Strony

wtorek, 27 grudnia 2022

Rowerowy Eurotrip 2022 - Dzień 10 - 25.07.2022

 Dziś budzę się wcześniej. Chcę wyruszyć w drogę zanim wzejdzie słońce. Udało się ! Jestem świadom tego, że dziś będzie naprawdę trudny dzień. W planach mam przejechanie reszty trasy rowerowej po dawnej linki kolei wąskotorowej Parenzana. Całość jest poprowadzona po górzystym terenie, a nawierzchnia jest szutrowo-kamienista. Na pewno nie będzie to ułatwiać jazdy 😜  

Dość szybko docieram do miasta Buje. Kiedyś byłem tu ale w nocy. Teraz trzeba na chwilkę pokręcić się wśród tych stromych i wąskich uliczek. Mam chwilę czasu zanim otworzą market. Muszę zrobić spore zapasy na dalszą część dnia. Jadąc Parenzaną nie będzie za wiele możliwości by zrobić zakupy 😉 





W oczekiwaniu aż otworzą sklep jem śniadanie z tego co mi pozostało. Market Spar otwierają dopiero o ósmej ! Trochę przyszło mi poczekać. Po zakupach niezwłocznie wracam na trasę.

 Trasa staję się coraz trudniejsza. Nie dość, że są spore podjazdy to jeszcze luźny kamień pod kołami obciążonego roweru mocno utrudnia poruszanie się naprzód. Zachodzi obawa, że dzisiaj będę mieć rekordowo niską średnią prędkość jazdy 😅
W okolicy miasta Grożnjan przejeżdżam przez pierwsze dwa tunele. A po kilku kilometrach jest kolejny.









Mijam Završje i trafiam na kolejne dwa tunele o tej samej nazwie. I są pierwsze wiadukty kolejowe.







Tak docieram do miasta Motovun. Kupuję dwie butelki zimnej wody na niewielkiej stacji paliw. Niezbyt dobry to interes był, ale w tym upale nie chciało mi się podjeżdżać do położonego na górze centrum 😜 Odjeżdżam kawałek od miasta i tam trafiam na punkt widokowy w postaci platformy. Postanawiam też polecieć na chwilę dronem.








 Po pokonaniu kolejnych sześciu kilometrów docieram do fajnego miejsca postojowego. Po drodze mijam kolejny wiadukt. Tym razem pokażę go z ptasiej perspektywy. 





A miejscówka byłaby genialna na spędzenie nocy. Z tym, że jest tam ogromne gniazdo szerszeni, ale jakoś nie są one w ten upał agresywne na szczęście 😉 







Jest też kolejna niewielka platforma widokowa. Jednak z niej już niewiele widać bo trochę okolica zarosła. Ale spod wiaty ładny widok na Motovun. Perspektywa trochę inna bo jestem znacznie wyżej.




Kolejny etap to przejazd do miasta Vižinada. Stoi tam makieta lokomotywy jako symbol linii kolejowej. Robię też zapas płynów i lecę dalej. Teraz powoli acz sukcesywnie będę zjeżdżać w dół w kierunku miasta Poreč.



Końcówka trasy jest totalnie zagmatwana. Oznakowanie kiepskie. Nawierzchnia to jakaś taka luźna czerwona gleba, która osadza się na całym rowerze. Jest cały uwalony tym czymś 😉 Zresztą ja sam lepiej nie wyglądam. Będzie trzeba wskoczyć na chwile do Adriatyku spłukać to coś z siebie 😋




Poreč to niespełna dziesięciotysięczne miasto z bogatą historią. Miejscowi ponoć nie doceniają miasta w który mieszkają. Zostało założone w V wieku p.n.e. przez Ilirów. Sześć wieków później osada została podbita przez Rzymian. Od 539 roku te tereny należały do Cesarstwa Bizantyjskiego. Wówczas to miasto przechodziło okres rozwoju. Wybudowano bazylikę Eufrazjana. Od 1997 roku jest wpisana na listę UNESCO.

Sporo tu zabytków choć nie tak spektakularnych jak wspomniana bazylika. Warto jednak zagłębić się w gąszczu wąskich uliczek i poczuć klimat nadadriatyckiego miasteczka.












Na mieście zaczepia mnie pewna Niemka pytaniem czy właśnie przejechałem trasę Parenzana. Oczywiście odpowiedziałem. Bo widzisz ja tą trasę też przejechałam i mój rower po tym wszystkim wyglądał dokładnie tak samo jak twój ! 😁 Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i na odchodnym powiedziała do zobaczenia jakby miała jakieś przeczucie, że się jeszcze spotkamy 😉

Ja tymczasem robię dłuższą pauzę na jednej z wielu plaż w okolicy. Woda ciepła jak zupa, ale ważne, że spłukałem z siebie to czerwone coś 😉 Spłukuję się po wszystkim pod darmowym prysznicem. Przynajmniej jak będę schnąć to nie będzie widać białych smug od soli morskiej 😜

Robię zakupy i opuszczam miasto. Na wylocie z miasta wyprzedza mnie wcześniej wspomniana Niemka życząc szczęśliwej drogi 😊 A ja zjeżdżam na podrzędne drogi. Przez jakiś jeszcze czas jedzie się spokojnie, ale w końcu docieram do miejscowości Flengi. Stad jadę już po głównej drodze. Muszę objechać Limską zatokę. Na początku zjazdu jest punkt widokowy z darmową platformą. Stoi tu też kilka straganów z lokalnymi wyrobami. Głównie są to trunki, oliwy i przetwory. Robię małe zakupy na prezenty i jadę dalej 😊

Na dole robię pauzę na posiłek. Dziś kolejny dzień z niewyobrażalnie wysoką temperaturą. Dobrze, że już późne popołudnie i będzie już tylko lżej.

Teraz przyjdzie mi pokonać jeden z najniebezpieczniejszych odcinków trasy w dniu dzisiejszym. Jest to droga krajowa nr.74 z dużym natężeniem ruchu. Droga jest wąska i bez pobocza bo po prawej stronie znajdują się pionowe, ostre skały. W razie czego nie ma gdzie usiec. Kierowcy jeżdżą tu zdecydowanie za szybko nie przejmując się zupełnie rowerzystami, a wiedzie tu trasa rowerowa. Próbując ominąć cyklistę strącają sobie lusterka nawzajem. Leży ich na poboczu kilkanaście. O czymś to świadczy. Ten odcinek nazwałem "lusterkowym podjazdem" 😜
Zdjęć tutaj nie robię żadnych. Zatrzymuję się dopiero w niewielkim miasteczku Bale.


Bale leży idealnie na 45 równoleżniku czyli znajduje się pośrodku pomiędzy równikiem, a biegunem północnym 😊
Do najważniejszych zabytków miasta na pewno należy gotycko renesansowy zamek Saordo Bembo(zdjęcie powyżej). 
Niemal całe miasto jest zbudowane z kamienia. Wąskie uliczki są bardzo klimatyczne.








Tutaj też robię ostatnie zakupy dzisiaj. Opuszczam miasto i kieruję się do największego ośrodka miejskiego w tym rejonie czyli do Puli. Ale wybieram trasy rowerowe po drogach szutrowych. I po raz kolejny w dniu dzisiejszym rower jest cały zakurzony. Ale sama jada tymi szlakami jest bardzo przyjemna. Przerw nie robię za wiele bo chcę zdążyć do Puli na zachód słońca. 

W tej okolicy można spotkać kamienne chatki - Kažuni. Są to pasterskie schronienia w całości wykonane z dobrze spasowanego kamienia łamanego bez użycia zaprawy. Tego typu budowle można spotkać wzdłuż całego wybrzeża Adriatyku jednak tu na południu Istrii jest ich najwięcej. Szacuje się, że aktualnie w okolicy Vodnjanu jest takich budowli 2-3 tysiące. Od 2018 roku zostały wpisane one na listę UNESCO.





Docieram do Puli w sam raz na zachód słońca.


Pula nazywana jest "chorwackim Rzymem" bo podobnie jak stolica Italii leży na siedmiu wzgórzach. I choć zabytków tu jest nieporównywalnie mniej to wiele jest związanych bezpośrednio ze starożytnym Rzymem. Podobnie jak Rzym ma swoje Koloseum tak i Pula ma swój amfiteatr. Jest to najważniejszy zabytek miasta. Ciekawostką jest, że jest on starszy od swojego odpowiednika znajdującego się w Rzymie. 😉 Mógł pomieścić 23 tysiące widzów co czyniło go czwartym pod tym względem na świecie. Obecnie jest jednym z trzech najlepiej zachowanych w obecnych czasach choć w znacznym stopniu został on zrekonstruowany. 




O ile kiedyś zwiedziłem wnętrze tak tym razem liczyłem bardziej na widoki z drona. No i sie nie zawiodłem bo amfiteatr prezentuje się z góry świetnie !



O tej godzinie większość turystów zasiada w kafejkach i restauracjach, ale sporo jeszcze spaceruje po zabytkowym cementum. Poprzednio jak tu byłem to skupiłem się tylko i wyłącznie na amfiteatrze. Teraz robię objazd starego miasta gdzie znajduje się kilka innych nie mniej wartych uwagi zabytków.

Jadę pod łuk triumfalny Sergiusza. Został wzniesiony w 29-27 r p.n.e.



Od łuku Sergiusza zaczyna się ulica Sergijevaca. Dotrzemy nią do głównego placu w mieście, dawnego rzymskiego Forum. W starożytności znajdowały się tu trzy świątynie Diany, Jupitera i Augusta. Do dziś ocalała tylko ta ostatnia choć podczas II wojny światowej została zniszczona i to co teraz widzimy zostało odbudowane w 1947 roku. Obok stoi gotycki ratusz.



 Warto zobaczyć jeszcze ocalałą część jednej z najstarszych bizantyjskich bazylik na Istrii - kaplicę św. Marii Formosa. Sama bazylika została wzniesiona w VI wieku. Mocno ucierpiała w XIII wieku podczas pożaru. Jednak największego dzieła zniszczenia dokonali Wenecjanie w XVI wieku. Ponoć elementy bazyliki w tym kolumny znajdziemy obecnie w Wenecji....   




Grubo po zachodzie słońca opuszczam miasto. Był mały dylemat jak jechać dalej. Nie chciałem powielać trasy sprzed kilku lat, ale trochę nie było za bardzo wyboru. Wracam trochę w kierunku Vodnjan. Tam odbijam na wschód. Po kilku kilometrach uznałem, że wystarczy jazdy na dzisiaj i rozbijam się w jakimś starym sadzie. Nie chce mi się jednak rozwieszać hamaka tylko kładę się na wyschniętej trawie 😉

Początkowo myślałem, że ciężko będzie dzisiaj dokręcić do 150 kilometrów, ale udało się 😊



Mapka musi być 😉


Statystyki Dzień 10:

Dystans:                 160,45 km

Czas jazdy:            10:19:04

Średnia:                15,55 km/h

Max:                      58,18 km/h

Suma podjazdów: 1297 m

Wys. max.:            271 m n.p.m.


CDN

   

3 komentarze:

  1. Miasteczka bombowe. Daleko na północ nawet od Zadaru a co dopiero Dubrownika a jednak jest klimat włosko-bałkański a nie austriacki. Ten amfiteatr rzymski wygląda niestety na współcześnie poprawiony (czyli oszpecony) w środku.
    Ja swoją Niemkę spotkałem schodząc z Monte Pellegrino w Palermo. Niestety nie mogę jej znaleźć na fejsie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak oszpecony bo w znacznym stopniu został rozebrany przez mieszkańców jako budulec. Teraz to w odbudowane ruiny. Dlatego też nawet nie są wpisane na listę UNESCO ;)

      Usuń
  2. Myślałem, że do Rovinj zawitasz, nawet patrząc na telefonie na zdjęcie Porec nad morzem, myślałem, że to właśnie to. Ale Pula niemniej piękna. Szkoda, że z Rovinj nie ruszyłem się po okolicy...

    OdpowiedzUsuń