. Jadąc dalej w kierunku rzeki Hron mam widok na elektrownię jądrową Mochovce. Trasa jest lekko pagórkowata, a wszędzie rosną słoneczniki 😉






We wsi Kalná nad Hronom nad rzeką znajduje się niewielkie muzeum upamiętniające żołnierzy armii czerwonej. Obok stoi T-34 jako pomnik. Jest też sporych rozmiarów wiata gdzie można odpocząć w cieniu. Przebiega tędy trasa rowerowa wiodąca wzdłuż rzeki.




Teraz trochę nie po drodze, ale jadę do Levic. Tutaj robię już spore zakupy i uderzam do głównej atrakcji w mieście czyli pod ruiny zamku. Został on wybudowany po napadzie tatarskim pod koniec XIII w. Był przez stulecia najważniejszym wojskowym i administracyjnym centrum południowego Pohronia. Zamek jak i samo miasto były nieustannie celem napaści, a w końcu zostały zajęte przez wojska tureckie. Obok zamku znajduje się renesansowa budowla obronna "Dobóovský kaštiel". W pałacu tym siedzibę ma dziś Tekovské Muzeum.






Rynek nie zrobił na mnie większego wrażenia. Jest on trochę taki nijaki. Otoczony niezbyt starymi budynkami. Pochodzą one przeważnie z XIX wieku. Stoi tam też fontanna i pomnik upamiętniający poległych podczas II wojny światowej.




Wśród innych zabytków warto wymienić kościół św. Michała Archanioła, kościół św. Józefa, kościół Kalwinów jak również Synagogę.




Zanim opuszczę miasto jeszcze odwiedzam park miejski.





A teraz przychodzi etap dzisiejszej trasy, który dawno temu już przemierzałem. Jednak niezbyt tamten czas pamiętam ponieważ jechaliśmy w nocy i to z dość dużą prędkością 😋 Trasa ta wiedzie wzdłuż rzeki Hron w kierunku południowym, a więc teoretycznie będzie z góry i powinienem trochę nadrobić straconego czasu. Jednak tym razem tak szybko nie dało rady jechać bo trochę wiatr utrudniał jazdę.

Tak jak wcześniej wspomniałem dziś mam mały kryzys, ale czasami po drodze na chwilę przystanę gdy zobaczę coś ciekawego. Niestety na trasie w kierunku Dunaju marnie z tym jest. Zatrzymuję się w Želiezovcach...




W miejscowości Bíňa stoi ciekawa rotunda dwunastu apostołów. Pochodzi ona prawdopodobnie  z końca XII lub początku XIII wieku, z czasu powstania klasztoru premonstratensów.





W dali widoczna jest już bazylika W Esztergomie. Jednak zanim tam dotarłem do zdążył złapać mnie deszcz. Na szczęście był niewielki. 

Po słowackiej stronie Dunaju znajduje się Štúrovo. Nigdy to miasto mnie jakoś nie porwało swoim wyglądem. Jednak i tak trzeba przez nie przejechać by dostać się na most Marii Walerii dzięki któremu przedostaniemy się na drugą stronę Dunaju na Węgry. Most został otwarty w 1895. W 1919 został zburzony, po czym odbudowano go w 1927. Po raz drugi został zniszczony 26 grudnia 1944 przez wycofujące się wojska niemieckie. Jego ponowna odbudowa miała miejsce całkiem niedawno. Otwarto go 11 października 2001.







Esztergom to zupełnie inna bajka, ale tym razem o tej pierwszej stolicy Węgier nie będę pisać bo na blogu znajdziecie wpisy na temat tego miasta, które utworzyłem w przeszłości 😉 Również tym razem nie zatrzymuję się w mieście.



Opuszczając miasto tak staram się dobrać trasę by było niezbyt daleko, a jednocześnie po jak najmniejszych wzniesieniach. Jednak samych wzniesień nie dało się całkowicie pominąć....





Zsámbék chciałem zobaczyć już dawno temu. Jednak przeważnie miasto nie było na mojej trasie. Tym razem postanowiłem specjalnie tam podjechać.

To 5,5 tysięczne miasto ma kilka ciekawych zabytków. Rezydencja Zichy to dawny zamek. Obecnie szkoła pedagogiczna. Zobaczymy tu również pozostałości łaźni tureckich.





Jednak miasto znane jest przede wszystkim z malowniczych ruin ponorbertańskiego romańskiego kościoła klasztornego górujących nad miastem. W stanie ruin kościół jest od XVIII wieku gdy został zniszczony przez trzęsienie ziemi. W Budapeszcie zbudowano kościół będący kopią tego z Zsámbku.

Muszę przyznać, że ruiny te robią niesamowite wrażenie !




Przyznam szczerze iż miałem ogromną ochotę by polatać tam dronem. Jednak nie chciałem ryzykować. Obok ruin trwała jakaś msza, a w powietrzu latały już dwa inne drony 😂
Gdy tylko opuściłem miasto staram się wyszukać miejscówkę na nocleg mimo jeszcze wczesnej pory. Zrobiłem ledwo 181 kilometrów i więcej w dniu dzisiejszym po prostu już mi się nie chciało 😉

Rozwieszam jedynie hamak. Płachta tym razem nie jest konieczna bo nie spodziewam się opadów deszczu ani osiadającej rosy nad ranem. Szybko przyzwyczajam się do hałasu, który powodują przejeżdżające tuż obok samochody autostradą i zasypiam o wczesnej godzinie.....

Dystans dnia: 181,34 km
Podjazdów:    872 m

Galeria: https://photos.app.goo.gl/DXMHV7ALfmJBE5sa8


cdn....

4 komentarze:

  1. Zdjęcia małpką? Bo wydają się jakieś takie blade i nijakie w porównaniu z tymi co zwykle...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak małpką cholera jasna..., sprzęt droższy niż Twoja lustrzanka, a takie słabe jakościowo zdjęcia wychodzą :( Na szczęście zabrałem ze sobą również lustrzankę i korzystałem z niej później jak się zorientowałem że kompakt to kicha.

      Usuń
    2. Mnie małpki drażnią chociażby z powodu małości i kształtu - jak trzymam w ręku takie małe gówno to jakbym w ogóle zdjęć nie robił :P

      Ceny wysokie, bo trzeba coś wcisnąć ludziom, co nie chcą lustrzanki...

      Usuń
  2. Zsambek! Znów miło widzieć coś co ja widziałem na żywo. Również latami marzyłem o odwiedzinach, bo akurat tę ruinę zamieścili kiedyś w encyklopedii PWN jako przykład sztuki węgierskiej :)
    A zdjęcia całkiem ładne. Nawet jak nie sprzęt, to dopisuje Ci pora-ja robiłem w środku dnia, miałem wtedy jeszcze EOS 600D no i wyszły jakie wyszły. Jakaś pamiątka, ale nie do publicznych pokazów.

    OdpowiedzUsuń