Strony

piątek, 29 listopada 2019

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 13/28 - 25.07.2019 - Ciężka trasa dnia trzynastego....

Noc była przyjemnie ciepła. Temperatura taka w sam raz. No i w końcu rozwiesiłem sobie hamak w sosnowym lesie ! Dzięki temu znacznie lepiej wypocząłem choć raczej tego dnia przegiąłem z późnym zwleczeniem się z posłania 😉 W drogę ruszam po ósmej. Początek jest dość łatwy bo prawie płasko. Okolica słabo zaludniona i przejeżdżam przez niewielkie, a zarazem dość biedne miejscowości, których mieszkańcy uprawiają ziemię. Często można spotkać tu ciągniki polskiej marki ursus 😉



Koryto rzeki wzdłuż której jadę początkowo jest w znacznym stopniu wyschnięte. Czasami widzę ciężki sprzęt pozyskujący żwir z koryta rzeki.



Dziś postanawiam zrobić sobie skrót przez góry po mniej uczęszczanych drogach. Z jednej strony fajnie natomiast z drugiej źle.... Na tej trasie przez bardzo długi czas nie napotkam żadnej większej miejscowości. W niewielkich wioskach, przez które przejeżdżam sklepy są naprawdę marnie zaopatrzone. O ile produkty o dłuższym terminie przydatności do spożycia są dostępne o tyle z takimi typu nabiał już jest problem. Chleb dostaję w niewielkiej miejscowości ale raczej nie jest pierwszej świeżości bo gościu wyciąga go z zamrażalki... Zresztą tego dnia jeszcze raz kupię pieczywo głęboko mrożone 😋



No właśnie uświadomiłem sobie, a właściwie zostało mi uświadomione, że to właśnie w Grecji są najbardziej wredne psy jakie kiedykolwiek spotkałem przemierzając Europę. To właśnie w tym kraju dwa lata wcześniej jeden pies pasterski poszarpał mi prawą skarpetkę. Przypomniałem sobie o tym gdy zaczyna mnie gonić dwa ogromne wilczury.
Dla mnie trochę dziwne bo np. w takiej Rumuni jak psy pilnują stada owiec to są zajęte tylko tym. W Grecji natomiast jest zupełnie inaczej. Psy po prostu odchodzą od stada i mają wszystko gdzieś skoro gonią za rowerzystami. Tym razem spokojnie udało mi się im uciec, ale przez cały pobyt w Grecji codziennie i to nie raz będę zmuszony uciekać przed psią watahą. Wyciągam gaz na psy tak by mieć go pod ręką.


Zmieniam kierunek jazdy. Przejeżdżam mającym swoje lata mostem. Osobówki mogą nim przejechać natomiast cięższe pojazdy robią to przejeżdżając po prostu przez wyschnięte koryto rzeki.




Robię spore zapasy płynów w Megalo Dereio bo według mapy przez niemal 50 kilometrów nie będzie żadnej miejscowości, a trzeba pamiętać, że muszę przedrzeć się na drugą stronę gór.

Megalo Dereio

Teraz oddalam się od rzeki. Powoli, ale sukcesywnie nabieram wysokości. Co prawda dziś osiągnę trochę ponad 900 m n.p.m., ale trzeba pamiętać, że podjazd rozpoczynałem niemal z zera....




Widoków jednak dziś nie za wiele bo wzniesienia są niemal całkowicie zalesione. Jeżeli czasami jest jakaś polana to z reguły wypasane jest tam bydło lub owce. Zresztą krowy często spacerują wzdłuż drogi obgryzając wszystkie napotkane rośliny na poboczu.

Naturalna przeszkoda 😉


No i nie wiem jak to jest, że w Turcji nie widziałem ani jednego żółwia a tutaj w Grecji jest ich ogrom. Wszędzie gdzie się nie spojrzy łazi żółw !

Wszędzie napotkać można żółwie....



Dziś podobnie jak w dniach poprzednich jest bardzo upalnie, ale tu przynajmniej jest cień i czasami natrafię na jakieś źródełko. Mimo wszystko dość topornie mi się jedzie i kilometry jakoś powoli przybywają na liczniku.


No i późnym popołudniem osiągam w końcu najwyższy punkt drogi na przełęczy pod szczytem Sapka. Dystans trochę marny bo ledwo 100 km ale teraz czeka mnie dość długi zjazd, więc wynik ten odrobinę powinien się poprawić.




Chcąc trochę podgonić dystansu nie zatrzymuję się na zjeździe. Kończy mi się woda, a i piwa bym się już napił 😉 Odbijam trochę z wytyczonej trasy i odwiedzam Sapes. Miasteczko niewielkie i też nic nie ma do zaoferowania turyście. Ja natomiast staram się znaleźć czynny sklep. Jest tylko jeden taki. Kupuję zmrożony chleb, wodę i kilka browarów. Szkoda, że te greckie przeważnie są o pojemności 0,33l. I jeszcze większa szkoda, że cena jest wyższa jak za 0,5 l w innych krajach, w których byłem. W ogóle to odniosłem wrażenie, że w Grecji ceny są wyższe jak gdzie indziej. Oczywiście to tylko moja opinia. Ale przecież ktoś musi spłacać kredyty zaciągnięte przez Greków u innych państw europejskich....

Ponownie strzela mi szprycha na tym wyjeździe. Szybko wymieniam ją na miejscu ale to staje się już powoli niepokojące iż tyle razy przytrafia mi się ten defekt na jednym wyjeździe. W zapasie pozostaje mi już tylko jedna sztuka....



Jadę na zachód po niemal płaskich terenach. Gdzieś w połowie drogi do Komotini zastaje mnie zachód słońca. Na tej wysokości duchota powietrza daje nieźle popalić...





Docieram do Komotini. Trochę się rozczarowałem miastem. Tragiczny duży ruch na ulicach. Centrum miasta stoi w korku, a w parku miejskim ludzi jakby dopiero co wyszli ze stadionu piłkarskiego.... Ja rozumiem sezon turystyczny w pełni tylko, że ja takich tłocznych miejsc po prostu nie lubię. Kilka fotek i uciekam jak najdalej...

Komotini



Komotini

Jeszcze tylko zapas piwa na wieczór w niewielkim kiosku i opuszczam miasto. Zaledwie po kilku kilometrach odechciewa mi się już jazdy na dziś. Trafiam na sad jabłoni gdzie postanawiam rozwiesić hamak....

Dystans dnia:        180,07 km
Suma podjazdów: 1637 metrów

Galeria dzień 13:

https://photos.app.goo.gl/VAnMiG2PNk2JGnp48


cdn...


1 komentarz:

  1. Bo te psy pasterskie to jak Grecy-ludzie - wszystko mają w dupie, byle tylko poszczekać :D

    OdpowiedzUsuń