Strony

czwartek, 19 grudnia 2019

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 18/28 - 30.07.2019 - Republika Macedonii Północnej

Tym razem noc mija bardzo spokojnie. Moja miejscówka znajduje się w sporej odległości od osiedli ludzkich i w związku z tym psów również nie uświadczysz w okolicy. Po bardzo ciepłej nocy wstaje kolejny upalny dzień. Tym razem trochę ociągałem się z wyruszeniem w trasę. Musiałem trochę odespać poprzednią noc 😉 Jednak wiedziałem co mnie czeka na dzisiejszej trasie. W każdym bądź razie w jej początkowej części wiodącej do granicy kraju. I nie widziałem potrzeby spinania się 😉


Po raz pierwszy pszeniczne. Tylko dlaczego etykieta je do góry nogami ?....
Pierwsze kilometry to kontynuacja wczorajszej trasy. Jest delikatnie w dół. W okolicy jeziora Petres rozpoczyna się już ostatni podjazd w Grecji. Tym razem udaje się go pokonać dość sprawnie. Po drugiej stronie zjazd na nizinę w której leży Florina po greckiej stronie oraz Bitola po drugiej stronie granicy na ziemi Macedonii Północnej. Poprzednim razem świadomie ominąłem Florinę tym razem chciałem odwiedzić to miasto jednak odstraszyły mnie opady deszczu w tamtym rejonie. Po prostu nie chciałem zmoknąć, a czekać aż przetoczą się chmury burzowe w inne miejsce nie za bardzo mi się widziało 😉


Jezioro Petres



Docieram do granicy państwa. Pierwsze co się rzuca w oczy to nowa tablica powitalna po macedońskiej stronie. Dwa lata temu wjeżdżałem do Macedonii. Tym razem do Republiki Macedonii Północnej....

Przejście graniczne dwa lata temu....

To samo przejście graniczne obecnie.

Od prawie trzydziestu lat trwał spór pomiędzy Macedonią, a Grecją o nazwę i symbolikę. Grecja blokowała rozpoczęcie rozmów związanych z przystąpieniem Macedonii do NATO, a w późniejszym czasie i do UE. Jak to przeważnie bywa Macedończycy zostali i tak wyruch...., ale za to żyją od tego roku w kraju noszącym nową, zmienioną nazwę....

No cóż z Floriną nie wypaliło no to jadę w kierunku na Bitolę. Po pokonaniu kilku kilometrów od granicy trafiam do tego samego sklepu w miejscowości Krvari co dwa lata wcześniej. W walutę macedońską jeszcze nie zdążyłem się zaopatrzyć ale w tym sklepie to nie problem bo można płacić w euro. Robię spore zapasy, wypijam dwa piwa pod sklepem. Wziąłbym ze sobą, ale trzeba mieć butelki na wymianę. Ciekawe skąd je niby miałbym wziąć skoro nie chcą sprzedawać z kaucją 😏

Wpadam do Bitoli. Właściwie to na przedmieściach południowych odwiedzam planowo pozostałości po antycznym mieście Heraclea Lyncestis. Dwa lata wcześniej trafiłem na zamkniętą bramę i powiedziałem sobie, że jeżeli kiedykolwiek będę w okolicy to odwiedzę to miejsce 😋

Jest otwarte i można płacić w euro. Uiszczam opłatę w wysokości 2 euro i rozpoczynam w sumie dość krótki spacer. Stróż bardzo dokładnie instruuje turystów o kierunku zwiedzania.


Miasto zostało założone przez Macedończyków. Później przyszli Rzymianie, a miasto dzięki dogodnemu położeniu przy szlaku handlowym w dalszym ciągu się rozwijało. Za czasów panowania Rzymian powstały m.in. mury obronne, łaźnie i najważniejszy obiekt czyli teatr. Wybudowano go w II wieku n.e.

Starożytny amfiteatr



Stąpając drogą pamiętającą V wiek naszej ery idę w kierunku małej oraz wielkiej bazyliki. Znajdują się tam bardzo ciekawe mozaiki podłogowe. Niestety tego dnia gdy ja tam byłem nie wszystko było dostępne dla zwiedzających.... Swoją drogą ogrom pałacu biskupiego czy chociażby wspomniane mozaiki obrazują, jak to już u początku chrześcijaństwa kościół opływał w bogactwa gdy jego wierni klepali najzwyklejszą biedę...

Starożytna droga w centrum...


Ruiny wielkiej bazyliki.



Na mozaikach podłogowych przeważają motywy roślinne oraz zwierzęce.



Heraclea swój koniec zawdzięcza najazdom barbarzyńców oraz trzęsieniu ziemi, które nawiedziło region w VI wieku n.e. Miejsce to ponownie zostało odkryte dopiero w okresie międzywojennym.

Kręcę się jeszcze po dostępnych zakamarkach.







Jakiej bym relacji nie czytał z tego miejsca to przeważnie występuje tam jeden bohater czyli miejscowy sierściuch....😉

Leniwy sierściuch 😀

Przejeżdżam przez Bitolę. Dosłownie ! Zatrzymuję się tylko na jednych światłach. Samo miasto sobie odpuszczam. Jeżeli ktoś chce poczytać na temat tego miasta i obejrzeć fotki to odsyłam do relacji sprzed dwóch lat. 😋

Poprzednim razem z Bitoli jechałem w kierunku zachodnim na Ochrydę i dalej do Albanii. Teraz decyduję o kontynuacji jazdy na północ w kierunku stolicy kraju.

Początek to przejazd po równinach w kierunku miasta Prilep. Jadę starą drogą gdzie miejscami nawierzchnia jest brukowana.


Na rzece Szemnicy pod mostem kolejowym odświeżam się w przyjemnie chłodnej wodzie. Pranko też trzeba by zrobić 😋



Rzeka Szemnica

Pilzner warzony jest tylko w Czechach, więc nieważne gdzie go kupię smakuje tak samo....

Widoki zaczynają dominować pierwsze szczyty górskie. Ja jednak jeszcze jadę po płaskim.




Prilep to jedno z większych miast w kraju. Jak dla mnie przyjemne miasto w odbiorze. Nie jest tak popularne wśród turystów jak chociażby Bitola dlatego panuje tu niezbyt duży ruch. I może dlatego mi się tu podoba.

Centrum to przede wszystkim współczesna zabudowa. Dosłownie na każdym kroku napotkamy tu jakiś pomnik.



W centrum Prilep.



Nad miastem górują pozostałości po średniowiecznej twierdzy Markovi Kuli.


Widok na pozostałości twierdzy Markovi Kuli

Jako że obecne miasto zostało wybudowane za czasów osmańskich większość zabytków pochodzi właśnie z tamtego okresu. Turcy nie chcąc konfrontacji z dużą populacją chrześcijan wybudowali zupełnie nowe miasto poniżej historycznej dzielnicy Warosz.

Symbolem miasta jest wieża zegarowa. To nieodłączny element tureckiego dziedzictwa. Ponoć lekko odchylona od pionu.


Turecka wieża zegarowa.


Obok wieży znajdują się wypalone ruiny meczetu. Świątynia pochodzi z 1475 roku. Została ona spalona w wyniku zamieszek w 2001 roku. Całość robi dość przygnębiające wrażenie.

Po prawej pozostałość po meczecie z XV wieku.

W mieście robię niewielkie zakupy głównie płynów. Wybieram trochę gotówki z bankomatu. Nigdy nie ufałem bzdurom, które opowiadają ludzie, że w dzisiejszych czasach zamiast nosić przy sobie gotówkę wystarczy kata płatnicza/kredytowa.


Opuszczam miasto. Jadę w kierunku północnym. Wybieram najkrótszą trasę na Veles. Wiadomo, że najkrótsza nie zawsze jest najszybszą i przede wszystkim najłatwiejszą drogą.... Przede mną dość wysokie góry.



Docieram nad jezioro "Prilep", które zaopatruje w wodę miasto. O tej porze roku stan wody jest dość niski.


Jezioro Prilep.


Mijam ogromny kamieniołom marmuru i kończy się nawierzchnia bitumiczna drogi. Od teraz jest dość dobra droga szutrowa. Ja jednak tego się nie spodziewałem. To oznacza w moim przypadku znacznie wolniejsze poruszanie się naprzód. Szczególnie, że muszę dość wysoko podjechać....


Im wyżej i bliżej przysiółka wsi Prisad tym droga w coraz gorszym stanie. Coraz bardziej luźna nawierzchnia. Nachylenie drogi powoduje, że tylne koło coraz bardziej zaczyna mi "boksować".




Widok na kamieniołom marmuru. Po lewej zabudowania Prilep.


Za ostatnimi zabudowaniami droga jest w takim stanie w jakim się nie mogłem spodziewać. Ogólnie lubię jazdę w terenie jednak nie w przypadku gdy jestem nastawiony na osiągnięcie określonego dystansu. Od wysokości 1100 metrów rozpoczyna się zjazd na północną stronę. Nawierzchnia to ogromne kamienie, po których bardzo nieprzyjemnie się zjeżdża w dół. Niżej jest lepiej, ale dupy nie urywa. Mam bardzo dużą obsuwę czasową.




Po drodze trafiam na "źródło młodości", a że zawsze chcę być młody to spróbowałem wody ze źródełka. Smakowała rdzą....

Źródło młodości



Po ponad 30 kilometrach szutrowej drogi docieram do wsi Izvor. W końcu jest asfalt. Słońce już zaszło, a ja zasiadam z miejscowymi w knajpie na piwo. Właśnie na takie sytuacje trzeba mieć gotówkę bo plastikowym pieniądzem to sobie co najwyżej można dupę podetrzeć.... Ruszam dalej gdy jest całkiem ciemno. Przede mną męczący podjazd. Gdzieś w partii szczytowej zatrzymuję się na nocleg kilka kilometrów przed miastem Veles....



Dystans dnia 18:    179,51 km
Suma podjazdów: 1026 metrów.

Galeria dzień 18: https://photos.app.goo.gl/WHuSw8SHN1kTLfHA8

cdn...

3 komentarze:

  1. Faktycznie, o miasta zahaczaliśmy te same ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A pro po piwka pszenicznego; etykieta jest do góry nogami bo w sklepie stoi odwrotnie. Etykieta jest poprawna a otwieranie puszki od dołu. Klient kupując puszkę odwraca ją i piwko się naturalnie miesza. W zeszłym roku kapłem to na Krecie i zastanawiałem się kiedy to do nas wejdzie.
    pozdrawiam
    benji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O popatrz, tego to nie wiedziałem ! Dzięki Tomek :)

      Usuń