Strony

czwartek, 27 sierpnia 2020

Czechy, Słowacja - 03-05.07.2020

Plan na ten wypad rowerowy powstał jeszcze pod konie stycznia tego roku. Wówczas to w drodze powrotnej z Tatr Zachodnich odwiedziliśmy ruiny średniowiecznego zamku Lietawa. Tak nam się tam spodobało, że postanowiliśmy z Kubą, że kiedyś tu przyjedziemy rowerami na biwak 😉 Mija pół roku i w końcu możemy obrać kierunek na Słowację.....

Postanawiamy wyjechać już w piątek po południu. Bardzo chciałem dotrzeć tego dnia w jedno fajne miejsce, które upatrzyłem na biwak już dość dawno temu. Jak to przeważnie bywa plany trzeba było zweryfikować już na samym początku. Wyjeżdżamy prawie dwie godziny później aniżeli było w planach...

I tak z Kubą decydujemy, że jedziemy  na Vrbno pod Pradziadem gdzie będzie trzeba zrobić jakieś zakupy....

W Vrbnie można spotkać spacerujące papugi. Wielkością zbliżone do gołębi 😉

Po zakupach jedziemy wzdłuż Opawy na Nové Heřminovy. Po drodze przerwa na batona w Karlovicach.



Przez Miliotice nad Opavou jedziemy nad zbiornik retencyjny Slezka Harta. To tam na najwyższym wygasłym wulkanie Niskiego Jesionika ostatecznie postanowiliśmy spędzić nadchodzącą noc. 

Mowa oczywiście o Velkym Roudnym. Na szczycie stoi wieża widokowa, na której rozwieszam hamak. Kuba natomiast rozpala ognisko w miejscu do tego przeznaczonego.

Robię kilka nocnych zdjęć i kładę się spać......

Chciałem wstać na wschód słońca i tak też czynię 😉

I choć wieża jest odrobinę za niska by oferować widok 360 stopni to akurat w kierunku Wysokiego Jesionika jest całkiem dobrze. Jednak lepiej być tam o zachodzie słońca gdy tarcza słoneczna chowa się za to pasmo. Wschód słońca jest niestety niemal niemożliwy do oglądania. No chyba, że akurat gdzieś pomiędzy drzewami 😉

Znajdujące się u podnóża jezioro Slezka Harta to dodatkowy bonus jeżeli myślimy o ładnych widokach. A jeszcze jak trafią się mgiełki to już całkiem będzie git.....



Kuba chyba nie miał ochoty podziwiać widoków bo nie kwapił się by wejść na wieżę 😋

No to po wschodzie słońca jeszcze kilka fotek zarówno z aparatu jak i z drona i pora się zbierać do drogi.




Poranek lekko chłodnawy ale dość szybko temperatura powietrza staje się bardzo akceptowalna dla organizmu. Wiadome jest, że będzie dość gorąco w ciągu dnia.

Trasę staram się tak dobrać by była ona możliwie najłatwiejsza tzn. żadnych wysokich górek po drodze 😉


I dlatego kierujemy się na Vitkov, a następnie na Odry....

Sama Odra trochę przybrała o ostatnich opadach....



Podrzędnymi drogami jedziemy na Valašské Meziříčí. Po drodze Kuba pomaga ludziom wyjechać w bardzo wilgotnej łąki. Na nic się to zdaje bo gościu po chwili popełnia ten sam błąd 😁

A ja w tym czasie podjeżdżam do stojącego przy drodze pomnika w miejscu katastrofy amerykańskiego bombowca B-24 LIBERATOR. Katastrofa miała miejsce 17 kwietnia 1944 roku. zginęło czterech członków załogi. O tamtym tragicznym zdarzeniu przypomina pomnik ze śmigłem jednego z silników oraz tablica w dwóch językach.



Ogólnie dzisiejsza trasa jest łatwa, szybka i przyjemna. Od Valašské Meziříčí do Vsetina jedzie się wyznakowaną trasą rowerową pomijając tym samym główną drogę gdzie ruch samochodowy jest dość spory. Vsetin to ładne miasto Jednak tym razem zwiedzanie pomijamy. Zresztą poruszanie się po centrum utrudniają remonty. Robimy tylko jakieś zakupy i jedziemy dalej wzdłuż rzeki Vsetínská Bečva. 





 
 

Kolejny przystanek mamy w Valašské Klobouky. Tam tylko kilka fotek w centrum i lecimy ku granicy ze Słowacją.



Postanawiamy, że w pierwszej napotkanej knajpie po słowackiej stronie zjemy obiad. W Nemšovej nad Wagiem przy stacji paliw zasiadamy w restauracji na posiłek. Godzina przerwy i jedziemy dalej wzdłuż Wagu.


Godzina już późna. Ja miałem jeszcze cichą nadzieję, że uda mi się jednak wjechać na szczyt Velka Louka i tam witać kolejny dzień. Jednak z upływającym czasem coraz bardziej ta myśl odpływała w siną dal....

W zasadzie to poza krótką przerwą niedługo przed zachodem słońca zatrzymujemy się bym mógł wykonać kilka ujęć z drona na rzekę oraz miasto Puchov.





I tym sposobem fotograficznie kończę dzień. Jady natomiast przed nami jeszcze sporo. Z dość wysoką średnią podążamy do Żyliny. Przejazd przez miasto ekspresowy. Podobnie jak zakupy czegoś do picia na stacji paliw. Teraz pozostało już naprawdę niewiele kilometrów do celu czyli do ruin zamku Lietava. Najgorsze jednak było wpychanie obciążonego roweru stromo pod górę.....Chwilę zajęło nam znalezienie odpowiedniego miejsca na założenie bazy. Ja trafiłem naprawdę dobrze. Rozwieszam hamak pomiędzy dwoma drzewami na skale. Mam widok na Mury zamczyska, które podczas pełni księżyca świetnie się prezentują. Trzeba to wykorzystać i zrobić jeszcze przed snem kilka nocnych ujęć 😉

W takim miejscu świt zaliczyć to obowiązek. Tak też czynię 😉


Zamek powstał na początku XIV wieku. Jego najsławniejszym właścicielem był Matúš Čák Trenčiansky. W późniejszym czasie należała m.in. do rodziny Thurzo, którzy nadali jej do dziś widoczny renesansowy charakter. Warownia nigdy nie została zdobyta. Od XVII w. służyła już jedynie jako skarbiec i nie była zamieszkana. Z góry rozciąga się bardzo atrakcyjny widok na okolicę....



 

Oczywiście nie mogło się obyć bez zdjęć z powietrza. Oprócz mnie latały tam jeszcze dwa inne drony 😉





Acha.... i jeszcze moja miejscówka 😉

Oprócz mnie i Kuby tego dnia na nocleg w tym miejscu zdecydowało się jeszcze bardzo wiele osób. Bardzo dobrze kolorowe śpiwory było widać z powietrza 😉 Zanim ruszymy w drogę minie jeszcze trochę czasu, więc jeszcze kilka zdjęć uda się mi zrobić 😉




W końcu przychodzi pora by zbierać się do drogi powrotnej. Decydujemy się zjechać/zejść szlakiem niebieskim do miejscowości Podhorie. Powiem, że szlak, a właściwie jego oznakowanie to tragedia. Dobrze, e w dzisiejszych czasach z pomocą przychodzi GPS bo inaczej bylibyśmy w przysłowiowej "czarnej dupie". Przez zarośla jakoś udaje się nam przedrzeć do cywilizacji. Nawet ogrodzenie pod napięciem zdołało mnie popieścić gdy je przypadkowo dotknąłem 😋 Niestety straciliśmy trochę czasu na przedzieranie się.....



Oznakowaną trasą rowerową przez Brezany i Bitarová docieramy do głównej drogi, którą to po kilku kilometrach jazdy odwiedzamy miasteczko Bytča. 



Bytča bardzo mi się podoba. Na niewielkiej przestrzeni skupia się tu kilka ciekawych obiektów. Przede wszystkim na uwagę zasługuje renesansowy pałac wybudowany na fundamentach wcześniej stojącej w tym miejscu twierdzy. Masywna budowla o czworokątnym rzucie poziomym z dziedzińcem w środku oraz arkadami i okrągłymi basztami cieszy oko turystów niemal niezmienioną formą od czasu swego powstania.

 



Na początku XVII wieku Juraj Thurzo buduje pałac ślubów jedyny tego typu obiekt na terenie obecnej Słowacji. W pałacu tym odbyły się uczty weselne jego siedmiu córek. Jednak w historii tego obiektu są również mroczne czasy. Chociażby była tu sądzona Elżbieta Batory czasami nazywana najsłynniejszą seryjną morderczynią w historii lub też "wampirem z Siedmiogrodu”.




 Teraz czeka nas długi podjazd w kierunku na Makov. Temperatura już daje się we znaki. Po zjeździe do Makova mamy kolejny podjazd na przełęcz Bumbalka i jednocześnie granicę z Republiką Czeską.




Dalej to już sama przyjemność....Przed nami długi zjazd. W zasadzie przez następne 70 kilometrów będzie w dół wzdłuż rzek. W Horní Bečva chwila odpoczynku nad zbiornikiem retencyjnym. Pływają tam ogromne ryby !




Trasą rowerową podążamy do Rožnova pod Radhoštěm i dalej na Valašské Meziříčí. Po drodze przerwa obiadowa w przydrożnej restauracji. Znaleźliśmy też chwilę czasu by się umyć w rzece 😉




Genialną ścieżką rowerową po dawne linii kolejowej docieramy do Nowego Jiczyna gdzie obowiązkowy postój na tamtejszym pięknym rynku 😀





A dalej to już gonitwa główną drogą... całe 100 kilometrów do granicy w Trzebina-Bartulovice. Idzie dość sprawnie ale i tak dotarcie do domów zajmie nam sporo czasu. Tym bardziej, że dopadł mnie mały kryzys....





Wyjeżdżając z Krnova na wieczornym niebie pokazują się Obłoki Srebrzyste jakich nigdy wcześniej nie widziałem ! Trzeba zrobić kilka zdjęć 😉



Do domu docieram późno, a Kuba jeszcze musi dotrzeć do Opola.... Zmarnowany ale bardzo zadowolony 😀



 Koniec

8 komentarzy:

  1. Świetny opis , wycieczka i zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. No w końcu coś nowego po dłuższej przerwie! Pięknie prezentuje się ten zamek. Wiedzieli gdzie budować, by zachwycał kolejne pokolenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj polecam miejscówkę. Bo jest bardzo popularna. Naliczyłem osiem osób oprócz nas tam biwakujących ;)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. A już myślałem, że porzuciłeś bloga całkowicie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no całkiem to nie.Jednak trochę się u mnie ostatnio pozmieniało ;)

      Usuń
  5. Ten nocleg na zamku super. Widać, że miejscówka bardzo popularna, ale w końcu widokowo ciekawie.
    Fajny wypad. Papugi w Czechach pokazują, że ocieplenie klimatu to fakt :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie ! Ruiny zamku rewelacyjnie nadają się na biwak ;)

      Usuń