Strony

sobota, 5 listopada 2022

Rowerowy Eurotrip 2022 - Dzień 3 - 18.07.2022

 Noc znowu jest trochę chłodniejsza. Duży na to wpływ miała wysokość i dość duży staw Olšina. Jest on ponoć najwyżej położonym stawem w Republice Czeskiej. W dodatku dość wiekowy bo wzmianki na jego temat pochodzą już z XV wieku. 

Ogólnie to widoczek z hamaka mam przedni 😊



Jem śniadanko i zbieram się do drogi. 



Ruszam do nieodległego miasteczka 
Horní Planá. Podstawa to zrobić zakupy. Z tym nie będzie większego problemu. Jednak zanim to nastąpi wjeżdżam na górujący ponad miastem szczyt  Dobra Voda 862 m n.p.m. Na zalesionym wierzchołku stoi mierząca 36 metrów wieża widokowa.  




 Zakładając, że z wieży widać Alpy austriackie to jest ona rewelacyjnym punktem widokowym. A ja się wcale nie spodziewałem, że dzisiaj będzie tak dobra przejrzystość powietrza ! Przecież to środek lata, a Alpejskie szczyty widoczne w pełnym słońcu bardzo dobrze !





Najbardziej oddalony szczyt Hoher Dachstein

Hoher Dachstein, do którego jest w linii prostej 148 kilometrów ledwo wystaje ponad linię lasu. Widać go na ostatnim zdjęciu jak się dobrze przyjrzeć.  Maksymalna odległość do osiągnięcia z tej wieży to niespełna 160 kilometrów.

Horni Plana leży nad jeziorem Lipno utworzonym na rzece Wełtawie. Jezioro jest największym sztucznym zbiornikiem na terenie Republiki Czeskiej. 


 

Miasteczko wydaje się puste. Jest poniedziałek, więc większość mieszkańców już w pracy. Robię zakupy, w sumie ostatnie w Czechach na dłuższy czas.... 

Rynek dość stromy. W dolnej części znajduje się budynek Urzędu miejskiego, a w jego górnej części stoi pierwotnie gotycki kościół pod wezwaniem św. Małgorzaty. 




Ścieżką rowerową jadę wzdłuż jeziora do miejscowości Nova Pec. Tam odbijam na trasę rowerową nr. 7 i dalej na EuroVelo13(Wełtawska).


Powoli aczkolwiek ciągle pod górę jadę w kierunku granicy z Austrią. 


Przede mną szybki i przyjemny zjazd do Ulrichsberg. Gdy wyjechałem z lasu moim oczom ukazał się piękny widok na Austrię.



Co ciekawe z drogi widać ładnie Alpy. Nawet lepiej jak z wieży widokowej, ale to też odrobinę bliżej 😉



Zjazd do miasta to poezja. Jednak dalej to już droga przez mękę. Zaczynają sie bardzo wymagające podjazdy. Niektóre są o takim nachyleniu, że nawet chciałem zsiąść i podprowadzać rower. Jednak jakoś udało się wjechać 😋




 

Zjazd do Julbach i znowu stromy podjazd. Chwila odpoczynku i kolejny podjazd....

Muszę przyznać, że te austriackie miejscowości są bardzo malowniczo położone.


Jeszcze tylko kawałek, jeszcze tylko jeden podjazd i wjeżdżam do Niemiec. A więc jednego dnia i to w bardzo krótkim czasie zaliczam kolejne państwo 😊


 Na wyjeździe Wegscheid dopadł mnie mały dylemat jak tu najłatwiej dotrzeć nad Dunaj ? Podjazdów w okolicy jest sporo. Nawet na jednym z nich właśnie się zatrzymałem. Z pomocą przychodzi mi miejscowy. Najpierw wypytał o cel podroży po czym zalecił bym pojechał dalej dawną linią kolejową. Po części jest ona już oznaczona jako ścieżka rowerowa i znajduje się tam asfalt.  Ale kilkaset metrów od miejsca gdzie się właśnie znajduję można już śmiało po tej dawnej linii kolejowej już jechać. Na odchodnym zostałem jeszcze poczęstowany przyjemnie zimną wodą. A upał dzisiaj jest ogromny 😉

Wjeżdżam więc na trasę w okolicy Mitterwasseri po szuterku jadę przyjemnie w dół.



Ostatnie kilometry to już przyjemny zjazd po asfalciku do Obernzell. Tam sobie właśnie uświadomiłem, że po części tą trasą już kiedyś jechałem w przeciwnym kierunku. Pamiętam, że bardzo mocno wówczas padał deszcz 😋



W tym liczącym nie całe 4 tyś. mieszkańców mieście znajduje się zamek Obernzell. Rynek jest typu ulicowego.


 Stąd do Pasawy mam kilkanaście kilometrów przyjemnej jazdy wzdłuż Dunaju. 


 

Pasawa jest chyba najczęściej odwiedzanym przeze mnie niemieckim miastem. Jednak tylko raz specjalnie się tutaj wybrałem. Wszystkie pozostałe bytności tutaj miały miejsce bo było po drodze i tylko przejazdem 😉

Standardowo podjeżdżam tylko na plac katedralny z największą barokową katedrą na północ od Alp.



Dzisiaj mam jednak inny cel. Chcę trochę polatać dronem bo tutaj łączą się trzy rzeki: Dunaj, Inn, Ilz. Przez pewien odcinek wspólnego biegu wody mają różną barwę zanim się skutecznie wymieszają.







Zakupy w markecie i ruszam naddunajską trasą rowerową do Vilshofen nad Dunajem. Tam z kolei odbijam w górę biegu rzeki Vils. Leśnymi duktami jadę do miejscowości Eichendorf.





Kawałek dalej, w miejscowości Aufhaisen odbijam na kolejną trasę rowerową wytyczoną po dawnej linii kolejowej. Tym razem jest to trasa Arnstorf - Landau an der Isar. Takie trasy są najlepsze bo człowiek się na nich nie zasapie za bardzo. Na tego typu szlakach nie natrafimy na żadne strome podjazdy 😊




Powoli muszę myśleć już o miejscu na dzisiejszy biwak. Tym czasem zachód słońca zastaje mnie nad rzeką Isar.



Na koniec dzisiejszej trasy wybieram okolice miasta Mamming. Hamak zawisa w lesie nad rzeką Isar. Zwróciłem uwagę na to jak bardzo jest tu sucho. Tutejsze okolice nie widziały deszczy od wielu tygodni.

Jutro mam w planach podążać ciągle wzdłuż rzeki Isar. Moim celem będzie Monachium 😊 

Tymczasem dzisiejszy dystans nie zwala z nóg, ale pierwsza część dnia była mocno wymagająca.



Poglądowa mapka z trasą.


Statystyki Dzień 3:

Dystans:                 176,85 km

Czas jazdy:            10:29:04

Średnia:                16,86 km/h

Max:                      70,13 km/h

Suma podjazdów:  1335 m

Wys. max.:            922 m n.p.m.


CDN


1 komentarz:

  1. Widok z tej wieży przy dobrej, zimowej pogodzie musi zwalać z nóg.
    Kolory łączących się rzek ciekawe. Mocno się różnią.

    OdpowiedzUsuń