Strony

sobota, 2 listopada 2019

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 5/28 - 17.07.2019 - Rumunii ciąg dalszy....!

Ciężko było mi znaleźć dnia poprzedniego dwa drzewa nadające się pod rozwieszenie hamaka. Akurat okolica, w której się znajduje jest uboga w lasy, a zmęczenie, a raczej brak u mnie chęci spowodowały, że decyduję się zrobić coś na wzór namiotu.
Dziś nie śpieszy mi się w wyruszeniem w trasę. Powinienem mieć dość wysoką średnią prędkość przejazdową  ponieważ tereny, przez które będę przejeżdżać są teoretycznie płaskie.

Przykład jednego z noclegów 😁


Ruszam w trasę po głównej drodze. Mimo sporego ruchu na drodze krajowej jedzie się całkiem dobrze, a przede wszystkim bezpiecznie. Wszystko za sprawą dość szerokiego pobocza. Ani ja nie mam stresu ani nie przeszkadzam innym użytkownikom drogi 😉



I tak dość szybko przybywa mi kilometrów. Gdzieś na stacji paliw kupuję coś do picia. W koło kręci się wiele bezpańskich psów. Początkowo miałem obawę czy za mną nie zaczną gonić gdy ruszę, ale te akurat w ogóle nie były zainteresowane rowerzystą. Za to te, które spotkałem później tego samego dnia już tak 😉


W Rumunii jest pełno bezpańskich psów.



I tak docieram o całkiem wczesnej porze do miasta Lugoj. Podstawowa rzecz, którą muszę zrobić to poszukać sklepu/serwisu rowerowego. Już pierwszego dnia rozsypało mi się łożysko w kółku tylnej przerzutki i należało ją możliwie szybko wymienić. Kręcę się po mieście w poszukiwaniach i w końcu udaje się znaleźć sklep. Niestety nie mają takich zębatek tylko całe przerzutki. Trochę kombinujemy i udaje się dopasować coś ze starej połamanej, którą wcześniej wymieniono jakiemuś klientowi. Chłopaczek od serwisu nie pozwolił bym brudził ręce i sam mi wymienił zębatkę + przesmarował rower. Koszt zero.... 😋

Lugoj

Już po serwisie....


Oczywiście miasto też zwiedziłem. Znajduje się tu kilka sporych kościołów, oczywiście ratusz, a także synagoga. Duży tu panuje ruch, ale miasteczko całkiem ładne.

Lugoj nad rzeką Bega.


Jedna z reprezentacyjnych ulic w mieście.



Bazylika

Ratusz

Synagoga

Docieram do Făget. Na zwiedzaniu miasta w ogóle się nie skupiam. Mało ciekawe mi się wydało. Przede wszystkim muszę zrobić zakupy w jakimś markecie.

Przejazd przez niewielkie miejscowości.



Făget



Natomiast na dalszej części dzisiejszej trasy popełniłem spory błąd nawigacyjny. Zamiast wybrać trochę dłuższą drogę podrzędną to pojechałem główną myśląc, że będzie szybko i przyjemnie.... okazało się zgoła odmiennie 😕 Droga prowadzi przez wzniesienia jest bardzo wąska, kręta i zniszczona. A ruch na niej, w szczególności tirów jest po prostu masakryczny ! Bardzo wiele stresu się najadłem na tym odcinku. Wiele razy po prostu zjeżdżam na pobocze słysząc, że coś ciężkiego za mną jedzie. Zdjęć to nawet nie było jak robić....
Za to gdy pokonałem wzniesienia to nagle droga stała się zdecydowanie lepsza, a ruch nagle ustał.

Dalsza droga wiedzie wzdłuż rzeki Mureș(Marusza). W miejscowości Ilia jest most przez rzekę. Wiedzie tamtędy trasa rowerowa. Jednak dziury są w nim tak wielkie, że pół koła potrafi tam wpaść...

Pauza....



Takie duże dziury w moście ;)


Docieram do miasta Deva. Już z daleka widać górującą nad miastem twierdzę. To właśnie przede wszystkim dzięki tej twierdzy ściągają do miasta turyści. W przeszłości znajdowała się tu dacka, a później rzymska osada warowna. Obecny zamek powstał prawdopodobnie w drugiej połowie XIII wieku.

Deva

Dodaj napis


Samo miasto natomiast nie ma zbyt wiele do zaoferowania według mnie. Robię tylko objazd centrum i szukam jeszcze jakiegoś sklepu.


Deva


Synagoga

Plac Zwycięstwa



Jest już dość późna pora i znając życie niewiele zrobię już dziś kilometrów, i tak będzie z tym dystansem dość dobrze. Z Devy jadę już podrzędną drogą. Niby wiedzie ona po drugiej stronie rzeki, więc w teorii powinno być bez dużego ruchu, a jednocześnie płasko. Jednak droga cały czas pnie się po niewielkich wzniesieniach. Ale to i tak lepsze aniżeli jechać niemal zupełnie płaską krajówką po drugiej stronie Maruszy. No i wytyczono tutaj trasę rowerową Valea-Muresului.


Nad miejscowością Uroi góruje wyróżniający się w krajobrazie szczyt. I tam wiedzie trasa rowerowa. Byłoby to genialne miejsce na nocleg jednak jeszcze trochę kilometrów dziś przydałoby się zrobić 😉 A u podnóża znajduje się boisko sportowe i właśnie odbywa się tam jakaś impreza. Ponad głową lata kilku paralotniarzy.





Na południe widoczne są najwyższe partie Karpat Południowych, które są moim celem na następny dzień 😉

W dali widoczne góry - mój jutrzejszy cel.

Pod wieczór zaczynam się trochę męczyć z jazdą po tych wzniesieniach. Jednak najgorsze są te miejscowe psy. W niewielkich miejscowościach są ich całe zgraje. Te nie są jakieś groźne bo są małe, ale strasznie upierdliwe. Z reguły udaje mi się uciec, ale jeden wpada mi pod tylne koło i cholera jasna o mało się nie wywróciłem.  Efekt był taki, że urwało mi kolejne dwie szprychy i koło się mocno scentrowało 😕




Było już niemal ciemno gdy przejeżdżam obok niewielkiego gospodarstwa. Z daleka widzę jak biegnie w moim kierunku kilka ogromnych psów. No cholera tych to już nie można lekceważyć. Najgorsze jednak, że mam pod górę i na pewno mnie dogonią, a zawracać nie ma sensu po ruszyłbym jeszcze w ich kierunku. W ruch idzie gaz, który bardzo szybko się kończy. Na szczęście udało się to ścierwo odstraszyć.


Tyle co się najadłem stresu i nogi mam jak z "galarety" że kilka kilometrów dalej rozbijam obóz numer pięć na tej wyprawie.

Następnego dnia czeka mnie znacznie większe wyzwanie jakim jest przedostanie się na drugą stronę Karpat.

Dystans dnia 5:     218,05 km
Suma podjazdów: 1116 metrów

Galeria zdjęć dzień 5: https://photos.app.goo.gl/xuhnfSfjbijuEyrP6

cdn...

4 komentarze:

  1. Tą drogą z Fagetu to kiedyś jechałem, ruch tam faktycznie masakryczny, bardzo mnie ona męczyła.

    Z tymi psami to ciekawe... Mnie - jako pieszego - nigdy nie zaatakowały. Muszą się czaić na rowerzystów chyba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Psia natura to polowanie na zwierzynę, a zwierzyna się szybko porusza tak jak rowerzysta. Pieszy porusza się powoli, więc nie zwraca na siebie tak bardzo uwagi. Ty nie jeździsz rowerem, więc nie możesz mieć pojęcia o tym jak zachowują się psy w Rumunii. Ja takie doświadczenie już mam z kilku wypadów, więc mogę coś na te temat powiedzieć ;) Ale i tak te rumuńskie psy są niczym w porównaniu don tych, które spotkałem w Grecji...

      Usuń
    2. Ale jeżdżę rowerem w Polsce i na szczęście na mnie się nie rzucają, za to jak biegam - owszem! I to przeważnie jakieś kurduple, a nie duże psy :P

      Usuń
    3. Ja sobie nie przypominam by w Polsce za mną psy goniły ;)Jak sam zauważyłeś gonią gdy się szybciej poruszasz aniżeli piechur ;)

      Usuń