Nie takiej temperatury spodziewałem się o poranku. Termometr wskazuje zaledwie -1,5 stopnia, ale to w lesie gdzie mam rozwieszony hamak. Na otwartej przestrzeni jest -3 !
Ciężko jest mi się dzisiaj rozgrzać. Niestety nie mam zimowych rękawic, a bardzo by się przydały przy tak niskiej temperaturze. Bardzo marznę w dłonie 😕
Około ósmej dociera do mnie tragiczna wiadomość. Pirat drogowy potrącił śmiertelnie mojego wujka, który mieszkał w tym samym budynku co ja. No ładnie zaczyna się świąteczny poniedziałek. Teraz cały dzień myślę niemal tylko o tym 😢
Zmarznięty docieram do Jihlavy gdzie dopiero decyduję się wyciągnąć aparat.
Jihlava powstała w okolicy bogatych złóż rudy srebra w roku 1240 przez co miasto stało się najstarszym górniczym miastem w Czechach.
Rynek obszerny choć dla mnie bez jakiegoś większego błysku. Szpeci go linia zasilająca trolejbusy. W mieście jest kilka zabytków wartych uwagi są to kościoły: św. Jakuba, św. Krzyża, Wniebowzięcia NMP i św.
Ignacego, liczne kamienice mieszczańskie, ratusz oraz pozostałości
obwarowań miejskich z Bramą Matki Boskiej.
Na wylocie z miasta jem śniadanie na stacji paliw 😉
Kilka kilometrów za Jihlavou decyduję się opuścić na jakiś czas główną drogę. Ruch jak na niedzielę staje się zbyt duży. Odbijam na szlak pieszy niebieski wiodący wzdłuż niewielkiego potoku. Okolica jest dość mocno pofałdowana, a ja nie mam dzisiaj ochoty się zbyt przemęczać. Jadąc wzdłuż rzeki jest względnie płasko.
Tak docieram do miasta Polna. Szlak wyjeżdża bezpośrednio pod tamtejszym pałacem. Reprezentuje on styl renesansowy choć znajdzie się domieszki innych styli architektonicznych. Tym bardziej, że w dużej mierze obiekt został zrekonstruowany na początku XX wieku na potrzeby umieszczenia w nim muzeum.
Samo miasteczko niewielkie, ale ja właśnie takie lubię. Niewiele potrzeba czasu by objechać jego najstarszą część.
Drogi dojazdowe do centrum są rozkopane, a ekipa remontowa uwija się z robotą. Ja natomiast po zrobieniu zakupów jadę w kierunku Sazavy. Ponownie postanawiam uciec na szlak. Tym razem rowerowy wiodący z tego co zauważyłem po nasypie gdzie w przeszłości jeździł pociąg.
Później uświadomiłem sobie, że już kiedyś tędy jechałem, ale za cholerę teraz ne mogę sobie przypomnieć kiedy to było 😉
Nie wiem tylko jak wcześniej nie zauważyłem betonowego pomnika, który nosi nazwę Hamroně. Ciekawie wygląda jak stopy z oczami jakiegoś obcego 😁
Szybko przejeżdżam przez Žďár nad Sázavou. Nawet się nie zatrzymuję. Już dwukrotnie tu byłem i jakoś to miasto mnie zbyt nie urzekło. Natomiast w kierunku północnym na wzniesieniu o nazwie Zelena Hora stoi ciekawy zabytek UNESCO - kościół św. Jana Nepomucena.
Obiekt reprezentuje tzw. styl barokowo-gotycki. Został wzniesiony na planie gwiazdy i jest miejscem kultu św. Jana Nepomucena. Niesamowicie wygląda z góry !
Od sanktuarium kontynuuję jazdę po podrzędnych oraz polnych drogach. Trochę się pomęczyłem bo było kilka podjazdów na trasie.
Tak natrafiam na Nové Město na Moravě. W mieście znajduje się pałac, stary ratusz oraz trzy kościoły...
Dość długo zastanawiałem się którędy dotrzeć do miasta Polička. W koło już konkretne górki. Wybieram trochę dłuższa trasę, ale jednocześnie wymagającą odrobinę mniejszego wysiłku. Mimo to trafiały się podjazdy.
Kilka podjazdów i docieram do miasteczka Jimramov. To kolejna miejscowość z tych, które lubię. Zamieszkuje je niewiele ponad tysiąc mieszkańców, a sporo tu zabytków. A przecież Szwedzi w przeszłości doszczętnie je ograbili i zniszczyli.
Nieregularny rynek otoczony zabytkowymi kamienicami. Na zachód znajduje się pałac, którego rodowodu należy szukać w XVI wieku.
Dalsza trasa do miasta Polička mija mi dość szybko bo jadę wzdłuż cieków wodnych i nie mam na swojej drodze żadnych wzniesień. Polička czasami nazywana jest czeskim "Carcassonne". Oczywiście należy to wziąć w cudzysłów, ale faktycznie ze względu na bardzo dobrze zachowane mury miejskie z basztami można miasto tak nazwać.
W mieście warzy się piwo o tej samej nazwie. Zawsze staram się dokonać stosownych zakupów, a następnie odpowiednie to spożytkować 😋
Teraz rozpoczyna się etap podróży kiedy pokonuję dobrze mi znane teremy. Wielokrotnie tędy przejeżdżałem i wiem, że teraz będę trochę szybciej połykać kolejne kilometry. Przynajmniej tak mi się mogło wydawać....
Na początek idą Svitavy. Do miasta prowadzi od zachodu dość długa prosta i stroma droga. Często lokalsi wykorzystują ten odcinek do wyścigów. Tym razem jakiś zidiociały debil (bo inaczej takiego nazwać nie można), wyprzedza mnie z taką prędkością jakiej nawet na autostradzie nie byłem świadkiem. Myślę, że pod 300 km/h to miał. Nie lepsi byli dwaj motocykliści próbujący go dogonić...
Svitavy to kolejne ciekawe miasto. Znajduje się tu wiele zabytków m.in.kościół św. Jerzego będący najstarszą świątynią w mieście . Pierwotnie romański, a obecnie barokowy. Rynek naprawdę okazały Otacza go wiele zabytkowych kamienic w większości odremontowanych. Stary renesansowy ratusz, a w zachodniej części znajduje się jeszcze jedna świątynia. To kościół Nawiedzenia NMP.
Pisząc o mieście Svitavy nie sposób pominąć chyba najbardziej znanego obywatela, który właśnie tutaj się urodził. Mowa oczywiście o Oskarze Schindlerze, który podczas drugiej wojny światowej uratował ok. 1200 Żydów pracujących w jego fabryce.
Ze Svitav miałem jechać dalej standardowo główną drogą na Lanškroun, ale w ostatniej chwili zdecydowałem, że jadę podrzędnymi drogami przez Opatov i Opatovec. Po drodze spotykam krzyże pokutne i kamienie graniczne.
Jest już późno i wychodzi mi, że standardowo do domu dotrę bardzo późno. Dlatego staram się wyszukać taką trasę by była najmniej męcząca choć nie najkrótsza 😁
Podrzędnymi drogami docieram do miejscowości Tatenice. Kilka razy tędy przejeżdżałem, ale zawsze było to dość późno i zawsze uznawałem, że zatrzymam się tu następnym razem i nigdy do tej pory tego nie uczyniłem 😅 Teraz zatrzymuję się w "centrum" wsi. Fotografuję renesansowy pałacyk i spokojnie wypijam piwo ;)
No i długa! Czyli szybki przejazd do Zábřehu wzdłuż Moravskiej Sazavy. Szybko i przyjemnie pomyka się po ścieżce rowerowej po dawnej linii kolejowej.
Od Zábřehu aparat już na stałe ląduje w plecaku. Gonię wzdłuż rzeki Morava. Całkiem szybko docieram do Brannej. Przede mną jeszcze tylko dwa podjazdy nieźle dające w kość na sam koniec i ponad 30 km szybkiego zjazdu do domu z przełęczy Ramzova.
Ten wyjazd świąteczny był mega udany ! Przede wszystkim za sprawą pogody, która nie utrudniała jazdy rowerem. Dzięki temu, że pokonałem przeszło 773 kilometry miałem możliwość odwiedzić miejsca, w których jeszcze nie byłem, a trzeba tu zaznaczyć, że tych miejsc w Republice Czeskiej jest coraz mniej 😉
Ogólna mapa z trzech dni.
No i tradycyjna galeria :
https://photos.app.goo.gl/EriwPwSQTM5JQNxw5
W Jihlavie na rynku to najbardziej przeszkadzał mi ten dom handlowy, co jest na środku! Żeby go wybudować wyburzyli kilka starych kamienic...
OdpowiedzUsuńA z wujkiem to rzeczywiście przykre, zwłaszcza, jeśli koniec następuje tak nieoczekiwanie :|
A wiesz, że o tym domu handlowym przypomniałem sobie dopiero jak o tym napisałeś ? :D
UsuńCześć. Podobno z Polnej pochodziła rodzina Hitlera. Tu link na ten temat.
OdpowiedzUsuńhttp://forum.tropicielehistorii.pl/archive/index.php?thread-135.html
Wyrazy współczucia z powodu śmierci Wujka.
Pozdrawiam.
Oooo! Dzięki za ciekawy link !
UsuńRobert, jak widziałam Twoje pierwsze zdjęcia to wydawały mi się idealne, doskonałe! Że już piękniej nie można pokazywać urody świata.
OdpowiedzUsuńA Ty teraz z tym dronem tak podniosłeś poprzeczkę, takie oblicze naszego otoczenia pokazujesz, że dech zapiera!
Oglądam często Twoje zdjęcia i aż kręcę głową z wrażenia...
Do tego te kilometry, do tego ten styl pisania, do tego te informacje o wszystkim... o dalekich obserwacjach nie wspominając!
Jestem dumna, że Cię znam! :)
Dzięki Jolu za miłe słowa :)
Usuń