Mija rok od mojej poprzedniej wielodniowej eskapady......, no prawie rok ponieważ wyjątkowo tym razem swoją wyprawę rozpoczynam miesiąc wcześniej aniżeli ma to zazwyczaj miejsce 😉 Inną zmianą jest to, że zamiast w sobotę ruszam dopiero w poniedziałek o poranku.
Po raz kolejny jak to mam w zwyczaju nic nie planuję przed wyjazdem bo nie wiem jaka będzie pogoda. Zawsze powtarzam, że realizuję tylko swoje wcześniejsze pomysły. Jest ich wiele i w zasadzie na kilka dni przed samym wyjazdem decyduję się jaki kierunek obiorę 😉
Jeżeli chodzi o przygotowania to ich w zasadzie nie było. Nawet rower tym razem przygotowałem znacznie wcześniej 💪 Ogólnie to wymieniłem napęd, klocki hamulcowe oraz opony. Czyli tak naprawdę te części, które zużywają się podczas normalnej eksploatacji roweru.
Po zapakowaniu wszystkiego na rower i postawieniu go na wadze wyszło 42 kilogramy. Do tego dochodzi jeszcze kilka kilogramów sprzętu foto, który taszczę na plecach 😆 Także bike-packing jest mi obcy 😅
Wiedząc już jaka mniej więcej będzie pogoda w danym regionie decyduję się na zaatakowanie morza Czarnego. W zasadzie to chcę tylko dotrzeć nad jego brzeg. Na razie nie myślę, w którym miejscu bo to wyjdzie z czasem.
Zawsze staram się pierwszego dnia wyruszyć możliwie jak najwcześniej. Często jeszcze w nocy. Powodem jest chęć pokonania jak największego dystansu na początek. Jednak tym razem jakoś za bardzo nie miałem ochoty zarywać nocy i śpię do siódmej rano 😁
Pogoda do jazdy na rowerze dzisiaj jest wymarzona. Nic tylko jechać przed siebie. Początki są trudne bo zawsze mam dylemat jak jechać by możliwie zobaczyć jak najwięcej nowego. Niestety pole do popisu jest coraz mniejsze. Tak więc bez ceregieli lecę do Prudnika i dalej w kierunku granicy z Republiką Czeską.
Podążam tak jak mnie prowadzi trasa rowerowa numer 55. Łączy ona Jesenik z Opawą i ja właśnie w kierunku Opawy jadę.
W Krnovie niewielkie zakupy, kilka zdjęć na rynku i lecę dalej. Opisywać miasta nie ma większego sensu bo robiłem to już wielokrotnie Teraz czeka mnie chyba najciekawszy odcinek wzdłuż rzeki Opawa.
Podobnie było w samej Opawie. Podjechałem tylko na rynek w celu udokumentowania, że tu byłem. I co śmieszne zawsze mówię sobie, że kiedyś przyjadę tu bardziej się pokręcić po tym ciekawym mieście i to "kiedyś" do tej pory jeszcze nie nadeszło 😂
Następnie przez Raduń do miejscowości Pustá Polom. Później to już luzik bo mam z góry w "Bramę Morawską" gdzie płynie sobie spokojnie Odra. W Kyjovicach stoi sobie barokowy pałacyk. Po przebudowie w XIX wieku nadano mu wygląd późnego klasycyzmu. Innymi słowy empire.
Po przekroczeniu Odry teren zaczyna się powoli wznosić. Odwiedzam miasteczko Brušperk. Omijam największą aglomerację miejską w tej okolicy czyli Frydek-Mistek i rozpoczynam przedzieranie się przez widoczne już od dawna pasmo Beskidu morawsko-śląskiego.
Mijana po drodze przeze mnie wieża widokowa to przykład jak można zaadoptować przekaźnik telekomunikacyjny na wieżę widokową. To często stosowana praktyka w Czechach i się sprawdza. W Polsce jakoś nie kojarzę by tego typu obiekt spełniał również funkcję punktu widokowego 😏
Wzdłuż rzeki Ostravice docieram do jeziora
Šance. Ten sztuczny zbiornik powstał w latach 1964-71.
Trasa staje się coraz bardziej wymagająca. Powoli nabieram wysokości. W miejscowości Bila jest ośrodek narciarski. Kawałek dalej odbijam w kierunku granicy ze Słowacją.
Jakoś bardzo szybko mi ten dzień minął. Niestety kilometrów mam coś mało, ale to raczej efekt zupełnego braku formy bo przecież przerw dłuższych nie robiłem 😜
W Makovie odbijam na przełęcz Semeteš. Co ciekawe byłem tu już kilkukrotnie, jednak po raz pierwszy wjeżdżam od strony północnej 😉
Dobrze, że teraz czeka mnie tylko zjazd bo dzięki temu dokręcę jeszcze trochę kilometrów. Początkowo myślałem by kontynuować jazdę po zmroku, ale niestety pogoda diametralnie się zepsuła. Nie wiadomo kiedy i skąd nadciągnęła burza i byłem zmuszony szukać awaryjnego schronienia na noc. Ale zmoknąć też się odrobinę udało..... 😉
Statystyki Dzień 1:
Dystans: 201,66 km
Czas jazdy: 11:23:18
Średnia: 17,7 km/h
Max: 64,1 km/h
Suma podjazdów: 1671 m
I na koniec poglądowa mapka trasy, którą pokonałem pierwszego dnia.
cdn
Czerwiec, poniedziałek, same nowości!
OdpowiedzUsuńW końcu zacząłeś! będzie więc co poczytać :D
OdpowiedzUsuńŠance, Bila, Makov-moja stała droga na Słowację/Węgry! Nawet w zeszłym roku też robiłem kawałek rowerem.
OdpowiedzUsuńJa z reguły jeżdżę inną trasą, ale postanowiłem jechać tym razem inaczej jak przeważnie ma miejsce.
Usuń