Dzień zapowiada się bardzo ciepły. Za to na wieczór mają nadejść nawałnice..... Mimo tego postanawiam pojechać na przejażdżkę rowerową po bliższej i dalszej okolicy kwatery 😉 W sumie całkiem przypadkowo trafił się dzień gdy mogę sobie pozwolić na rower i tak po prawdzie to dość późno wyruszam.
Na początek czeka mnie przejazd przez Szczawnicę. Robię zapasy płynów bo przede mną trochę jazdy po górach gdzie nie będzie możliwości kupić czegokolwiek do picia.
Już od początku dzisiejszej wycieczki czuć duchotę w powietrzu. Pogoda na razie jest świetna. później ma być już tylko gorzej. Na razie cieszę się błękitem nieba.
Na spokojnie jadę na Jaworki. Po drodze zatrzymuję się pod kościołem MB Pośredniczki Łask w Szlachtowej. Jest to dawna łemkowska cerkiew grekokatolicka.
Znaczna część terenów wokół Jaworek to obecnie plac budowy. Stawia się tu właśnie niewielkie domki " w stylu góralskim ". Wjeżdżam do Białej Wody gdzie zatrzymuję się przy kaplicy MB.
Przede mną malownicza dolina gdzie znajduje się rezerwat Biała Woda. Malownicza dolina z łatwym szlakiem nawet dla rodzin z małymi dziećmi. Dolinka jest dość szeroka co wpływa na jej spore nasłonecznienie. Płynie tu niewielki potok Biała Woda, a miejscami mijamy dość strome skalne ściany.
Mijam bacówki i podjeżdżam szlakiem rowerowym przez rozległe pastwiska na przełęcz Rozdziela. Jest to bardzo fajny punkt widokowy.
Przede mną odcinek na przełęcz Obidza. Trochę trasa obsrana przez owce. Widać, że całkiem niedawno goniono tędy stado. I w sumie tuż przed samą przełęczą widzę biegającego psa, słychać też dzwonki i nawoływanie juhasa.
Kieruję się na najwyższy punkt dzisiejszej trasy czyli na Eliaszówkę. Stoi tam drewniana wieża widokowa i to właśnie ona mnie tam przyciąga 😉
Z tarasu wieży mamy całkiem przyzwoite widoki. Choć w kierunku Tatr widok jest ograniczony przez korony drzew. Jednak niespełna 20 metrów wysokości na której znajduje się taras to trochę zbyt nisko. Za to w kierunku całego pasma Beskidu Sądeckiego widać już całkiem dobrze. To samo się tyczy w kierunku doliny gdzie leży Nowy Sącz. Przy dobrej widoczności dostrzec można również Babią Górę.
W między czasie na niebie pojawiają się pierwsze chmurki, które zwiastują nadchodzącą zmianę pogody.
Pora zjechać do Piwnicznej Zdrój. Szlak rowerowy przebiega wspólnie ze szlakiem pieszym zielonym.
Mapa podpowiada mi, że w przysiółku Piwowary jest wieża widokowa. Owszem i jest, ale to teren ogrodzony i wszystko zamknięte.....
Akurat trafiłem na remont drogi, więc samą końcówkę do Piwnicznej Zdrój zjechałem już po szlaku zielonym.
Jadę do centrum. Jest to niewielkie miasteczko z tradycjami uzdrowiskowymi. Część zdrojową odwiedziłem rok wcześniej. Teraz skupiłem się na rynku.
Początki ratusza miejskiego datowane są na XIX wiek podobnie jak kościoła Narodzenia NMP. Na środku znajduje się tzw. cysterna. Jest to studnia, która w przeszłości zaopatrywała mieszczan w wodę, a w późniejszym czasie służyła jako zbiornik przeciwpożarowy.
Ruszam w kierunku Słowacji. Jadę doliną, którą wije się Poprad.
Do granicy państwowej z miasta jest bardzo blisko. Zaraz po przekroczeniu granicy robię zakupy w pierwszym sklepie. I odbijam na Maly Lipnik. Jest to ten sam kierunek co na Muszynę. Jednak ja jadę słowackim brzegiem Popradu.
Tuż przed miejscowością Maly Lipnik znajduje się ogólno dostępne źródełko z wodą mineralną. Mowa tu o źródle sulińskim lub nazywanym zdrobniale "Sulinka" I pod taką właśnie nazwą jest ta woda sprzedawana. Budynek przy którym znajduje się ogólnodostępne źródło jest ujęciem wodnym, a sama woda jest następnie butelkowana. Przed wojną była nawet eksportowana za ocean do USA.
Kawałek dalej w Małym Lipniku odbijam na miejscowość Plavnica. Niestety pogoda się bardzo popsuła.
Krótki stromy podjazd, a następnie zjazd do Starej Lubovli. Już z daleka widać tamtejszy zamek.
Wjeżdżam do centrum. Na rynku sporo zieleni. Kilka fotek i wyjeżdżam genialną ścieżką rowerową nad brzegiem rzeki Poprad poza miasto gdzie latam ostatni raz w dniu dzisiejszym dronem.
Za miastem pogoda się już zupełnie psuje. Niebo zasnute ciemnymi chmurami. Czuć w powietrzu deszcz. Sprawdzam radary pogodowe i gdzieś tam daleko są burze, które ciągną w moim kierunku. Podkręcam tempo. W zasadzie nie zatrzymuję się. Mam nadzieję, że może mi się uda zdążyć przed nawałnicą. Niestety przede mną dwa solidne podjazdy....
Zjeżdżając do wielkiego Lipnika jest już zupełnie ciemno. Widać też bardzo szybko zbliżającą się burzę. Słychać już grzmoty.... A ja mam jeszcze podjazd na przełęcz leśnicką.... Dość szybko podjechałem. Ale na podjeździe spadają już pierwsze krople deszczu, a na zjeździe do Leśnicy dopada mnie mocniejszy deszcz. Najgorsze czeka mnie podczas przejazdu przełomem Dunajca. Tam burza może być bardzo niebezpieczna.
Grzmiało nieźle, pioruny waliły dookoła. Zmokło mi się, ale bezpiecznie docieram na kwaterę. Gorzej mieli ci turyści, którzy szli pieszo przełomem, a których mijałem po drodze.
Najważniejsze, że udało się bezpiecznie wrócić. I być zadowolony z wycieczki po okolicy😀
Fajna objazdówka po tamtych okolicach. Półtora roku temu przechodziłem przez Piwniczną i przełom Popradu, bardzo spodobały mi się te okolice. Teraz czeka jeszcze relacja do napisania i trzeba tam wrócić znów, o jeszcze wiele do zobaczenia ;)
OdpowiedzUsuń