Strony

niedziela, 6 sierpnia 2023

Z Bolesławca do Bogatyni i dalej.... - 20.05.2023

 Tym razem kręcenie na jednośladzie po południowo-zachodnio części województwa dolnośląskiego.  😉 O ile wiedząc, że mam dzień wolny i pojadę gdzieś na rower to już o celu wycieczki jak to przeważnie u mnie bywa nie miałem pojęcia. Innymi słowy był to kolejny spontaniczny wyjazd, a trasa sama się układała będąc już w drodze 😀

Za początek wycieczki ustaliłem parking przy kąpielisku miejskim w Bolesławcu. Niestety dzisiejszy poranek nie rozpieszcza pogodowo. Jest szaro, buro i czasami zacina lekka mżawka. Ponoć z czasem ma się aura poprawiać o czym mówią prognozy pogody.

Pierwszą większą miejscowością, do której się kieruję jest Nowogrodziec. Tak w połowie drogi od Bolesławca, zaraz po przekroczeniu rzeki Bóbr docieram do miejscowości Ocice. Stoi tam przy drodze pałac. Początkowo był to renesansowy dwór, który został przebudowany na barokowy pałac w latach 1740-45. Od drugiej wojny światowej popadał w coraz większą ruinę, ale obecnie jego nowi właściciele podnoszą obiekt z owej ruiny.


Po niespełna 10 kilometrach docieram do Nowogrodźca. Pogoda powoli zaczyna się poprawiać 😀


Nowogrodziec to przede wszystkim ruiny klasztoru magdalenek i znajdujący się w ich obrębie kościół św. Piotra i Pawła. Na kameralnym rynku stoi ratusz, którego początki sięgają 1795 roku.




Kolejnym etapem dzisiejszej wycieczki jest przejazd wzdłuż rzeki Kwisy do Lubania. Miasto już znacznie większe od Nowogrodźca, więc i ciekawych zabytków znajdziemy tu znacznie więcej. 
Jako, że jeszcze tu nigdy nie byłem to poświęcam trochę więcej czasu na obchód/objazd centrum miasta. 
Najstarszym obiektem w mieście, a jednocześnie jego symbolem jest wybudowana w 1318 roku baszta bracka.



W rynku oczywiście nie może zabraknąć ratusza. Ten w Lubaniu jest renesansowy. Przed nim był jeszcze jeden pochodzący z XIII wieku, ale nie przetrwał. Pozostałością po nim jest smukła wieża kramarska. Stoi otoczona kamienicami w rynku. 




W mieście znajduje się jeszcze jedna wieża. Jej historia jest zupełnie inna niż pozostałych znajdujących się w mieście. Wieża Trynitarska jest pozostałością po kościele Świętej Trójcy. Kościół stał w tym miejscu do 1760 roku. Wieża do 1945 roku pełniła funkcję dzwonnicy.



Na uwagę zasługuje obecny kościół Trójcy Świętej. Jej kamienna ceglana bryła widoczna jest z daleka. Materiał budulcowy charakterystyczny dla stylu neogotyckiego.


W rynku stoi charakterystyczny dla Saksonii słup poczty polsko-saskiej. O nich napiszę innym razem przy okazji wpisu relacjonującego wypad w okolice Drezna 😉



Opuszczam miasto i kieruję się na Sulików. A pogoda robi się już na dobre 😀



Tutaj na pograniczu historycznych krain Śląska, Górnych Łużyc i Czech rozciąga się "Kraina Domów Przysłupowych". Jest to zarazem styk trzech aktualnie istniejących państw tj. Czech, Polski i Niemiec. W tutejszym krajobrazie dominuje specyficzny styl architektury drewnianej. Mowa tu oczywiście o drewnianych domach przysłupowo-szachulcowych. 
Po ostatniej wojnie ich prawowici właściciele zostali przesiedleni z tych terenów i budownictwo to popadło w niełaskę. Obecnie przeżywają one mały renesans i wiele tego typu obiektów doczekuje się renowacji.

W Sulikowie zachował się jeden z najstarszych domów budownictwa łużyckiego tzw. "Ostry Narożnik". Obiekt pochodzi z roku 1688.
Sama miejscowość ma za sobą około 700 lat funkcjonowania na prawach miejskich chociaż faktycznie miastem stało się dopiero w 1572 roku. Prawa miejskie straciło po ostatniej wojnie.





Kieruję się do Bogatyni. Tutejsza okolica od niemal 200 lat naznaczona jest przemysłem. Dziś wielu osobom sen z powiek spędza ogromna kopalnia odkrywkowa Turów.




Bogatynię można śmiało uznać za taką "polską stolicę" architektury przysłupowej. To właśnie w mieście i jego okolicach znajduje się około 300 z ogólnie 600 znajdujących się w Polsce budowli tego typu. I trzeba przyznać, że coraz więcej takich budowli jest restaurowanych.







Przejeżdżam przez Opolno-Zdrój i decyduję się na odbicie na stronę czeską. Delektując się wiosennymi widokami jadę drogami gruntowymi ponad Vaclavicami do miejscowości Horni Vitkov.





W Uhelnej znajduje się dawny młyn typu holenderskiego.



W Hornim Vitkovie stoi barokowy kościół Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny. Zaniedbany i opuszczony....





Zjeżdżam do miasta Chrastava. Miasto będące w cieniu Liberca jak wiele okolicznych miejscowości. Większość turystów gdy wybiera się w te okolice to wybiera przeważnie właśnie Liberec, a przecież okolica ma tak wiele innych ciekawych miejsc wartych odwiedzenia.

Jest to bardzo spokojne miasto gdzie mieszają się style i kultury. 
Kościół świętego Wawrzyńca to neogotycka świątynia. Choć biel obiektu jest mało charakterystyczna z tym stylem architektonicznym 😉


Rynek kameralny i bardzo przyjemny. Sporo tu zieleni i nie jest to parking jak to z reguły w czeskich miastach bywa. Na centralnym placu stoi kolumna morowa. Jednak ta w przeciwieństwie do innych nie jest strzelista tylko niska, bardziej przysadzista. 
Do XIX wieku rynek okalała drewniana zabudowa. Niestety strawił ją pożar przez co bardzo rynek został przemodelowany. Obecna niska zabudowa bardzo przypomina tą w wielkopolskich miasteczkach. Wśród zabudowy wyróżniają się dwa obiekty tj. ratusz oraz znajdujący się obok budynek muzeum.




Powolutku zaczynam myśleć o powrocie, a że pora już późna to podkręcam tempo jazdy. Kieruję się na Respenavę. Po drodze muszę wjechać na przełęcz Oldrichovicką.



Przede mną Nove Mesto pod Smrkem. Bardzo się rozczarowałem bo centralny plac całkowicie rozkopany i z tego co zauważyłem będzie w całości wybrukowany. Na starych zdjęciach widać, że było tam wcześniej sporo zieleni....



W połowie drogi między centrum, a granicą państwa znajduje się cmentarz, a na nim mauzoleum rodziny Klingerów. Był to miejscowy ród szlachecki, który założył tutejszą fabrykę tekstylną.




Przejeżdżam przez granicę w Świeradowie i od razu odbijam na Mirsk. Co warte odnotowania to to, że odradza się tu kolej 😊




Przejeżdżam przez centrum w Mirsku dokumentuję tylko tamtejszy ratusz i jadę pod zamek Gryf.



Ponad miejscowością Proszówka, na Górze Zamkowej znajdują się ruiny średniowiecznego zamku Gryf. Najlepiej takie obiekty wyglądają na zdjęcia wykonanych z drona. Szkoda tylko, że przejrzystość powietrza tragicznie się pogorszyła.....






Ostatnim moim dzisiejszym celem, który postanowiłem odwiedzić jest miasto Lubomierz. Już od dawna było ono na mojej liście do odwiedzenia.
Lubomierz to jedno z najmniejszych, a jednocześnie jedno z najstarszych miasta Dolnego Śląska. Jego wyjątkowość polega na tym, że ominęły go drugowojenne zniszczenia i dziś cieszy oczy oryginalną architekturą dawnej osady targowej. Na początku swego istnienia miasto miało duże znaczenie ponieważ znajdowało się na szlaku z Pragi do Zgorzelca. Powstał wówczas chociażby klasztor sióstr benedyktynek.  Po okresie renesansu miasto sporo traci na znaczeniu bo w okolicy powstały i rozwinęły się znacznie większe ośrodki miejskie. Najpierw wojna trzydziestoletnia, a następnie wielki pożar w 1802 roku spowodował, że Lubomierz podupadł.
Malownicze położenie miasta i przede wszystkim jego oryginalność powodowała, że ściągały tu ekipy filmowe. I tak chociażby powstała tu kultowa polska komedia "Sami Swoi".

Jedną z najważniejszych budowli jest wspomniany wcześniej klasztor benedyktynek. Rynek w Lubomierzu, o podłużnym i typowym dla średniowiecznych osad kształcie jest miejscem gdzie znajdziemy zabytkowe kamienice, ratusz czy chociażby muzeum Kargula i Pawlaka. Miasteczko korzysta na tym, że kręcono tu ujęcia do tej kultowej komedii, którą zna każdy Polak 😉











Teraz czeka mnie bardzo przyjemny i szybki przejazd do Pławnej Dolnej. Znajduje się tam "Zamek śląskich legend". 



A z Pławnej Dolnej już po zachodzie słońca jadę genialną ścieżką rowerową poprowadzoną po dawnej linii kolejowej prawie do samego Lwówka Śląskiego.


Lwówek Śląski jest jednym z najstarszych miast na obecnych ziemiach polskich. Należałoby poświęcić na zwiedzanie znacznie więcej czasu. Ja jednak nam jeszcze trochę drogi do Bolesławca, więc wykonuję tylko kilka zdjęć w rynku i zawijam się do dalszej drogi.




Do samochodu mam jeszcze niemal 20 kilometrów. W sumie to i tak będę w nim spać, więc nie muszę się nigdzie śpieszyć 😉 

Do 200 kilometrów zabrakło niespełna 10 kilometrów. Dzień bardzo dobrze spędzony. Wiele nowego udało się zobaczyć 💪😀



1 komentarz:

  1. W czymś jestem lepszy. Lubań i Lubomierz to były elementy w ogóle pierwszej z moich regularnych rowerowych wizyt w Sudetach, 9 lat temu.

    OdpowiedzUsuń