Strony

sobota, 10 listopada 2018

Rowerowy Eurotrip 2018 - Dzień 11 - Wzdłuż Neretwy...- 24.07.2018

Noc minęła bez historii. Zresztą początek dnia również taki jakiś nijaki. Kierujemy się do perełki Bośni i Hercegowiny czyli do Mostaru. Widoki są spoko, ale dupy jakoś nie urywają dlatego tylko kilka fotek po drodze.



Zjeżdżamy do doliny, którą płynie "Boska" Neretwa. Przez 2/3 dnia właśnie wzdłuż tej rzeki będziemy podążać.
Gdzieś na przedmieściach Mostaru wbijamy do knajpy przy stacji paliw na piwo. Dziś kolejny upalny dzień i to już od wczesnych godzin porannych.




Mostar jest najcieplejszym miastem w Bośni i Hercegowinie, a jednocześnie jednym z najbardziej nasłonecznionych miejsc w Europie. I gdyby nie rzeka Neretwa zapewne byłaby tu pustynia, a tak panuje tu przyjemny śródziemnomorski klimat.

Oczywiście pisząc Mostar wszystkim na myśl przychodzi Stary Most. No i my oczywiście chcieliśmy go zobaczyć. Najpierw z daleka. Całkiem ładnie się prezentuje.



Później trzeba się trochę pomęczyć by przedostać się w jego najbliższą okolicę. Tłumy turystów na każdym kroku, a w jego najbliższym sąsiedztwie znajduje się Stary Bazar.





Najstarsza część miasta to głównie wpływy Tureckie. Widać to na niemal każdym kroku.

Najważniejszym zabytkiem jest położony w centrum XVI-wieczny kamienny Stary Most, wybudowano go w miejsce starej drewnianej przeprawy w roku 1566. Stał niewzruszenie przez 427 lad do dnia 9 listopada 1993 roku gdy w wyniku działań wojennych został on zburzony przez Chorwatów. Jego odbudowę zakończono 23 lipca 2004 r. Więc tak po prawdzie ten Stary Most jest całkiem nowym mostem ;)
W lipcu 2005 Stary Most i jego najbliższe otoczenie zostały wpisane na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Grzesiu czeka przy moście a ja biegam w jego okolicy.






No i ok, zaspokoiliśmy swoją ciekawość to teraz pora się wydostać z miasta, a i jeszcze jedno musimy zrobić zakupy !

Przebijamy się przez miasto. W wielu miejscach ewidentne ślady działań wojennych z lat dziewięćdziesiątych.





Wpadamy na główną drogę łączącą Sarajewo z Dubrovnikiem. Ruch dość spory, ale jedzie się całkiem fajnie. Podążamy w górę biegu Neretwy.



Po drodze do Jablanicy mijamy niewielkie spiętrzenia wód Neretwy gdzie działają niewielkie elektrownie. Woda rzeki ma nieziemski kolor !




Robimy też krótki postój na kąpiel. Woda przyjemnie chłodna. Fajne uczucie w ten upalny dzień :)



Im bliżej Jablanicy tym kanion, w którym płynie rzeka coraz bardziej się zawęża. Coraz wyższe też szczyty wokoło.





W Jablanicy w pierwszej połowie roku 1943 rozegrała się bitwa pomiędzy siłami Osi, a jugosłowiańskimi partyzantami. Partyzanci mimo przeważającej liczby wojsk sprzymierzonych wyłamali się z okrążenia i byli zdolni do kontynuowania walk. Dziś o tamtych wydarzeniach przypomina muzeum bitwy, którego otwarcia dokonał osobiście przywódca partyzantów, a później marszałek Jugosławii oraz naczelny dowódca armii jugosłowiańskiej - Josip Broz Tito.



W 1969 roku na potrzeby największej produkcji kinowej ówczesnej Jugosławi zrekonstruowano zniszczony podczas działań wojennych most by następnie go wysadzić. Teraz wraz z ustawioną lokomotywą wszystko ciekawie wygląda.






Nadeszła pora by opuścić trasę wiodącą wzdłuż Neretwy. Kierujemy się na Prozor. Trasa trochę nieprzyjemna bo mieliśmy kilka taki jakch to mówię "wrednych hopek" do pokonania.




Po drodze robimy jeszcze jakieś niewielkie zakupy coby nam w gardłach nie zaschło i rozpoczynamy najtrudniejszy dziś podjazd. Widoki całkiem fajne z tego podjazdu.




Widać m.in. najwyższy szczyt Hercegowiny - Pločno 2228 m jeden z naszych celów na tą wyprawę niestety nie udało się tego zrealizować :/ Szczyt z tej perspektywy mało charakterystyczny i ciężko byłoby opisać który to ;)


Wysokość jaką dziś osiągamy to 1100 m. Teraz czeka nas zjazd, bardzo długi i szybki zjazd. Jest tak szybko, że aż szkoda się zatrzymywać by zrobić jakieś zdjęcie ;)



Później się już trochę wypłaszcza. Znaczy się ciągle jedziemy w dół, ale teraz już trzeba użyć trochę mięśni by się toczyć naprzód. Dość szybko przybywa nam kilometrów. W jednej miejscowości niewielkie i ostatnie już dziś zakupy.

Ach, teraz jedziemy już wzdłuż innej znanej rzeki Vrbas. O niej będzie w kolejnej części bo niemal cały następny dzień będziemy jechać wzdłuż właśnie tej rzeki ;) Tymczasem po zapadnięciu ciemności odbijamy na jakąś leśną drogę w celu rozbicia kolejnego biwaku...



Galeria foto:  https://photos.app.goo.gl/PZ1mEZxFmrnt4FnX7



cdn....

 Dzień dwunasty pod tym ==>LINKIEM<==

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz