Strony

środa, 3 maja 2023

I znowu ten Śnieżnik..... - 09.02.2023

 No i nic na to nie poradzę, że mnie ciągle tam ciągnie 😉 Ostatnimi czasy ten szczyt stał się jednym z moich najbardziej ulubionych. Na pewno duży wpływ na moją częstotliwość zdobywania tego szczytu ma wybudowanie nowej wieży widokowej. Obiekt jest chyba najbardziej znienawidzonym obiektem w polskich górach. Tak przynajmniej wnioskuję po czytaniu tych wszystkich złych, nieprzychylnych, wyśmiewających, a nawet chamskich komentarzy. Jedno wiem...., dla mnie to świetny obiekt do kreatywnej fotografii. Gdyby nie wieża to szczyt byłby dla mnie trochę już nudny. Inna sprawa, że widoki z tarasu na szczycie wieży są wręcz genialne. To zupełnie inna perspektywa aniżeli stojąc na niemal płaskim szczycie 😉

A ludzie mimo tego, że są krytycznie nastawieni do wieży to i tak będąc na szczycie na nią wejdą. No chyba, że honor im na to nie pozwoli i zbojkotują wejście  😜 

Mam zamiar po raz kolejny zaliczyć na szczycie wschód i zachód słońca. 

Na miejsce czyli do Kletna docieram sporo przed czasem. Na podejściu żółtym szlakiem mam zamiar porobić jakieś nocne zdjęcia. Dziś jest pełnia, więc wymarzone warunki. Sęk w tym, że gdzieś tam wysoko przetaczają się chmury i nie jestem pewien czy są poniżej czy też może szczyt jest skryty we mgle. A Śnieżnik często potrafi płatać pogodowe figle 😉
Na szczęście z czasem chmury znikają i w okolicy przełęczy Śnieżnickiej rozkładam po raz pierwszy sprzęt. Niestety wieje dziś dość mocno. Przy dłuższym czasie naświetlania widać poruszone drzewa.




 Do schroniska tym razem nie wchodzę bo zbliża się już świt. Idę ku szczytowi.



Od skrzyżowania szlaków zielonego i granicznego czerwonego widać już jaśniejący horyzont. Zabawa w foto zaczyna się na dobre 😀



Do wschodu niewiele czasu, więc biegam po szczycie w poszukiwaniu kadrów.




Karkonosze ładnie widać, a to już lekko ponad sto kilometrów w linii prostej. Niestety w kierunku południowym standardowo kicha. Ale i tak żadnych dalekoobserwacyjnych fajerwerków się nie spodziewałem 😉





No i nie może się obyć bez sesji foto na wieży. A ta dziś jest wewnątrz jak lodowa "pyza". Wszystko obrośnięte grubą warstwą szadzi.










No i teraz na spokojnie mogę zejść do schroniska na śniadanie. To dobra pora bo na górę nie dotarli jeszcze turyści, którzy planują zdobycie szczytu za dnia. W schronisku kilkanaście osób, więc tragedii nie ma. Przede wszystkim to osoby, które tu nocowały.


Po długim odpoczynku trzeba iść ponownie na szczyt. Jednak już zupełnie bez pośpiechu. Plan jest taki żeby poczekać na szczycie na zachód słońca. Idę nieśpiesznie w kierunku szczytu. Odbijam jednak na Jaskółcze skały znajdujące się po czeskiej stronie granicy. Na skale zamontowano pamiątkową tablicę członków Służby Górskiej. Ale widok jest stamtąd rewelacyjny !😀






No i wspinam się na szczyt. Niestety wiatr jest coraz silniejszy i nie chcę ryzykować puszczania drona. 
Na szczycie coraz więcej turystów. Pogoda bardzo sprzyja w dniu dzisiejszym. 




Mając jeszcze bardzo dużo czasu do zachodu słońca postanawiam zejść do słonika obok nieistniejącego już schroniska księcia Lichtenstein. Po drodze szwędam się po całej okolicy w poszukiwaniu kadrów. 




Niektóre zaspy mają po dwa metry wysokości 😉 



Mała sesja przy słoniku i następnie powrót przez źródło rzeki Morawa na szczyt.




I tak staram się jakoś wypełnić pozostały czas wchodząc i schodząc z wieży.





W końcu nadchodzi "złota godzina" i można łapać ciepłe kolory.




Po zachodzie słońca jeszcze tylko kilka zdjęć i pora zbierać się do drogi powrotnej. Skądś napłynęły chmury zwiastujące zbliżającą się zmianę pogody. No i tym razem odbyłem się bez zdjęć z drona 😜




Ja wiem, że przynudzam z tym Śnieżnikiem, ale nic na to nie poradzę, że lubię tam wracać. Przygotujcie się na więcej relacji ze szczytu i okolic bo są kolejne w planach 😜😉
 


2 komentarze:

  1. Bardzo fajne to przynudzanie ;)
    Ja ostatnio nie mam szczęście do pogody pod drona. Co jestem w górach, to wieje za mocno...myślałem, że się uda w takich warunkach zdobyć Śnieżnik, ale wtedy pojechałem na Rysiankę...
    Zdjęcia super! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszczę Ci tego częstego bytowania na "Królu Ziemi Kłodzkiej". Też już zaczynam myśleć o ponownym odwiedzeniu tych rejonów, wszak są dla mnie jednymi z najpiękniejszych w całych Sudetach. Mimo że (jak już pisałem), nie jestem entuzjastą nowej konstrukcji na szczycie, to jednak nie omieszkam i tam się pojawić. Po prostu z czystej ciekawości. :) Widzę że warun znów trafiłeś znakomity. Zdjęcia mówią same za siebie...

    OdpowiedzUsuń