Strony

wtorek, 29 października 2019

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 4/28 - 16.07.2019 - Rumunia !

Miniona noc była znacznie cieplejsza od poprzedniej i tym razem ocieplacz był kompletnie zbyteczny. W nocy musiałem go poluzować bo niemal się ugotowałem ! 😉No i jeszcze te cholerne psy, które całą noc biegały tam i powrotem straszliwie ujadając. Miałem w pogotowiu gaz, ale obyło się bez użycia go bo mnie nie wyczuły.

Ruszam w trasę. Ta przez większość dnia będzie niemal zupełnie płaska. Najmniej podjazdów tego dnia podczas całej wyprawy zrobię jak się na koniec okaże 😉



Gdzieś na przedmieściach Szeged robię zakupy i jem śniadanie. Później pozostaje uderzyć do centrum miasta. Miasto ładne i bardzo ciekawe. Bardzo wiele zabytków znajduje się w tym mieście. Mam zamiar pokręcić się trochę dłużej by zobaczyć możliwie jak najwięcej, a i tak to mi się nie udało....

Szeged - Wieża ciśnień.

Szeged czasami zwany jest  "miastem słońca", a to dlatego że statystycznie przypada tu najwięcej słonecznych dni w roku w skali całego kraju. Więc nie ma się co dziwić, że i ja trafiłem tu na piękną słoneczną pogodę 😉

To przeszło 160 tysięczne miasto nie jest może tak bardzo popularne jak chociażby zadeptywany przez turystów Budapeszt czy Balaton. Jednak miasto ma swój urok. Zawdzięcza go głównie architekturze secesyjnej.Większość napotkanych tu zabytków zostało pięknie odrestaurowanych.


Móra Ferenc Museum



Tylko szkoda, że akurat główny plac przed katedrą był niedostępny. Właśnie demontowano scenę oraz widownię po jakiejś weekendowej imprezie....

Symbolem miasta jest górująca swymi wysokimi na 93 metry dwiema wieżami katedra Najświętszej Marii Panny. Wybudowano ją pomiędzy 1913-1930 rokiem i reprezentuje styl neoromański.
Na placu przed katedrą stoi najstarszy obiekt w mieście - wieża Dömötör. Jest to romańsko-gotycka pozostałość po kościele św. Dymitra.


Katedra Najświętszej Marii Panny


Dookoła placu katedralnego stoją niskie budynki z charakterystyczną kolumnadą. Po sąsiedzku znajduje się  niewielki plac Męczenników spod Aradu,  przy którym stoi Brama Bohaterów.



Brama Bohaterów.

Przy palcu Széchenyi’ego stoi ratusz. Obecny obiekt został odbudowany już w stylu modernistycznym po wielkiej powodzi w 1879 roku. Sam plac stanowi w rzeczywistości niewielki park w samym centrum miasta. Spacerując w cieniu porastających go rozłożystych drzew co kawałek napotkamy na różnorodne rzeźby/pomniki otoczone klombami kwiatów. Przedstawiają one różne postaci chlubnie zapisane w historii Węgier.

Ratusz w Szeged






Przez Cisę wydostaję się mostem ze śródmieścia.


Opuszczam to niewątpliwie ciekawe miasto i kieruję się na Makó. Tam zdecyduję jak pojadę dalej w kierunku granicy z Rumunią.


Po drodze zatrzymuję się w miejscowości Kiszombor bo moją uwagę zwróciła romańska rotunda przy znacznie młodszym kościele.


Romańska rotunda w Kiszombor

Kiszombor

No i docieram do Makó. Już wcześniej postanowiłem, że granicę z Rumunią przekroczę w miejscowości Nagylak..., ale najpierw pokręcę się w Makó i wydam resztę forintów na jakieś piwko bo strasznie się chce pić gdy panuje taki ukrop 😉



Makó to niewielkie przygraniczne miasto. Taka mała ciekawostka...., tutaj w żydowskiej rodzinie dnia 18.04.1847 roku urodził się być może najbardziej znana osobowość tego miasta, amerykański wydawca i dziennikarz, Joseph Pulitzer. W ogóle miasto było w przeszłości dużą żydowską gminą. Większość ludzi pochodzenia żydowskiego została wywieziona do obozów zagłady gdzie straciła życie.... Teraz pozostało jedynie kilka pomników oraz odrestaurowana niedawno synagoga.


Pomnik upamiętniający liczną gminę żydowską w Makó



Ostatni raz na Węgrzech zatrzymuję się w miejscowości Battonya.


Battonya



Granicę przekraczam w Turnu
.




Po około 20 kilometrach dość szybko docieram do pierwszego dużego miasta Rumuńskiego jakim jest Arad. To położone w zakolu rzeki Maruszy (Mureş) miasto posiada wiele zabytków. Obowiązkowo w białym kolorze 😉 Jednak mi ono jakoś nieszczególnie przypadło do gustu. Jak dla mnie na zbyt wysokich obrotach wszytko się tam odbywa. Wszyscy gdzieś strasznie się gdzieś śpieszą. Dopiero podczas trzeciej próby udaje mi się wybrać gotówkę z bankomatu bo dwa wcześniejsze są zepsute....


Ratusz, teatr, kościół św. Antoniego z Padwy czy też stanowiący istną mieszankę stylów pałac kultury.


Eklektyczny gmach władz miejskich z l. 1872–1875


Teatr Klasyczny Ioana Slaviciego z lat 1872–1874

Kościół św. Antoniego z Padwy.


Pałac Kultury
Przed opuszczeniem miasta jeszcze obowiązkowe zakupy. Do kolejnego dzisiejszego celu mam spory dystans do pokonania. Przez miasto przemieszczam się przeważnie ścieżkami rowerowymi.


Bardzo fajna ścieżka rowerowa w Arad
...., ale trafiają się też takie absurdy jak stojące na samym środku ścieżki słupy oświetleniowe 😂

...i jeden z absurdów ;)
Tuż po opuszczeniu granic administracyjnych miasta uszczuplam dość znacznie swoje zapasy 😉


Uszczuplam zapasy....

... pić mi się bardzo chciało :D


Na odcinku trochę ponad 50 kilometrów mało ciekawych miejscowości. Staram się nigdzie nie zbaczać z głównej trasy w obawie, że nie zdążę do Timisoary przed zachodem słońca. Uwagę warto zwrócić na cerkiew w miejscowości Sagu.

Sagu
Oraz jedyne miasteczko po drodze jakim jest Vinga. Tutaj wyciągam po raz pierwszy drona. W ten sposób szybciej "oblecę " miasto 😋

Vinga

Vinga
Na jednym ze zjazdów strzela mi pierwsza szprycha podczas tego wypadu. Jak się okaże później to tego typu defektów będzie bardzo sporo, no ale koło ma już za sobą kilka podobnych bardzo obciążeniowych wypadów, więc nie mam się co dziwić. Teraz jeszcze nie zdaję sobie sprawy co mnie czeka z tym kołem przez najbliższy miesiąc 😉

Szybko wymieniam szprychę i w ostatnich promieniach docieram do głównej atrakcji dzisiejszego dnia jaką jest miasto Timisoara !

Pierwsza zerwa szprycha.

Zapas jest, ale okaże się to zbyt mało.



Przez stulecia miasto to znajdowało się pod panowaniem, kolejno Węgrów, Turków i Austriaków, a obecnie wiadomo, że Rumunom. Po wszystkich tych nacjach pozostały widoczne ślady w architekturze miejskiej do dzisiaj. Z najnowszej historii warto nadmienić, że właśnie tutaj w 1989 r. miały miejsce wydarzenia, które zakończyły się krwawym obaleniem rządów Nicolae Ceausescu. Komuniści wysłali na ulicę wojsko, a mimo to nie zdołali spacyfikować buntu i wkrótce rewolucja rozszerzyła się na cały kraj.

Miasto mimo iż jest dwa razy większe i liczniejsze od Arradu tu jest zupełnie inaczej. Nie ma tego zgiełku i pośpiechu. Wszystko odbywa się tak trochę na zwolnionych obrotach. Zapewne ma na to wpływ to iż miasto jest bardzo turystyczne co widać na każdym kroku na bardzo rozległej starówce. A spacer po starówkach miast jest zawsze najprzyjemniejszym elementem zwiedzania, bo zwykle właśnie tutaj skupiają się najważniejsze i  najpiękniejsze zabytki miast 😉

Makieta Timisoary
Spotkałem się z opiniami, że starówka jest zaniedbana, a ja jednak jestem odmiennego zdania. Co prawda to tu to tam odpada tynk z elewacji jednak w znacznej większości obiekty przyzwoicie wyglądają. Mi to miasto bardzo przypadło do gustu. Główny plac w mieście jest bardzo rozległy i oblegany przez turystów.

Wokół rynku zobaczymy ładne kamienice, barokową katedrę rzymskokatolicką, katedrę serbską a także pałac z XVIII wieku (mieści się tu także muzeum).

Katedra św. Jerzego w Timișoarze




W samym sercu rynku wznosi się pomnik Trójcy Świętej.


Ciekawy jest również Plac Wolności. W bocznych uliczkach pełno o tej porze tętniących życiem restauracyjek i temu podobnych knajp.



Jedna z bocznych uliczek
Kilka reprezentacyjnych obiektów znajduje się przy Placu Zwycięstwa.






Teatr
Timisoara zasłynęła z tego, że była pierwszym miastem w Europie z elektrycznymi latarniami ulicznymi. W 1884 roku w mieście zamontowano pierwsze 731 latarni.

Miasto na pewno warte by spędzić tu znacznie dłużej aniżeli moje 1,5 godziny. Na mnie jednak już najwyższa pora. Powoli zaczynam odczuwać znużenie dzisiejszym dniem i na myśl przychodzi mi już tylko to by rozwiesić gdzieś hamak. Z tym dzisiaj będzie problem. Dość dużo czasu zajmuje mi wydostanie się poza administracyjne granice miasta. Jadę jakąś wyboistą ścieżką po wale nad rzeką i jeszcze mam pierwsze spotkanie z rumuńskimi psami. Przyczepiło się do mnie kilka kundli i ciężko było im uciec 😋 Nie mogąc znaleźć miejsca na rozwieszenie hamaka decyduję się na schronienie w wersji pseudo namiot.... Przed snem jeszcze długo obserwuję częściowe zaćmienie księżyca 😀




Dystans dzień 4:   211,72 km
Suma podjazdów: 292 metry

Galeria dzień 4:  https://photos.app.goo.gl/yiUQouXYc6SWzDV67


cdn...



6 komentarzy:

  1. Ha, ja mam dokładnie odwrotne wspomnienia - tzn. Arad był spokojny, a w Temeszvarze to wszyscy ciągle się gdzieś spieszyli, zwłaszcza kierowcy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he , może to było spowodowane, że w Aradzie byłem w godzinach szczytu, a w Timisoarze pod wieczór ? ;)

      Usuń
    2. No właśnie, ja w Timisoarze kręciłem się około 17-tej, więc samochodowo to masakra. Ale z jednym mnie zaskoczyli - auta na obcych blachach miały parkowanie za darmo :D

      Usuń
  2. Jest mała nieścisłość - patrząc po zdjęciach, nie wjeżdżałeś do Rumunii od strony Nagylak, tylko od Battonya.

    OdpowiedzUsuń