Takie coś wypadło mi z bagaży.... |
Przejeżdżam przez miejscowość Sykia. Droga staje się podrzędną. Nie zanotowałem żadnego samochodu na tej drodze. Mijam wiele samotnych gospodarstw, a niemal z każdego wybiegają psy i za mną gonią. Te greckie psy to jakaś plaga !
Trasa nie należy do łatwych. Wielokrotnie na mojej drodze stają kolejne podjazdy. Jednak jest całkiem fajnie tak jechać z widokiem na Masyw Olimpu. Choć tym razem nie jest on tak spektakularny jak dwa lata temu 😉
Masyw Olimpu |
Z tego co zauważyłem to miejscowi parają się przede wszystkim uprawą tytoniu.
Początkowo nie miałem takiego zamiaru, ale jednak postanowiłem i tym razem odwiedzić Katerini. Normalnie to pewnie starałbym się ominąć to miasto jednak mając świadomość, że w niedzielę ciężko będzie z zakupami w mniejszych miejscowościach postanawiam tam zjechać. Towarzyszy mi ciągle widok Olimpu choć coraz więcej zbiera się tam chmur.
Masyw Olimpu |
Katerini |
Robię zakupy i jadę ścieżką rowerową do centrum. Tam jedno zdjęcie do archiwum i opuszczam miasto. Tym razem decyduję się jechać na południe wzdłuż wybrzeża, a nie jak poprzednim razem przebijać się przez góry.
Masyw Olimpu |
Dość sprawnie docieram do Platamonas. Miejscowość leży u podnóża masywu Olimpu. Popularne miejsce wśród turystów. Tu po raz ostatni zażywam kąpieli w wodach morza egejskiego. Plaża jest żwirowa, a nie tak jak na północnym brzegu piaszczysta. Platamonas jest również kojarzone z zamku,który wybudowali tu krzyżowcy.
Zamek w Platamonas |
I tym sposobem żegnam się z morzem egejskim. Teraz odbijam w kierunku Larissy. Jadę wzdłuż autostrady. W pewnym momencie natrafiam na bramki takie jak przy wjeździe na autostradę. Co jest ? Przecież na mapie nie ma tu żadnego wjazdu na A1 ! Chwila zastanowienia i jadę. Wrzucam 2 euro do automatu i otwiera się szlaban.
Po niespełna 3 kilometrach docieram na most na rzece Pinios, która w tym miejscu opuszcza kanion. Robię kilka fotek z drona.
Rzeka Pinios |
Zaczepia mnie chyba jakiś miejscowy rowerzysta i zaleca bym jak najszybciej stąd odjechał bo tu niewolno rowerami jeździć, ale po przekroczeniu mostu docieram już do wyznaczonej trasy rowerowej Euro Velo 11 czyli tej samej, którą jechałem w dniu wczorajszym. A droga jest bardzo niebezpieczna do poruszania się nią rowerem. Bez pobocza bo ograniczona barierkami od znajdującej się kilkadziesiąt metrów niżej rzeki. Ruch na niej jest też bardzo duży mimo iż tuż obok tunelem biegnie autostrada, która powinna rozładować trochę natężenie ruchu.
Nie robię na tej drodze za bardzo zdjęć bo poza dwoma miejscami na kilka samochodów nie ma gdzie się zatrzymać.
Opuszczam kanion gdzie było odrobinę chłodniej aniżeli na otwartej przestrzeni. Teraz przez krajobraz typowy dla Grecji podążam do Larissy. Spiekota równie duża jak przez kilka ostatnich dni. Świeżo spieczone ramiona coraz bardziej dają o sobie znać. Dopiero co wczoraj schodziła mi skóra, a dziś dzieje się to po raz kolejny. Tym razem ze znacznie gorszymi następstwami. Porobiły mi się pęcherze w podrażnionych miejscach, a gdy popękały i zeszła skóra to zaczęło mi to wszystko krwawić. Od dzisiaj do końca wyjazdu będę mieć "rękawki" składające się z opatrunku 😅
Po lewej stronie cały czas towarzyszy mi widok masywu Ossa....
Masyw Ossa |
Larisa zwróciła moją uwagę już dwa lata temu. Jednak wówczas nie miałem na tyle czasu by odwiedzić to miasto. W mieście trudno doszukiwać się tłumów turystów. W tym mieście będącym stolicą regionu Niziny Tesalskiej znajduje się wiele pozostałości po czasach starożytnych i to przede wszystkim one ściągają tu odwiedzających, których główny cel jest i tak zupełnie gdzie indziej, a miasto traktują jako przystanek na swej trasie.
W mieście możemy przyjrzeć się ruinom starożytnych zabytków takich jak chociażby jednego z największych antycznych teatrów w Grecji. Ten mieszczący niemal 10 tyś. widzów obiekt wybudowano w III w. p.n.e.
Amfiteatr Larissa |
Usytuowany jest na zboczu wniesienia gdzie znajdowała się świątynia na Akropolu. Dziś obejrzymy tylko jej marne pozostałości. Bowiem tyle zaledwie przetrwało po silnym trzęsieniu ziemi, jakie nawiedziło region w 1941 r.
Ruiny na Akropolu |
W mieście natkniemy się na wiele innych mniejszych pozostałości obiektów pamiętających czasy antyczne jak chociażby drugi mniejszy amfiteatr czy też łaźnie.
Mniejszy amfiteatr |
Nie mogło się obejść bez zrobienia zapasów na dalszą trasę. Część wchłaniam w jednym z kilku parków na terenie miasta.
Tak siedząc i popijając piwko zastanawiam się nad swoją dalszą trasą. Larisa było moim najbardziej na południe wysuniętym punktem, które zdecydowałem, że tym razem odwiedzę. Jednak po powrocie okazało się iż spokojnie jeszcze obróciłbym do stolicy czyli do Aten....
I tak przyglądam się mapie jakby tu dalej jechać... I widzę, że całkiem niedaleko znajdują się słynne Meteory ! No nie może być jadę tam! 😀
Ruszam w kierunku miasta Trikala. Ciągle jadę w bliższej lub dalszej odległości od rzeki Pinios i ciągle po EuroVelo 11. Powiem, że trasa bardzo fajna tylko, że znowu mam do czynienia z tymi cholernymi psami ! Przekraczając w jednym miejscu rzekę starym mostem zatrzymuję się by zrobić fotkę i właśnie w tym momencie z krzaków wylatuje ogromny wilczur. Widać,że nie ma dobrych zamiarów... szybko ruszam by zdołać mu uciec, ale to ogromna bestia i tak mnie dogania. Gazem nie trafiłem kolejny raz i właśnie mi się skończył, a ciul miał tak ogromną paszczę, że złapał za sakwę ! Na szczęście nie przegryzł jej, ale w cholerę obślinił 😕
Ponownie zaczyna mi szybko upływać czas mimo, że jadę po równinach i kilometrów niby przybywa. Jednak przydałoby się trochę więcej..... Ale za to krajobrazy całkiem ładne.... Odwiedzam też jedną niewielką stacyjkę paliw gdzie wciąga mnie w rozmowę jeden starszy pan. Pytania są standardowe jakie się zadaje rowerzyście podróżującemu po Europie 😋
Wpadam do miasta Trikala. Na początku jest ciekawy pomnik, który chciałem uwiecznić na foto, ale tak się składa, że to przed jakąś jednostką wojskową i strażnik pogroził mi palcem dając do zrozumienia, że nie wolno wykonywać zdjęć. Jedynie mogłem cyknąć fotkę części szczytowej pomnika....
Miasto pewnie i ciekawe gdyby je tak pozwiedzać ja jednak nie mam tego w panach. Właśnie następuje zachód słońca i bardziej skupiam się by zrobić zakupy. Oczywiście podjechałem to tu, a to tam 😉
Trikala |
Trikala |
Wpadłem jeszcze do jakiegoś miejscowego fast fooda i przy zapadającym zmroku ruszam na zachód w kierunku Kalambaki. Już z daleka widoczne są monumentalne skały gdzie znajdują się sławne Meteory. Bardzo szybko się przybliżam bo droga płaska tylko, że pora już późna i zaczynam odczuwać znużenie. Postanawiam zatrzymać się gdzieś w pobliżu miasta. Nie udaje mi się znaleźć miejsca gdzie mógłbym rozwiesić hamak bo okolica uboga w drzewa. Po raz kolejny rozkładam pseudo namiot.
I po raz kolejny spać nie dają mi całe hordy psów biegające tam i z powrotem przez całą noc.....
Dystans dnia 16: 211,82 km
Suma podjazdów: 1160 metrów
Galeria dzień 16 : https://photos.app.goo.gl/rZX9nEoh4sZYVT3B8
cdn...
Dzięki tym górom i obszarom bezludzia Grecja wydała mi się znacznie rozleglejsza niż jest w rzeczywistości. Ale z tym słońcem nie ma co się unosić honorem. Ja sobie pierwszy raz w życiu na wyjazd do Grecji kupiłem krem 50tkę i od tej pory używam też na rower w Polsce.
OdpowiedzUsuńNigdy się nie unosiłem honorem. Po prostu nie potrzebowałem stosować kremów z filtrem przeciwsłonecznym bo tego nie potrzebowałem ;p
UsuńTe psy to faktycznie jak jakaś zaraza... Może czują od Ciebie złe emocje? :>
OdpowiedzUsuńJak szedłem na punkt widokowy Cara Tepe k. Salonik to się śmiałem, że idąc od hotelu trzeba skręcić w prawo przy drugim stadzie psów ;) Tamte nic mi nie robiły, ale że dostają amoku na widok rowerzysty to łatwo doświadczyć nawet w Polsce.
UsuńCiekawe, że tylko te w Grecji miały by czuć ode mnie jakieś złe emocje ? Po prostu te w Grecji są złe tak jak ich właściciele. Pies upodabnia się do swojego pana. I nie to, że za mną biegają psy tylko w Grecji bo wszędzie się takie trafia jednak skala na jaką się to odbywa w Grecji daje mi bardzo wiele do myślenia.
Usuń