Strony

środa, 25 grudnia 2019

Rowerowy Eurotrip 2019 - Dzień 20/28 - 01.08.2019 - Przez Kosowo do Czarnogóry...

Tym razem noc dość chłodna, ale za to bardzo spokojna. Chyba już udało mi się odespać zaległości bo o całkiem przyzwoitej godzinie ruszam w drogę. Jadę w dół doliną Zhupa. W wielu miejscach piszą, że jest jedną z najpiękniejszych w całym Kosowie. Skaliste ściany robią duże wrażenie.



Ponad drogą wznoszą się ruiny twierdzy Dusan, a u ich podnóża nad rzeką Bistricą jest Monaster Świętych Archaniołów. Obiekt pochodzi z połowy XIV wieku. Sto lat później zniszczyli go Turcy, a po kolejnych stu latach całkowicie go rozebrano, a pozyskany materiał posłużył do budowy meczetu Sinana Paszy w Prizrenie. Pod koniec XX wieku monaster został reaktywowany.

Ruiny twierdzy Dusan



Ruiny monasteru Świętych Archaniołów



Prizren to drugie pod względem wielkości miasto Kosowa i jest taką perełką na mapie kraju. Ilość zabytków tu zlokalizowanych aż przytłacza. Niestety podczas ostatnich zamieszek w 2004 roku ludność albańska zniszczyła wszystkie świątynie prawosławne, monastery, dzielnicę serbską, a nieliczni już Serbowie zostali wypędzeni z miasta. I tak o ile zabytki z okresu panowania osmańskiego są w bardzo dobrym stanie tak pozostałe obiekty niszczeją coraz bardziej i wygląda na to iż nikt nawet nie myśli by je wyremontować. W mieście znajduje się chociażby cerkiew Bogurodzicy Ljeviškiej wpisana całkiem niedawno na listę UNESCO. Jednak obiekt odkąd został zniszczony przez Albańczyków w 2004 roku straszy wypalonym wnętrzem, a całość jest ogrodzona.

Cerkiew Bogurodzicy Ljeviškiej

Z racji bardzo wczesnej godziny na ulicach niewiele osób. Zapewne w późniejszych godzinach to się zmieni ale teraz mam całkowity luz w poruszaniu się po mieście. Poruszanie się utrudnia trochę bardzo duża ilość jednokierunkowych ulic, ale ja rowerem to czasami wskoczę na chodnik jeżeli zajdzie taka potrzeba😊😉 Spacerujących miejscowych czy też turystów jest niewielu za to bardzo widoczni są policjanci robiący obchód swoich dzielnic.
Kręcę się po mieście wąskimi uliczkami wśród niskiej zabudowy tak bardzo charakterystycznej dla albańskich miast. Albańscy elektrycy to prawdziwi "artyści" i trudno nie zwrócić uwagi na ich "dzieła" 😉


Dzieło miejscowych elektryków 😉


Głównym meczetem, a jednocześnie symbolem miasta jest ten Sinana Paszy. Wybudowano go w 1615 roku w znacznym stopniu użyto do budowy materiału pozyskanego z rozbiórki monasteru Świętych Archaniołów.


Meczet Sinana Paszy
W Prizren jest też kilka starszych meczetów. Łatwo je zlokalizować oczywiście kierując się po widocznych minaretach.


Pasha Hummam XVI wiek



Sto metrów ponad starym miastem wznosi się twierdza. Nikt tak naprawdę nie zna dokładnej daty jej powstania. Początkowo nawet myślałem by się tam dostać. Jednak lenistwo zwyciężyło....

U góry twierdza Prizren
Stary most pochodzi prawdopodobnie z XV wieku. Obecnie oszpecony futurystycznymi ozdobami, które zdaje się świecą w nocy. Mi takie coś nie przypadło do gustu.


I tutaj miałem mały dylemat jaką dalszą drogę obrać. Początkowo myślałem by udać się w kierunku Albani jednak po zakupach i śniadaniu rozmyśliłem się. Decyduję by się kierować na północ w kierunku miasta Gjakova. Ukształtowanie terenu to bardziej równina, więc będzie mi się dość szybko jechało. Oczywiście wszystko do pewnego czasu 😉
Przejeżdżam przez większe i mniejsze miejscowości. Kilometrów przybywa. Przejeżdżam przez most na Białym Drinie. W miejscu tym rzeka przepływa przez malowniczy wąwóz.



Kawałek dalej stoi Terzijski most. Prawdopodobnie pierwsza kamienna przeprawa powstała w tym miejscu pod koniec XV wieku. Przebudowany w wieku XVIII Pod koniec XX wieku przywrócono mu pierwotny wygląd. Obecnie wyłączony z ruchu.

Ładny most Terzijski. Nazywany również mostem krawców.

Przy drodze do miasta Gjakova niesamowicie duża ilość pomników przy drodze upamiętniające osoby, które tu zginęły. Jeszcze więcej odbywa się w okolicy wesel i to takich na wypasie. Wiadomo, że tutejsze imprezy weselne potrafią trwać i tydzień, więc nic dziwnego iż takie orszaki widać na ulicach w środku tygodnia. Zdecydowana większość pojazdów biorących udział w weselnym orszaku to fury na szwajcarskich blachach i to takie full wypas podrasowane. Ciężko podobne zobaczyć w kraju nad Wisłą....

Gjakova to czwarte pod względem wielkości miasto w Kosowie, choć wcale tego nie widać, że zamieszkuje je zaledwie 40 tyś. mieszkańców.

Nie nastawiam się na zwiedzanie. Dziś czeka mnie spore wyzwanie jakim jest przedostanie się na drugą stronę gór do Czarnogóry. Wpadłem na plan dalszej dzisiejszej trasy siedząc na obiedzie w restauracji zamkowej. Pozwoliłem sobie wydać tym razem kilka euro mając świadomość, że w Kosowie jest znacznie taniej jak chociażby w Polsce. Nie mam porównania jeżeli chodzi o np. noclegi, ale w sklepach i restauracjach jest taniej aniżeli u nas. Restauracja na wypasie, ale szczerze powiedziawszy skusiłem się by tam wstąpić ponieważ nie było za wielu klientów w porównaniu do okolicznych fast foodów. Tu nie muszę czekać aż mnie obsłużą...


Trochę za bardzo się zasiedziałem i wypiłem sporo piwa. Czuję jak mi szumi w głowie, ale co tam...trzeba jechać dalej 😋


Jadę dalej w kierunku Dečani. Widząc jak w najwyższych górach Kosowa zbiera się coraz więcej burzowych chmur jestem zmuszony zmodyfikować trasę i przez Góry Przeklęte przedostać się bardziej od północnej strony. Z racji, że jest dość płasko to szybko docieram do miasta Peć.



Całe Kosowo jest w "remoncie" widać to chociażby w Peć. Droga wjazdowa w remoncie i trzeba kierować się jakimiś zadupiami do centrum. Centrum podobnie jest całe rozkopane....



Peć



Z racji iż nie chcę by mnie zastała noc gdzieś wysoko w górach to decyduję się niezwłocznie kierować na północ. Odbijam na Rožaje bo tam chciałbym jeszcze zdążyć zrobić zapasy na kolejny dzień.



Od miejscowości Radac rozpoczyna się już podjazd na przełęcz na granicy Kosowa z Czarnogórą, a więc przede mną spora różnica wysokości do pokonania. Upał panuje niemiłosierny. Od samego początku strasznie się pocę. Oj to nie będzie łatwy podjazd.... W pewnym momencie zaczepia mnie miejscowy stojący samochodem na poboczu. I proponuje podwózkę. Dla niego to żaden problem bo i tak ma pustą przyczepę. No kurde chciałbym porobić trochę zdjęć na podjeździe, ale zostaję sprowadzony na ziemię. Widoków nie ma żadnych bo cała trasa wiedzie przez las aż do posterunku kosowskiego. I to był argument, który przeważył. Ładujemy rower na przyczepę i ruszamy pod górę. Branko bo tak ma na imię kierowca opowiada trochę o swojej pracy w Luksemburgu. Zresztą samochód jest na tamtejszych numerach. Obecnie wrócił w rodzinne strony i wozi arbuzy oraz melony z Czarnogóry do Kosowa.



Oczywiście na początku były próby porozumienia się ja po angielsku, a Branko po niemiecku, ale gdy spytał skąd jestem i odpowiedziałem, że z Polski to stwierdził że my wszyscy Słowianie, więc mówiąc we własnych językach na pewno o wiele lepiej się dogadamy 😁
No i tak jak to przeważnie bywa i ja musiałem trochę opowiedzieć o swojej podróży i dokładnie wypisać państwa i miasta przez które już przejechałem bo Blanko będzie chciał wszystko opowiedzieć swojej rodzinie 😉

Chociaż była propozycja podwózki aż do Rožaje to nalegałem, że od posterunku kosowskiego pojadę dalej już o własnych silach. Wymiana danych kontaktowych, wspólna fota i odprawa na przejściu granicznym.


A ja nie wiem jakim sposobem trochę źle określiłem wysokość na jakiej się znajduję. To ledwo 1250 metrów, a więc przede mną jeszcze niemal 600 metrów przewyższenia ! No to przyjdzie mi się jeszcze dziś pomęczyć. Natomiast dużym plusem na chwilę obecną są chmury dzięki czemu słońce już tak nie pali 😀





Jest też odrobinę więcej widoków choć przejrzystość powietrza ma wiele do życzenia. I jak tak sobie pomyślę to w sumie przez cały miesiąc podróży nie było ani jednego dnia z dobrą widzialnością.....

Od posterunku kosowskiego do czarnogórskiego jest przeszło 10 kilometrów. Po drodze stoi nawet niezła wiata, w której od biedy można by było skryć się w razie niepogody. Na przejściu czarnogórskim spędzam trochę więcej czasu bo puszczają do odprawy na światła.



Posterunek czarnogórski.
Mimo iż okoliczne szczyty przekraczają 2400 metrów to nie wyglądają tak spektakularnie jak te zlokalizowane w południowej części pasma. Ale chmury zaczęły zanikać, więc raczej nie powinno dziś padać.


Widok z Dacići na Masyw Hajla 2403 m.

Szybko wytracam niemal 800 metrów i docieram do Rožaje. W mieście wypijam szybkiego browarka i lecę dalej bo być może uda się mimo wszystko dotrzeć do Berane. Co prawda wolałbym poruszać się wyznaczoną trasą rowerową, o której dowiedziałem się już po fakcie ale co tam. Jadę M-5 gdzie momentami panował dość spory ruch. Ogólnie droga w świetnym stanie. Jednak najgorzej było pokonać przeszło kilometrowej długości tunel. Tunel Lokve to jednocześnie najwyższy punkt na tej trasie.


Rožaje


Po wyjeździe z tunelu całkiem fajne widoki. W dali widoczny najwyższy szczyt Crna glava (2139 m) będący jednocześnie najwyższym szczytem Parku Narodowego Biogradska Gora. Oraz bardziej charakterystyczny szczyt z nadajnikiem - Zekova Glava.


Park Narodowy Biogradska Gora. Po prawej najwyższy szczyt Crna glava (2139 m)

Zekova Glava(2122 m)
Mimo iż słońce skryło się już za horyzont to widoki na zjeździe są niczego sobie 😀




Rzeka Lim
Wpadam do Berane. Podstawowa sprawa to zakupy. Bardzo szybko trafiam na czynny sklep. Niestety i tu ekspedientka nie chciała sprzedać piwa w butelce na wynos. Nie pozostaje mi nic innego jak wypić na miejscu 😋

Berane
Z Berane kieruję się na północ wzdłuż rzeki Lim. Chcę jeszcze trochę nabić kilometrów. Tylko jeden postój w kanionie którym płynie rzeka. Robi niesamowite wrażenie. Szkoda tylko, że jest już tak ciemno 😕






 
Po kilkunastu kilometrach zatrzymuję się na kolejny biwak. Podjechałbym jeszcze kilka kilometrów w kierunku Bielo Polje ale zaczyna delikatnie popadywać deszczyk. Na szczęście tylko postraszyło, ale na wszelki wypadek rozwiesiłem płachtę biwakową....

Dystans dnia 20:   179,09 km
Suma podjazdów: 1721 metrów


Galeria dzień 20: https://photos.app.goo.gl/smZpbCRJTaZreXzM7

cdn...

2 komentarze:

  1. Kosowo wygląda zaskakująco...normalnie. Byłem wielkim sceptykiem powstania tego państwa.
    Będąc w Grecji w czerwcu też miałem średnią przejrzystość, góra 80 km (choć może i tak niezłą jak na upały). W nadchodzącym roku popróbuję wczesną wiosną.
    A opatrunków od oparzeń już nie ma? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi do tej pory zawsze trafiał się jakiś dzień z dobrą widocznością chociaż nie zawsze byłem w odpowiednim miejscu by móc dojrzeć jakieś odległe szczyty ;) Jeżeli chodzi o widoczność to ta wyprawa mimo iż trwała miesiąc była pod względem przejrzystości powietrza najsłabsza.

      Opatrunki mam w dalszym ciągu. Widać je chociażby na lewym ramieniu, ale to trzeba powiększyć na zdjęciu w galerii z linka na dole relacji ;)

      Usuń