Strony

niedziela, 29 grudnia 2019

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 21/28 - 02.08.2019 - Przez góry Sinjajevina.

Początek dnia jest bardzo o dziwo ciepły. Dolina, którą płynie rzeka Lim spowita gęstą mgłą. Jest dobrze bo to oznacza, że jak owa mgła zniknie to przejrzystość powietrza powinna być odrobinę lepsza niż zwykle😉


W pierwszej miejscowości, przez którą przejeżdżam gonią za mną dwa kundle. Takie bardziej nie szkodliwe. Jadąc z góry mam wysoką prędkość i dość śmiesznie wyglądają w swoich ruchach na tych przykrótkich nóżkach 😉 Chyba jednego mocno zdenerwowałem bo ewidentnie próbuje capnąć mnie za nogę. Wyciągam z kieszeni gaz zakupiony w Grecji, celuję, naciskam i dupa. Nic nie leci ! Kilka razy próbuje i bez żadnego efektu. Wkurzony postanowiłem rzucić pojemnikiem w kundla, a ten jakby był na to przygotowany i zdążył uskoczyć jednak zrobił to w złym momencie. Odskakując przydzwonił w słupek znaku drogowego! 😋 Oj to musiało go zaboleć i raczej następnym razem zastanowi się czy biec za rowerzystą 😉

Okazało się również, że w drugim pojemniku z gazem który kupiłem w Grecji też nie ma ciśnienia i jest do wyrzucenia.... 😕

Po kilku kilometrach docieram do skrzyżowania drogi prowadzącej na Bijelo Polje. A więc do drogi, którą podążałem z kumplem rok temu. Odbijam na Mojkovac. Teraz mam pod górę. Jednak wiem, że trasa nie jest tak bardzo trudna na jaką wygląda chociażby gdy się patrzy na poziomice na mapie. Po dość szybkim dotarciu na przełęcz przychodzi pora na stromy i szybki zjazd do miasta. Widać, że mgła się przeciera. To dobrze !


Rzeka Lim


Gdy zjechałem do miasta wychodzi słońce i robi się piękna pogoda. Leżąc wieczorem w hamaku poprzedniego dnia analizowałem na mapie możliwe warianty dalszej trasy. Z mapy wnikało, że mam bardzo blisko w Góry Durmitor. Zapewne z 90 % osób na moim miejscu by uderzyło właśnie w tamto pasmo górskie. Ja postanawiam jednak postąpić zupełnie inaczej. Choć przyznam, że w przyszłości i tak chciałbym zahaczyć o Durmitor😉

W mieście zakupy w markecie takie naprawdę konkretne bo zdaję sobie sprawę, że w dniu dzisiejszym mogę mieć problem by trafić jeszcze na jakikolwiek sklep. W piekarni kupuję kilka świeżych burków. Jem śniadanie analizując jeszcze raz możliwe warianty dzisiejszej trasy i ruszam w drogę.

Przejeżdżam przez most na rzece Tara i skręcam na zachód. Zaledwie po niespełna 3 kilometrach jazdy docieram do miejsca gdzie rozpoczyna się wyznakowana trasa rowerowa. Jest asfalt i nie powinno być tragedii, ale było trochę inaczej.....

Już po kilkuset metrach asfalt się kończy, a zaczyna się szutrowa droga. Powoli zagłębiam się w pasmo górskie Sinjajevina.
Stromizna drogi bardzo wzrasta podobnie jak temperatura powietrza. Mimo iż jadę w cieniu drzew to strasznie odczuwam duchotę powietrza. Dobrze, że trafiam na obfite źródło, które pozwala mi się dobrze ochłodzić. Niestety zdjęć z początku tej trasy nie ma bo mi gdzieś wsiąkły ponownie 😏




Sinjajevina

Po pięciu kilometrach wspinaczki osiągam wysokość 1500 metrów, a więc bardzo szybko zyskuję 700 metrów przewyższenia. Droga jest w całkiem dobrym stanie choć przeważnie z luźnym kamieniem, który utrudnia podjazd. Docieram do zaznaczonego schroniska na mapie. Nieczynne od kilku lat z tego co zauważyłem 😕





Wyjeżdżam ponad granicę lasu i widoki stają się coraz lepsze. Przejeżdżam przez tereny wykorzystywane do wypasu zwierząt. Często mijam szałasy pasterskie. Czasami pojedyncze, czasami w większych skupiskach, które tworzą niewielkie osady. Duży odsetek samochodów, którymi poruszają się miejscowi to stare VW golfy.




Sinjajevina



Na otwartych przestrzeniach mogę dostrzec ogrom tego pasma górskiego. Bardzo dobrze obrazują to ujęcia z drona. Tutaj trzeba zaznaczyć, że Góry Sinjajevina są jednym z rzadziej odwiedzanych pasm Czarnogóry. Te skalisto-trawiaste zbocza i ogromne przestrzenie, które trzeba pokonać powodują, że ciężko spotkać tu turystów. Ja poza miejscowymi wypasającymi stada zwierząt spotkałem tylko dwójkę polaków na motocyklach enduro.



Przemierzając to pasmo górskie droga raz jest niczego sobie by po chwili stać się strasznie wyboistą. Na takiej nawierzchni bardzo niewygodnie się jedzie z bagażami.



Za to widoki coraz ciekawsze.




Docieram do największej osady pasterskiej w okolicy. To katun Rużica i najbardziej rozpoznawalny obiekt czyli tamtejszy kościół.

Przez Góry Sinjajevina

Rużica



W dniu dzisiejszym jest tam jakaś impreza bo pod kościołem kręci się z kilkaset osób, a po okolicznych drogach jeździ bardzo wiele samochodów. W innym wypadku zapewne bym tam podjechał, ale w taki tłum nie chcę się pchać.

Rużica


Jadę dalej na zachód. Droga staje się coraz gorsza i średnia prędkość poruszania się drastycznie mi spada. Godzina coraz późniejsza, a do końca wyznakowanej trasy rowerowej przeszło 40 kilometrów. Nie ma opcji bym przed nocą tamtędy opuścił te góry. Decyduję się zmienić kierunek na południowy i nieoznakowaną drogą dotrzeć do Krnja Jela gdzie trafiam na wąski i stromy asfalcik.


Niby dystanse niewielkie jednak w tak trudnym terenie pokonanie tego zajmuje bardzo dużo czasu.





Polskie Ursusy to często spotykana marka ciągników na Bałkanach.




Jadę główną drogą w kierunku miasta Šavnik. Sadziłem, że skoro droga wiedzie wzdłuż rzeki, a rzeka płynie w dół w kierunku gdzie chcę jechać to powinno być z góry. Jednak droga coraz bardziej pnie się pod górę. Momentami droga jest 300 metrów powyżej rzeki płynącej głębokim kanionem.





No nieźle się wymęczyłem na tej trasie. Najgorsze było jednak to, że całkowicie skończyło mi się picie. Miałem nadzieję, że w Šavniku znajdę chociaż stację paliw gdzie kupię coś do picia. Po bardzo szybkim zjeździe do miasta udaje się trafić na czynny jeszcze market. Jestem uratowany ! 😋


W dole Šavnik



Jest tuż przed zachodem słońca. Teraz mam dylemat jak dalej jechać. Którą bym drogę nie wybrał to jest pod górę. W mojej głowie przewinęła się nawet myśl by skierować się na Žabljak by następnego dnia jednak odwiedzić Durmitor. Jednak widok burzowych chmur zadecydował nad drugą opcją czyli kierunkiem na Nikšić.

Šavnik


Już po zachodzie słońca rozpoczynam trudny podjazd po bardzo krętej drodze. Zdjęć nie robię bo chcę podjechać jak najwyżej zanim dogoni mnie burza. W ostatnim momencie udało mi się rozwiesić płachtę biwakową i zaczęło lać. Ale w nocy to sobie może i "żabami" rzucać 😉

Dystans dnia 21:   159,63 km
Suma podjazdów: 2898 metrów

Galeria dzień 21: https://photos.app.goo.gl/qN9bkai8FKKujv1e6

cdn...


2 komentarze:

  1. Górki całkiem fajne. Mimo braku turystów to jednak jakieś szlaki turystyczne tam mają?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyznakowany szlak pieszy tylko jeden, czerwony. Za to jest kilka szlaków rowerowych :)

      Usuń