Strony

wtorek, 19 listopada 2019

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 10/28 - 22.07.2019 - Turcja po raz pierwszy !

Dzień numer dziesięć..., muszę szybko się zbierać by nie zwracać na siebie uwagi. Biwak mam kilkanaście metrów od ruchliwej drogi. Ale najpierw i tak muszę skleić dętkę w tylnym kole bo wieczorem jak wjechałem w krzaki to załapałem jakiegoś kolca.

Ruszam w drogę. W teorii powinienem mieć płaską drogę w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Męczę się już od samego rana. Temperatura bardzo wysoka i czuję jakieś znużenie tym wszystkim. Powoli jadę ku ostatniemu miastu w Bułgarii, którym jest Elhovo. To dziesięciotysięczne miasteczko nie ma może zbyt wiele do zaoferowania turyście, ale ja się tym nie przejmuję. Mój cel to wydać resztę bułgarskiej waluty. Robię zakupy, wstępuje do restauracji na konkretny posiłek i kilka piwek, a mimo to jeszcze mi pieniądze zostają.

W tak wysokiej temperaturze asfalt się aż topi...

Druga sprawa to wymienić trochę kasy na turecką walutę. Robię to w kantorze. Wymieniam 100 euro, ale cwaniactwo niezłe tam mają. Mianowicie najpierw muszę wymienić euro na bułgarskie lewy, a dopiero później lewy wymienić na liry tureckie. Dostaję dwa paragony za dwie transakcje....


liry tureckie.


Elhovo


Jeszcze przed wyjazdem w dalszą drogę ponownie wstępuję do sklepu po piwo. Mam na wymianę kapsel bo w knajpie wygrałem darmowego browara, ale wymienić go można jedynie w markecie 😋

Wygrałem browara ! 😛

Przede mną ponad 30 kilometrów do granicy z Turcją. Monotonna to była jazda. Upał bardzo dokucza w dniu dzisiejszym.


Przejście graniczne

Na bułgarskim posterunku odprawa bezproblemowa. Na tureckim w sumie też. Nawet nie prosili bym pokazał wizę bo ta jest elektronicznie przypisana do mojego dokumentu. Za to poprosili mnie do kontroli osobistej. Pokazuję więc zwartość plecaka, lustrzanka, drugi aparat oraz drona. Później chcą bym otworzył sakwy, ale gdy wyciągnąłem wczorajsze spodenki rowerowe oznajmiono mi "finish, go ! 😅" Tak po prawdzie to strażnicy byli bardziej zajęci rozmową między sobą aniżeli tym co im pokazuję 😉

Jadę więc. Samo przejście po stronie tureckiej to jeden plac budowy. Kolejka tirów w kierunku UE na kilka kilometrów. Jednak na świetnej jakościowo jezdni ruch jest niewielki. Jedzie się fajnie choć w tym upale nawet niewielki podjazd wyciska ze mnie ostatnie poty. Muszę uzupełniać płyny 😉

Turecka strona w budowie


Długa na kilka kilometrów kolejka tureckich tirów.

Jeszcze bułgarskie zapasy....

Gorzej zaczyna się po zmianie kierunku na wschodni. Droga podrzędna to i w znacznie gorszym stanie. Trudności pokonywania trasy również wzrastają. Oprócz topiącego się dosłownie asfaltu zaczyna wiać bardzo mocny wiatr w twarz 😕 Temperatura to jakaś masakra !



Lalapaşa



Trochę jest ciepło...

O ile do Lalapaşa jeszcze jako taka była droga to dalej zdarzały się odcinki zwykłej drogi szutrowej. Asfalt jak już był to z dwoma koleinami, w których płynęła smoła. Dwukrotnie wymija mnie samochód dostawczy, a z paki gościu rozsypuje łopatą jakiś drobny grys w miejsca gdzie są największe kałuże smoły.

Struktura asfaltu. Smoła już się wytopiła....



W Süloğlu widzę pierwszą turecką bazę wojskową. Teraz w każdym większym miasteczku będę takie mijać. Tu też robię pierwsze zakupy na ziemi tureckiej. Trochę byłem zaskoczony, że nie jest tak drogo jak się spodziewałem. Z szacunków wychodziło, że jest odrobinę taniej aniżeli w Polsce. Szkoda tylko, że w normalnym sklepie dostaniemy zaledwie dwa rodzaje piwa....

Panuje susza. Przynajmniej tak sądzę widząc, że większość przydrożnych źródełek jest bez wody.

Turecka prowincja.


Wyschnięte źródełko.

Okolica pozbawiona niemal zupełnie drzew. Kamieniste wzniesienia bardziej przypominają tereny stepowe, porośnięte ciernistymi krzewami i zupełnie wyschniętą trawą. Nie ma tu żadnych wyższych szczytów górskich bo te są widoczne w dość dużej odległości, ale teren bardzo pofałdowany. Gdyby nie przywierające do lepkiego asfaltu opony to nawet nie byłoby tak źle z tymi podjazdami, a tak męczę się okrutnie.





Po takiej nawierzchni strasznie ciężko się jechało.

Ciężko tu o jakieś darmowe wifi. Postanawiam kupić kartę sim miejscowej telefonii komórkowej. Z tym muszę poczekać jednak do momentu gdy dotrę do większego miasta jakim jest Kırklareli

Pod względem powierzchni miasto nie jest jakieś rozległe. Natomiast jest bardzo gęsta zabudowa, a liczba ludności przekracza 300 tyś. Na ulicach późnym popołudniem ruch pieszych i samochodów bardzo duży. Tu panuje zupełnie inny styl jazdy i kultury na drodze. Trzeba się dostosować do tego jak jeżdżą miejscowi.

Kırklareli



A no właśnie chciałem kopić kartę sim do telefonu. Przed wyjazdem trochę czytałem na ten temat i wiedziałem iż sam starter kosztuje dość sporo. Następnie trzeba doładować konto i uaktywnić odpowiednią taryfę tak aby swobodnie korzystać np. z internetu. W Turcji jest też podobnie jak w Polsce obowiązek rejestracji karty. Wymagany jest do tego paszport oraz ważna wiza. Uznałem, że z tym nie będzie problemu bo znalazłem kilka salonów sieci komórkowej. Niestety myliłem się. W pierwszym gościu mówi, że nie może mi pomóc. Jak chcę karę to mam przyjść następnego dnia o dziewiątej bo ponoć nie ma żadnego startera na chwilę obecną. Ale wskazał mi dwa inne punkty, które okazały się zamknięte. Pytając miejscowych o to gdzie mógłbym jeszcze kupić kartę do telefonu tak by korzystać z lokalnej sieci komórkowej to albo ni w ząb po angielsku albo nie byli skorzy do pomocy.

Przez to wszystko nawet nie myślałem by cokolwiek pozwiedzać i tak po prawdzie wykonałem może 3-4 zdjęcia w mieście.

W Kırklareli wpadam jeszcze do lokalnej sieci marketów na zakupy. Niestety nie było w sprzedaży piwa. Dopiero na wylocie z miasta kupuję takie w niewielkim sklepiku.

Od zachodu ciągną chmury burzowe. Obserwując je uznałem, że raczej są nikłe szanse by mnie dogoniły i spadł z nich deszcz. Natomiast ponownie przejeżdżam obok bazy wojskowej.



Od Kırklareli lecę już główną drogą mając nadzieję, że jakość tej drogi będzie na wyższym poziomie aniżeli na drogach na których się poruszałem do tej pory w dniu dzisiejszym. I tak też było bo jezdnia szeroka ruch samochodów ustał. Jednak to już kolejny dzień gdy na koniec przebijam dętkę w tylnym kole....

Kolejny dzień i kolejny kapeć 😜

Często można spotkać atrapy wozów policyjnych
Atrapa wozu drogówki 😉

Już w nocy docieram do Pınarhisar. Częścią miasta jest jakiś duży kamieniołom. Strasznie się tam pyli. Oczy zaczynają mi łzawić. Obok kolejna baza wojskowa... W parku miejskim jakaś impreza, ale jest darmowy internet, który jest tak wolny, że nie ma sensu się denerwować w oczekiwaniu aż załaduje się jakaś strona. Postanawiam jeszcze raz spróbować kupić kartę do telefonu widząc czynny jeszcze salon. Niestety gościu robił wszystko by mi jej nie sprzedać. Udawał, że nie rozumie po angielsku, ale widziałem po jego zachowaniu, że było zupełnie inaczej. Próbował się ze mną komunikować przez googletranslator.... Po kilku minutach klikania w klawiaturę oznajmił mi, że nie może mi pomóc bo czas minął i już zamknięte !

No i naszła mnie taka myśl...., postanawiam zrealizować plan minimum czyli dotrzeć do Stambułu. Chociaż podczas trwania tej wyprawy zdecydowałem, że moim najbardziej na południe wysuniętym punktem podróży będzie antyczne miasto Efez, ale to zderzenie z inną kulturą i ludźmi, którzy są tak nieufni wymusza na mnie zmianę postanowienia, a właściwie to powrót do pierwotnego celu.

Jednak przez kolejne dwa dni spotykałem już zupełnie innych, bardzo przyjaźnie nastawionych i bardzo chętnych do pomocy ludzi ale o tym w kolejnych częściach 😀

Tym czasem mam problem ze znalezieniem miejscówki na biwak. W końcu udaje się to przy jakiejś opuszczonej fermie lub czymś podobnym. Jednak trochę się obawiałem rozwiesić hamak między drzewami. Niestety ale co pewien czas były słyszalne strzały z karabinu maszynowego. Zapewne gdzieś w pobliżu mogła być kolejna baza wojskowa lub poligon, ale czort go tam wie. Wolałem nie ryzykować i z hamaka robię coś na kształt tropiku zalegając na ziemi 😉

Dystans dnia:        173,07 km
Suma podjazdów: 1601 metrów

Galeria dzień 10: https://photos.app.goo.gl/Ui2UNcX3y6NCPkR57

cdn...

6 komentarzy:

  1. Zdziwiłem się, że ten europejski kawałek Turcji ma ponad 200 km rozległości.
    Mam pytanie odnośnie tych biwaków-jak zabezpieczyć się przed spotkaniem leśnych zwierząt w czasie snu>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam żadnego sposobu na zwierzynę. Nigdy też nie miałem jakiegoś większego problemu z nimi poza odwiedzinami lisów. Przeważnie zwierzęta znacznie wcześniej wyczuje obecność człowieka, ale gaz w razie czego cały cza wisi w hamaku nad głową ;)

      Usuń
  2. Wizę kupowałeś wcześniej czy na granicy??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcześniej kupowałem. Teraz jedyna możliwość to nabycie wizy drogą elektroniczną. Według mnie najlepsze rozwiązanie bo sprawę załatwiasz na spokojnie w domowym zaciszu. Tak jak było wcześniej z uzyskiwaniem wizy na przejściu granicznym to wiązało się z poświęceniem dodatkowego czasu.

      Usuń
    2. Według polskiego MSZ-u to nadal można nabywać na przejściach granicznych. Podobno Turcy tak lubią obywateli RP, że niedawno podnieśli cenę wizy o 75%:P

      Usuń
    3. W kilku miejsca są sprzeczne informacje. Od początku tego roku wiza miała być dostępna jedynie drogą elektroniczną. Teraz piszą, że ten rok jest okresem przejściowym i wizę można również nabyć na lotniskach po przylocie na miejsce oraz w konsulacie. To, że ceny rosną to przecież normalne. Polaków lubią tak samo jak obywateli innych narodowości, które muszą wykupić wizę. Sprawdzałem właśnie dla kilku państw i wszędzie opłata wynosi 35 dolarów, więc myślę, że wszystkim podnieśli ;p

      Usuń