No i nastał ten ostatni dzień wyprawy. Dzień, w który dotrę po dwóch tygodniach do domu. Szkoda, że się ta przygoda kończy.... Zastanowię się czy następnym razem nie poświęcić trochę więcej urlopu na wyprawę rowerową 😊 Zobaczymy co czas przyniesie 😉
Tymczasem jeszcze nie pada. W nocy również nie padało. Szybko zbieram się do drogi bo przede mną bardzo dużo kilometrów do pokonania. To już standard, że ostatniego dnia mam dużo do przejechania. Na szczęście z reguły są to znane dla mnie trasy i wiem co mnie czeka, choć zawsze staram się jakoś urozmaicić sobie trasę i zobaczyć coś nowego 😉
O siódmej jestem już w przygranicznym mieście Skalica. Jeszcze tu mnie nie widzieli, więc zdecydowałem się i to miasto odwiedzić 😊
To kilkunastotysięczne miasto leży w północnej części malowniczego zakątka jakim jest Zahorie.
Co prawda Skalica pod względem liczby mieszkańców jak i powierzchni zaliczana jest ledwo do tych mniejszych słowackich miast choć w XVII wieku była w gronie tych największych ośrodków miejskich w kraju. Natomiast biorąc pod uwagę ilość zabytkowych budowli to można to miasto śmiało zaliczyć do słowackiej elity. Do dnia dzisiejszego zachowało się sześć większych kościołów i aż dziewięć mniejszych świątyń.
Najbardziej znaczącą jest na pewno romańska rotunda św. Jerzego.
W mieście znajdują się aż cztery klasztory, wiele budowli świeckich jak również obwarowania miejskie. Nawet sam rynek jest unikalny ponieważ ma kształt trójkąta.
Przez kolejne kilkanaście kilometrów się nie zatrzymuję. Trochę też za mocno pada. Pauzę robię dopiero w Uherské Hradiště. Fajnie bo opady zanikają. A gdy wychodzę ze sklepu z zakupami to już nie pada 😊
Obok znajdują się ogrody działkowe, a na jednej z działek wiecie co znajduję ? Naszego poczciwego żuka, ale w wersji kamper !
Do miasta Šternberk jadę po genialnej trasie rowerowej ! Podczas tak dobrej pogody z uroków jazdy na rowerze korzysta bardzo wiele osób. Kilka razy podczepiam się pod kogoś jadącego na elektryku dzięki czemu trochę zyskuję czasu. A popołudniu dość mocno zaczyna wiać w twarz.
Jeszcze tylko kawałek drogi do miejscowości Dlouhá Loučka i kończy się lajcik. Przede mną standardowo na sam koniec wyprawy spore wyzwanie jakim jest przejazd przez pasmo Wysokiego Jesionika. Jednak tym razem w przeciwieństwie do poprzednich lat przedzieranie rozpoczynam o jeszcze wczesnej porze, a nie jak to przeważnie ma miejsce już po zapadnięciu zmroku 😉
I o dziwo idzie mi bardzo sprawnie. Mijam Rýmařov i jeszcze kilkanaście kilometrów podjazdu na przełęcz Hvezda. Później mimo jednego dłuższego podjazdu tylko w dół do domu 😊
I tym sposobem po dwóch tygodniach od wyruszenia z domu zataczam pętlę pokonując przeszło 3 tysiące kilometrów ! 💪😊😎
Statystyki Dzień 16:
Dystans: 239,39 km
Czas jazdy: 13:05:24
Średnia: 18,28 km/h
Max: 69,74 km/h
Suma podjazdów: 1467 m
Wys. max.: 852 m n.p.m.
Ogólne statystyki całego wyjazdu:
Dystans: 3088,17 km km
Czas jazdy: 175:34:49
Średnia: 17,57 km/h
Max: 70,13 km/h
Suma podjazdów: 19323 m
Średnio dziennie : 193,01 km
No i tym sposobem jakoś wymęczyłem zrelacjonowanie całego wypadu. Teraz tylko wyczekiwać kolejnego sezonu urlopowego 😉
I znów nie trasa mi znana, ale pobliska i w jednym punkcie krzyżująca się (te Uherské Hradiště). Przez Prościejów przejechałem, w Slatinicach jadłem obiad i gdzieś kawałek dalej pamiętam, że uznałem jak fajnie wyglądają Sudety z daleka i że autem nie mogę tak o stanąć na drodze do zdjęcia. Na Międzylesie jechałem.
OdpowiedzUsuń