Strony

czwartek, 27 czerwca 2019

Rowerowa majówka 27.04-05.05.2019 - Dzień 2/9 - Najpierw zachód, później północ....

Noc mija mi spokojnie. Nie pada i jest dość ciepło. Jem śniadanie z widokiem na zamek Grodziec. Przez całą noc hałasowała nieodległa kopania w Raciborowicach. Wszystko ucichło o szóstej rano. W trasę ruszam około siódmej. Trochę później aniżeli planowałem ale co tam 😉





Pogoda jest dość stabilna choć z upływem czasu temperatura tak trochę nie za bardzo chce wzrastać. Dziś jednak wieje znacznie mocniejszy wiatr. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie jego kierunek. Podobnie jak poprzedniego dnia wieje z północnego zachodu momentami dość mocno utrudniając jazdę. Niestety jak się w kolejnych dniach okaże był on drugim czynnikiem, który dość mocno uprzykrzał mi podróż. Drugim zaraz po deszczu....

Mój pierwszy dzisiejszy cel to Bolesławiec. Docieram tam częściowo po fajnej ścieżce rowerowej na starej linii kolejowej. W ogóle to podczas tej wyprawy dość często będę z takich tras korzystać 😉



Bolesławiec jeszcze nigdy nie był na mojej drodze(tylko przejazdem pociągami).

Historia miasta w dużym skrócie: Miasto w 1251 roku lokował Bolesław Rogatka. Choć ślady osadnictwa w tym miejscu nad rzeką Bóbr  datowane są na epokę paleolitu czyli jakieś 8-10 tyś. lat p.n.e.

Miasto leżało na szlaku handlowym do Niemiec, Czech i w kierunku północnym do Polski.

Bolesławiec należał do Piastów śląskich do roku 1392. Następnie przeszedł pod panowanie Luksemburgów i należał do Czech do roku 1526. Właśnie w tym roku miastem zawładnęli Habsburgowie i pozostało pod ich panowaniem do 1740 roku. Wtedy w wyniku wojen śląskich przypadł Prusom. Do Polski wrócił po II wojnie w 1945 roku.

Obecnie to czterdziestotysięczne miasto jest zadbane i cieszy oko turysty. Jak to przeważnie bywa w centrum rynku stoi ratusz. Ten obecny pochodzi z XVI wieku. Główny plac otaczają wyremontowane zabytkowe kamienice. Rynek obsadzono całkiem niedawno drzewami(surmia).






Oczywiście miasto ma znacznie więcej do zaoferowania turyście aniżeli sam rynek.




Ja natomiast skupiam się na poszukiwaniu otwartego sklepu. Dziś mimo niedzieli nie ma z tym żadnego problemu bo właśnie przypada niedziela handlowa 😉 Robię spore zakupy i opuszczam miasto w kierunku północnym kierując się na Szprotawę.

Ten odcinek był chyba jednym z najbardziej nudnych podczas całego wypadu. Jedziesz po płaskim bez żadnych widoków bo wszystko zasłania las, a mijane miejscowości straszą blokowiskami. No i niestety robi się coraz bardziej zimno. Mimo, że jest południe to termometr wskazuje ledwo 11 stopni. No i ten nieszczęsny wiatr wiejący w twarz. Ledwo udaje się utrzymać 20 km/h na płaskim 😕




Szprotawa to niewielkie miasto ale za to ze sporą ilością zabytków. Ponoć dawniej była nazywana przez miejscowych "Małą Wenecją", a to za sprawą Bobru i Szprotawy, rzek które przez miasto przepływają. Stare miasto z zachowanym dawnym układem ulic oraz rzadko spotykany ratusz z XIV wieku. Jego ewenementem jest to iż posiada dwie wieże, a jedna z nich jest ponoć odchylona od pionu.




Trochę straszą ruiny dawnego kościoła ewangelickiego. Ciekawostką jest, że został wybudowany na fundamentach wcześniej stojącego w tym miejscu browaru, a jeszcze wcześniej stał w tym miejscu zamek 😉



Główną świątynią jest gotycki kościół Wniebowzięcia NMP.


Przy ulicy niepodległości ustawiono jako pomnik MIG-21


Całe te okolice w przeszłości były mocno zmilitaryzowane. Obok miasta istniało lotnisko wojskowe, a sama miejscowość okupowana była przez żołnierzy radzieckich po II wojnie. Dopiero na przełomie lat 40/50 przyszła tu polska administracja.

Na wylocie z miasta stoi pomnik przypominający o tym, że gdzieś tu w okolicy miało miejsce spotkanie Ottona III z Bolesławem Chrobrym.


A ja lecę mniejszymi miejscowościami dalej. Jednak po pewnym czasie jestem zmuszony wrócić na krajówkę bo na tych terenach ciężko znaleźć czynny sklep. W jednej miejscowości trafiam na taki mały wiejski. Piwa bym się napił, więc wstępuję. Wyboru za wielkiego to tam nie ma ale co zrobić. Sęk w tym, że to piwo mnie dość sporo kosztowało bo emerytka zza lady stwierdziła, że cena pod piwem jest nieaktualna i dzisiaj obowiązuje inna 😂



I tak wpadam do Żagania. Najbardziej podobały mi się okolice barokowego pałacu Lobkowitzów. Na pewno ładnie tu będzie gdy się wszystko zazieleni 😉





Rynek nie przypadł mi tym razem do gustu, ale o czymś takim się nie dyskutuje. Poza tym jest ok, czysto i w miarę zadbana okolica starego miasta..






Przy zespole klasztornym poaugustiańskim stoi kościół Wniebowzięcia NMP. Tuż obok znajduje się plac im. gen.  Stanisława Maczka. W tym miejscu można dostrzec pozostałości murów miejskich.






Przy placu Słowiańskim stoi pomnik niedźwiedzia Wojtka. Kto nie słyszał o niedźwiedziu Wojtku ? Przyznać się !



Żagań był i jest kojarzony jako duży garnizon wojskowy. Wojsko stacjonuje w mieście nieprzerwanie od drugiej połowy XIX wieku. Najpierw były to wojska pruskie, później Reichswehra, Wehrmacht, a po II wojnie światowej Armia Czerwona i  obecnie Wojsko Polskie.
Dla mnie gratką są ustawione przed jednostką 34 Brygada Kawalerii Pancernej czołgi, które wyszły już ze służby.





Kolejny cel to Żary. Droga krajowa wiodąca w tamtym kierunku jest bardzo niebezpieczna o czym przypominają licznie poustawiane krzyże na poboczu. Alternatywy dla rowerzysty nie ma żadnej. Byłem świadkiem pewnej niebezpiecznej sytuacji gdy grupa kilku samochodów mnie wyprzedza, a znajdujący się na końcu samochód(bmw) po tym wszystkim zaczyna wyprzedzać samochody przed nim. Efekt jest taki, że leci na przysłowiowego trzeciego, nie wyrabia i ląduje w przydrożnym rowie. Dobrze, że nikogo ten debil nie zabił bo mógłby przybyć kolejny krzyż na poboczu....😕

Docieram do Żar. To kolejne miasto po Żganiu związane z wojskiem. Jednak w tym przypadku dawne koszary zieją pustką, a przyroda sukcesywnie odbiera to czym kiedyś zawładnął człowiek. W mieście znajduje się duży cmentarz żołnierzy radzieckich.




Pomimo poważnych zniszczeń wojennych, w Żarach zachowało się wiele ciekawych zabytków architektury oraz pozostał średniowieczny układ urbanistyczny. Również częściowo zachowały się obwarowania miejskie z dwoma wieżami.




Miasto ciekawe choć z wielu kamienic odpada elewacja.






Mimo niedzieli na ulicach pustki. Prawdopodobnie winę za to ponosi coraz bardziej spadająca temperatura, a i pochmurna aura nie zachęca do spacerów.

Ciekawymi obiektami są te wchodzące w skład kompleksu zamkowo-pałacowego. Gotycki zamek Dewinów–Bibersteinów oraz wystawiony obok w XVIII wieku pałac Promnitzów. Niestety obiekt nieużytkowany i bardzo zaniedbany, a mógłby być perełką regionu.




A ja jadę tym czasem dalej....

Teraz mam już większe pole manewru. Do wyboru kilka opcji tras rowerowych. Ja wybieram tę w kierunku Łęknicy i biegnącej częściowo po nasypie dawnej linii kolejowej.



Dość szybko łykam kolejne kilometry tylko, że zaczyna siąpić cholerny deszcz, a ja bardzo nie lubię deszczu gdy przemieszczam się rowerem ! Na szczęście tylko postraszyło 😉 Po tej dawnej linii kolejowej docieram nad Nysę Łużycką i mostem przejeżdżam na niemiecką stronę.



I tym sposobem docieram do uzdrowiska Bad Muskau(Mużakowa). Niewielkie miasteczko nad Nysą Łużycką.



Bardziej ciekawy jest jednak przylegający Park Mużakowski wpisany na światową listę UNESCO. Park w stylu angielskim zlokalizowany po obu stronach rzeki Nysa Łużycka w Polsce i w Niemczech. Zajmujący 728 ha z czego 522 hektary jest po polskiej stronie, a pozostałe, te najbardziej reprezentacyjne 206 ha po niemieckiej.

I właśnie przez te najbardziej reprezentacyjne tereny przemierzam. Najważniejszą budowlą parku jest na pewno Nowy zamek. Tuż obok stoi stary.






W parku również dzisiaj pustki. Jadę w kierunku mostu angielskiego i kontynuuję jazdę już po polskiej stronie. Jadę ciągle wyznaczoną trasą rowerową, ale należy pamiętać, że jest raczej pod rower mtb 😉




W Żarkach wielkich docieram do kolejnej trasy rowerowej wiodącej po dawnej linii kolejowej. Fajnie się nią jedzie. Mijam po drodze kilka dawnych dworców.




Ale powoli zaczyna się robić późno. Staram się wynaleźć jakąś ciekawą miejscówkę na spędzenie nadchodzącej nocy. Jadę po takich drogach gdzie asfalt jest jedynie na jednej połowie. Albo jezdnia jest tak wąska, że nie ma opcji by na niej minęły się dwa samochody. O zachodzie słońca kolacja gdzieś w lesie....




Dziś jadę jeszcze kilkanaście kilometrów i w okolicy miejscowości Luboszyce na wzniesieniu pod wieżą obserwacyjną rozwieszam hamak.....


Galeria: https://photos.app.goo.gl/DsqB9jAJfHMd968u7

cdn....

3 komentarze:

  1. Miś Wojtek z krakowskiego parku Jordanu też lubi fotki:)
    czytelniczka85

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O popatrz to Wojtek ma więcej pomników! Fajnie !

      Usuń
  2. A to sensacja-moje okolice! Ale będąc parę lat związany zawodowo ze Szprotawą nigdy nie spotkałem się z porównaniem do Wenecji, znajmy proporcje ;) Jeśli chodzi o tę ruinę kościoła to ponoć od tej zaokrąglonej tylnej strony wciąż jest coś z czasów zamku.

    OdpowiedzUsuń