Po zupełnie nieprzespanej nocy postanowiłem tak trochę na wariata wyskoczyć na zachód słońca. Za cel obrałem Masyw Keprnika. Oczywiście mogłem wymyślić coś znacznie bliżej jednak chciałem by sceneria choć trochę przypominała taką zimową. By znaleźć taką trzeba było wybrać szczyt przekraczający wysokość 1300 m n.p.m.
Szlajając się po polach w okolicy Wzgórz Strzelińskich kontrolowałem prognozy pogody oraz widok z kamerek w górach. Dlatego wiedziałem, ze tak wysoko jest ładna pogoda.
Wyruszam przed południem mając świadomość, że cztery godzimy powinno mi w zupełności wystarczyć by dotrzeć na miejsce. Pogoda po dotarciu do Jesenika bez zmian. Jest bardzo pięknie !
Dopiero po odbiciu na trasę rowerową wiodącą na Šerák coś zaczyna się dziać z pogodą. Tzn. nadal jest ładnie jednak przez szczyty przede mną zaczynają się tak jakby przetaczać chmurki. Normalnie pewnie bym zrezygnował widząc co się dzieje z pogodą jednak mam już zbyt duże doświadczenie w takich przypadkach.
Jadę nieśpiesznie pod górę. Nie chcę się zbyt spocić bo i tak zapomniałem podkoszulka na zmianę, a chodzić później w wilgotnym jakoś nie za bardzo mi się widzi ;)
Teraz tutaj w lesie im wyżej wjeżdżam okazuje się iż nie będzie dzisiaj tak łatwo z wjechaniem. Jezdnia zaczyna być pokryta lodem, a ja najzwyklej w świecie mam mało odpowiednie opony na takie warunki. Ale podjazd to jeszcze nic ! Zjazd to dopiero będzie wyzwanie !
Widząc, że coraz marniej mi idzie podjazd postanawiam schować rower na wysokości około 1000 m n.p.m. przy Keprnickim potoku. Jak na złość jeszcze łapię gumę. Szybko wymieniam dętkę tak by nie robić tego po nocy i ruszam bez szlaku na strzałę wzdłuż potoku.
Spore oblodzenie jest na ścieżynce którą wybrałem, a nachylenie terenu wcale nie pozwala na szybkie poruszanie się naprzód. Były momenty gdy trzeba było sobie pomóc rękoma ;)
Gdy poruszanie się wzdłuż potoku staje się bardzo trudne uciekam w las. Fajny tam panuje klimat choć chmur coraz bardziej przybywa.
Drzewa coraz bardziej oszronione. Jest pięknie !
Tylko te cholerne chmury ! Ale spokojnie bo widać, że ich grubość nie jest duża. Czasami przebija się delikatny błękit nieba. Z doświadczenia wiem, że przeważnie im później tym takie chmury zanikają. Nie myliłem się !
Będąc już w okolicy kopuły szczytowej wypogadza się. Świetnie wyglądają te oszronione drzewa oraz kosodrzewina w połączeniu w chmurami poniżej :)
A będąc już na szczycie szybko wyciągam drona. Niestety mam z nim coraz większe problemy. Tym razem nie mam podglądu na żywo i muszę robić zdjęcia bardziej "na czuja". Coś tam wychodzi, ale trzeba pomyśleć o jakiejś nowej zabawce.
Dzisiaj jednak zachodu słońca nie będzie bo na horyzoncie są chmury. Mimo wszystko jest ciekawie.
Podchodzę do swojej ulubionej skałki i tam sesja foto przez długi czas.
Słońce już jakiś czas temu zaszło za horyzont i teraz nawet całkiem fajnie zaczerwieniły się chmurki.
I tak najlepiej wyglądają te chmury poniżej szczytu. W szczególności na dłuższych czasach naświetlania.
No, ale nie ma co dzisiaj zbyt długo siedzieć na szczycie. Może gdyby nie zarwana noc to i został bym aż wzejdzie księżyc, a tak jednak postanawiam dość szybko zakończyć ten wypad.
Do roweru schodzę już jednak szlakiem ;) Trzeba było bardzo uważać bo szlak nieźle oblodzony. Dopiero tak od wysokości 120 m n.p.m. jest już na tyle bezpiecznie, że mogę biec. Odnajduję rower tam gdzie go pozostawiłem i teraz pora się zmierzy z oblodzoną drogą. Bez przygód udaje się zjechać na dół i dotrzeć do domu.
Dzień niesamowicie udany ! A weekend odeśpi się może w tygodniu ;)
Galeria: https://photos.app.goo.gl/WFXjmN4FbV8jJNm26
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz