Strony

sobota, 15 listopada 2014

Eurotrip 2014 - day 7/8 - Linz - Trzeboń 19.08.2014

Poranek jest całkiem przyjemny. Po śniadaniu ruszam w kierunku Linz. Jadę ciągle po południowej stronie rzeki Traun i po pokonaniu kilkunastu kilometrów docieram do miasta o tej samej nazwie.

Na obrzeżach miasta znajduje się pałac. Obecny budynek został zbudowany w stylu renesansowym prawdopodobnie w drugiej połowie 16 wieku w miejsce wcześniejszego Zamku na wodzie. 


Rzeka Traun



Ścieżkami rowerowymi docieram do leżącego nad Dunajem Linzu. To prawie 200-tysięczne miasto było wzmiankowane już w 410 r. n.e. w rzymskich dokumentach pod nazwą Lentia. Czterysta lat później rozwija się już jako miasto handlowe zyskując na znaczeniu w Europie. W mieście znajduje się kilka ciekawych zabytków. Jednym z ciekawszych jest Altes Rathaus stojący przy Hauptplatz. Sam plac otaczają liczne kolorowe budynki. Wzrok przyciąga 20-metrowa barokowa kolumna Trójcy Świętej(Dreifaltig-keitssäule), wyrzeźbiona w marmurze salzburskim w 1723 r. Rynek jest jednym z największych tego typu placów w Austrii. 


Ratusz i stara katedra

Przy Klosterstrasse znajduje się renesansowy budynek władz regionu pochodzący z XVI w. - Landhaus. Budowla powstała w miejsce klasztoru Minorytów. Zwiedzający nie powinien ominąć dziedzińca z arkadami. Na dziedzińcu stoi fontanna Planety z 1582 r.(Planetenbrunnen).




Kawałek na południe od Landhaus znajduje się neogotycka katedra NMP( Neuer Dom), Budowa rozpoczęta w 1862 r. Wieża kościelna ma 131 m i ustępuje tylko wieży katedry św. Stefana w Wiedniu. 




Przejeżdżam przez most nad Dunajem i opuszczam Linz. Drogą nr. 125 kieruję się do ostatniego większego miasta w Austrii na mojej trasie, którym jest Freystadt. Kawałek za Linz robię przerwę aby zabezpieczyć bagaże przed deszczem, który właśnie zaczyna padać. Dziś nie mogę sobie pozwolić już na dłuższe przerwy. Docieram do drogi nr. 310 w Unterweitersdorf. Tutaj mam do pokonania dość spory podjazd. Wszędzie pełno ciężkiego sprzętu budowlanego, który nanosi na drogę zanieczyszczenia. Jadąc pod górę nie sprawia mi to kłopotu, ale na zjeździe nie jest już to zbyt przyjemne. Z kół chlapie brudna woda. Zanim dotarłem do Freystadu byłem tak brudny jakbym przejechał co najmniej maraton mtb:( 


Gallneukirchen

Budowa autostrady w okolicy Neumarkt im Mühlkreis

Docieram do 5,5 tysięcznego Freystadt. Chwilę wcześniej przestaje padać deszcz, a że jest dość ciepło to ciuchy zaczynają schnąć. Nogi mam koloru siwego od cementu. Na obrzeżach miasta postanawiam doprowadzić swój wygląd do jako takiego porządku. Mam w planach zrobić tu ostatnie zakupy na terytorium Austrii. By się umyć zużywam resztę wody, która mi pozostała. W trakcie tych czynności na parkingu, obok mnie zatrzymuje się sportowy Pontiac. Coś się nie chce otworzyć jedna lampa przednia i właściciel gdzieś w tej sprawie dzwoni(tak wywnioskowałem słuchając rozmowy, którą prowadził przez telefon). Później czekając na pomoc zaczyna mnie zagadywać. Problem polegał na tym, że nie znał ani jednego słowa w języku angielskim, a ja prawie nic po niemiecku. Jednak jakoś udało mi się wytłumaczyć co tu robię, skąd i dokąd zmierzam. Po chwili przynosi mi "izotonik". Później gdzieś ponownie dzwoni. Zrozumiałem, tyle że o mnie mówi. Przynosi kolejny izotonik i zaprasza na obiad. Odmawiam tłumacząc, że czas mnie goni...dzwoni gdzieś ponownie. Przyjeżdża pomoc drogowa. Gdy jestem już gotów do dalszej drogi, podchodzi i wciska mi w kieszeń 50 euro mimo, że się wzbraniałem przed tym. Ok, mówię będzie na piwo. Na te słowa informuje mnie, że najtańsze piwo jest w marketach Hofer. Co za zbieg okoliczności. Na długopisie firmowym, który mi daje widnieje tak samo brzmiące nazwisko

Szybko się żegnam i ruszam do centrum bo widzę, że idzie ponownie w moim kierunku, a w dłoni ma kolejny banknot :D

Fraystadt jest otoczony średniowiecznymi murami obronnymi. Od południa znajduje się ładna brama Linzertor, która swą nazwę zawdzięcza najbliższemu dużemu miastu - Linz. 


Linzertor
 

W mieście zupełne pustki. Na ulicach spotykam zaledwie kilka osób. 



W rynku stoi kościół św. Katarzyny, patronki miasta. Kościół wspomniany już w 1288 roku. W XIV i XV wieku kościół został przebudowany w stylu gotyckim. W XVII wieku został przekształcony w stylu barokowym. W 1967 roku w dużej mierze przywrócono mu wygląd w stylu gotyckim. 67-metrowa, barokowa dzwonnica (1737) jest najwyższą budowlą w mieście. 

Rynek
Stare miasto opuszczam przez bramę północną - Böhmertor. Fundamenty bramy pochodzą z XIII w. Po pożarze w 1880 r. zrekonstruowano tylko ściany zewnętrzne. 

Böhmertor


Za miastem niespodziewany dla mnie objazd. I znowu muszę nadkładać drogi. Do pokonania mam kilka krótkich lecz stromych podjazdów przez mniejsze miejscowości. 

Grünbach bei Freistadt
 Po 15 km docieram do końca objazdu w Rainbach. 


Teraz już prosta droga do granicy z Czechami. Pogoda znacznie się poprawiła. Słońce coraz częściej wygląda zza chmur. A będąc już w Czechach zupełnie się wypogodziło. Początkowo jadę krajówką, ale za miejscowością Kaplice postanawiam odbić na Trhové Sviny. Z mapy wychodzi, że tą trasą będę mieć bliżej. Jednak zdawałem sobie sprawę, iż będzie to droga góra-dół. Na trasie jest kolejny objazd. Zapewniony przez jednego Czecha, że rowerem przejadę, podążam dalej. 


Maria Schnee na Hiltschnerbergu

Docieram do niespełna 5-tysięcznego miasta Trhovych Svin. Sviny otrzymały od Władysława II Jagiellończyka prawo organizowania dwa razy w roku targu i od tego czasu do nazwy miasteczka dodawany jest przymiotnik Trhové (Targowe). W najwyższym punkcie usytuowany jest kościół Wniebowzięcia NMP, wczesnogotycki. Jego obecny wygląd pochodzi z przełomu XV/XVI w.  


Z Trhovych Svin jadę dalej w kierunku Trzebonia(Třeboň). Teraz trasa znacznie się wypłaszacza i jedzie mi się szybko i przyjemnie. Przejeżdżam przez Borovany. Pozytywnie zaskoczyła mnie ta miejscowość. Znajduje się tutaj zadbany pałac będący kiedyś klasztorem Augustianów.  





Tuż przed Trzeboniem zachodzi słońce. Mniej więcej o tej porze dnia byłem w tym mieście przed dwoma laty, również podczas powrotu z Austrii. Przejeżdżam przez centrum. Na rynku dość sporo ludzi porównując do tego co jeszcze nie tak dawno widziałem we Freystadzie. 


Trzeboń - plac Masaryka ze słupem Mariańskim oraz widocznym starym ratuszem.
Z Trzebonia jadę już krajową 34 na Jindřichův Hradec. Pierwotnie myślałem by zahaczyć o centrum by porobić nocne zdjęcia, ale stwierdziłem że jedzie mi się całkiem fajnie i nie chciałem robić postoju by mięśnie ostygły. Przez miasto więc tylko przemykam. Około 30 kilometrów dalej postanawiam zakończyć dzisiejszą jazdę w dokładnie tym samym miejscu co przed dwoma laty - w Božejovie.

Noc jest pogodna i długo spoglądam w rozgwieżdżone niebo.


Dziś kolejny raz ustanawiam rekord pokonanego dystansu dziennego podczas tej wyprawy:)  


  
Cała galeria pod adresem: LINK


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz