Podczas drugiej części zeszłorocznego urlopu udało się odbyć kilka wycieczek rowerowych. Ta, którą tutaj opiszę trafiła się zupełnie przypadkowo. Nawet nie myślałem by wsiadać tego dnia na rower bo plany były zupełnie inne.
I z racji, że ta wycieczka to zupełny przypadek to też nic dziwnego iż na trasę ruszam w południe. Dziś wymyślając na szybko gdzieby tu wyskoczyć decyduję się ruszyć do naszych południowych sąsiadów.
Kieruję się przełomem Dunajca do Czerwonego Klasztoru. Mamy piękną słoneczną pogodę, żadnych kontroli na przejściach granicznych nie spotkałem od dwóch tygodni. Co więcej podczas kilkukrotnej mojej bytności na terytorium Słowacji w ostatnim czasie nie widziałem nawet jednego radiowozu na drogach ! Za to turystów zarówno pieszych jak i tych poruszających się na rowerach pomiędzy Szczawnicą, a Czerwonym Klasztorem bardzo wielu. Jadąc tą malowniczą trasą trudno się nie zatrzymać i nie uwiecznić kilku widoków 😉
Chciałem kupić w jakimś sklepie coś do picia, ale nie uczyniłem tego na początku i to się na mnie zemściło.
Im dalej i później tym ciężej było ze znalezieniem jakiegokolwiek sklepu ! Jadę drogą numer 543 do miejscowości Spišská Stará Ves. Odbijam na drogę prowadzącą w kierunku Magurskiej przełęczy. Pamiętam jak jechałem tam dziesięć lat temu i jak dopadła mnie ogromna nawałnica z gradobiciem na samej przełęczy ! Na szczęście tym razem pogoda jest bardzo stabilna i nic nie zapowiada by się to miało w najbliższym czasie zmienić 😊
Spišská Stará Ves to niewielkie przygraniczne miasteczko. Prawa miejskie otrzymało już w 1399 roku. Leży u podnóża Magury Spiskiej w etnograficznym regionie zwanym Spiszem.
Po prawej stronie drogi w oddali widać charakterystyczny kopiec z krzyżem i ławkami. To Stredný vrch. Gdybym dysponował większym zapasem czasu to bym sobie tam podjechał bo widoki na Pieniny i Spisz muszą być bardzo ładne.
Za miejscowością Spišské Hanušovce odbijam na trasę rowerową. Jednak po pokonaniu kilkuset kilometrów drogą z luźnym kamieniem postanawiam wrócić. Duży wpływ na moją decyzję miała analiza przewyższeń jakie musiałbym pokonać jadąc tą trasą 😉
Jadę, więc jeszcze kawałek główną drogą i odbijam na Jeziersko. Trafiłem na sklep ! Niestety była akurat przerwa, a do otwarcia pozostała niemal godzina. Nie mogłem sobie pozwolić na tak długie oczekiwanie 😌
Mijam ostatnie zabudowania wsi i rozpoczynam stromy podjazd wzdłuż wyciągu narciarskiego. Niestety było tak stromo, że nie byłem w stanie podjechać. Pozostało mi wpychanie roweru na sam szczyt. A na szczycie jeden wieli "Małpi Gaj" Już z daleka słyszałem jak wydzierają się gromady dzieciaków. Nic dziwnego bo Słowacy postawili tam ogromny plac zabaw łącznie z wieżą widokową.
Plac zabaw to tylko taka "przystawka" dla głównej atrakcji jaką jest inna wieża widokowa - Chodnik Koronami drzew. Powiem, że turystów tam tak wielu, że wcale nie czuć tego, że trwa pandemia 😉
Ścieżka koronami drzew to bezsprzecznie jedna z największych atrakcji w okolicy. Widać to dobitnie po ilości turystów. Ścieżka wśród drzew i cały chodnik aż na sam szczyt 32 metrowej wieży widokowej to łącznie 1234 metry spaceru.
Mimo nie najlepszej przejrzystości powietrza widok na Tatry robi niesamowite wrażenie.
Moja dalsza trasa wiedzie głównym grzbietem Maury Spiskiej. Wytyczono tam trasę rowerową po szerokiej szutrowej drodze. Całkiem nie dawno droga ta była naprawiana ciężkim sprzętem i szczerze powiedziawszy bardzo źle się po tej drodze jedzie 😕
Trasa jest jednak na tyle ciężka, że zanim dotarłem do przełęczy nad Ždiarem zrobiło się dość późno. Jeszcze gdy byłem pod Ścieżką koronami drzew to myślałem by dotrzeć na Łapszankę grzbietem Magury Spiskiej. Jednak teraz uznałem, że jest już zbyt późno i trzeba wybrać najłatwiejszą opcję powrotu do Szczawnicy.
Zjeżdżam więc genialną trasą do miejscowości Osturňa.
W sumie od przełęczy mam tylko i wyłącznie z góry. To całe 42 km, które pokonuję w trochę ponad godzinę czasu.
Z Veľká Franková odbijam na niewielkie przejście graniczne z Kacwinem.
Następnie przez Niedzicę do Sromowiec Niżnych już po Velo Dunajec.
I wiecie co ? W Sromowcach dopiero kupiłem coś do picia ! 😋 Butelka coli poszła na jeden raz.
Pozostało mi dotrzeć przełomem Dunajca do Szczawnicy. Znaki mówią, że mam trochę ponad godzinę. Udaje mi się dotrzeć na miejsce w 28 minut, ale bardzo przyjemnie się jechało 😎
Niby spontaniczna wycieczka, a taki konkret mi wyszedł 😀💪
O Matko Boska! Byłem na tym szczycie ze "ścieżką" kilka lat temu, spaliśmy pod drewnianą wieżą widokową. Wtedy teren pomiędzy nią a "ścieżką" był pusty, a teraz wszystko zagrodzone! Masakra...
OdpowiedzUsuńRejon Pienin i Spiszu bardzo mi się podoba i mam go na oku na wycieczkę już od pewnego czasu. Wydaje mi się, że na rower to bardzo fajny rejon.
OdpowiedzUsuń