Z rana oczywiście pada deszcz bo inaczej być nie może ;) Bez śniadania ruszam w trasę. Im słońce wyżej tym pogoda robi się lepsza. To bardzo dobry prognostyk w perspektywie dzisiejszej trasy.
Hüttau |
Początkowo trasa wiedzie przez mniejsze miejscowości. Później docieram do rzeki Salzach i po jej przekroczeniu skręcam na Bischofshofen.Miasto to przede wszystkim ośrodek narciarski i wypoczynkowy. Znajduje się tu kompleks skoczni narciarskich w tym najbardziej znana skocznia im. Paula Ausserleitnera, na której corocznie 6 stycznia kończy się Turniej Czterech Skoczni.
Przejeżdżam przez centrum. Robię również zakupy.
Za miastem robię przerwę na śniadanie, tym bardziej, że mój telefon domaga się prądu ;) Całkowite naładowanie akumulatora zajmuje około 40 minut.
Podrzędnymi drogami docieram do St. Johann im Pongau. W między czasie pogoda robi się wręcz rewelacyjna.
Masyw Tennengebirge. |
W St. Johann znajduje się wzmiankowany już w 924 roku kościół św. Jana. Ten obecny to rekonstrukcja po pożarze w XIX wieku.
W Sankt Johann mylę drogę. Zamiast jechać dalej wzdłuż rzeki Salzach, wspinam się ostro do góry w kierunku południowym. Zanim się zorientowałem zrobiłem kilka kilometrów. Później szybki powrót i jadę już we właściwym kierunku.
Taxenbach |
Docieram do Hundsdorf. Tutaj dostrzegam pierwsze trzytysięczniki..., a w najwyższych partiach Wysokich Taurów świeży śnieg! Prognozy sprzed tygodnia sprawdziły się w 100 % Jak dobrze, że mam dzień spóźnienia ;)
W Pichl odbijam na główną atrakcję tego wyjazdu - Grossglocknerstrasse. To najbardziej malownicza droga w Austrii. Jednak za przyjemność jej pokonania należy uiścić opłatę. Na szczęście nie dotyczy to rowerzystów ;)
Początek podjazdu jest o niewielkim nachyleniu. Wiedzie przez dolinę Fuscher Tal. W dolinie usytuowane jest niewielkie miasto Fusch an der Großglocknerstraße. Dolina Fuscher stanowi północną część starego szlaku wiodącego przez Wysokie Taury. Już w średniowieczu wiódł tędy ważny szlak handlowy między Włochami i Niemcami. Dolina była dogodnym miejscem gdzie zatrzymywali się podróżni.
Fusch an der Großglocknerstraße |
Za ostatnimi zabudowaniami jest dość stromy podjazd do Ferleiten gdzie znajduje się punkt poboru opłat.
I od tego miejsca zaczyna się już właściwy podjazd. Droga zaczyna się piąć stromo do góry. Przy drodze co kawałek są miejsca postojowe gdzie mogą się zatrzymać zmotoryzowani by podziwiać widoki. A te są bardzo fajne.
Gross Wiesbachhorn |
Lansik oczywiście musiał być
Powoli, bez pośpiechu pokonuję zakręt za zakrętem.
Na wysokości 2260 m znajduje się muzeum fauny, flory i ekologii House "Alpine Naturschau
Widać również już mój dzisiejszy cel - Edelweisspitze
Docieram na Fuschertörl 2428 m. Znajduje się tutaj duży parking obok restauracji Dr Franz Rehrl Haus.
Fuscher Lacke |
Z Fuschertörl pozostaje ostatni najbardziej stromy odcinek podjazdu po bruku. Droga o nachyleniu 14 %, bardzo wąska i bardzo kręta. Na podjeździe okazuje się, że nie mogę jechać na najmniejszej tarczy z przodu bo nowy łańcuch się klinuje :( Pozostaje mi się męczyć na środkowej tarczy. Kilka razy się zatrzymuję by przepuścić jadące samochody bo nie ma za wiele miejsca by się minąć.
W końcu udaje się pokonać ten 1,5 kilometrowy odcinek i zdobywam szczyt ustanawiając swój rowerowy rekord wysokości :)
Na szczycie spory parking, schronisko i sklep z pamiątkami, który służy również jako taras widokowy. Z Edelweissspitze roztacza się wspaniały widok na ponad 30 trzytysięczników. Widoki niczego sobie ;)
Później do schroniska na piwo i zjazd.
Jeszcze krótka przerwa na Fuschertörl bo właśnie wyłania się z chmur najwyższy szczyt Austrii - Grossglockner 3798 m. Na zbliżeniu widać alpinistów zdobywających szczyt ;)
Na zjeździe zatrzymałem się jeszcze ze dwa razy na sesję foto. Później słonce schowało się za najwyższe szczyty i temperatura bardzo spadła.
Czas podjazdu z postojami wyniósł 5 godz. i 22 minuty. Natomiast zjazd w granicach 40 minut. Gdyby nie te samochody dałoby radę szybciej ;)
Dziś pokonany dystans jest niewielki, ale jestem bardzo zadowolony bo pogoda szczególne dopisała :) Na noc zatrzymuję się w okolicy Lend. Mam nadzieję dotrzeć do domu w ciągu następnych trzech dni. Jednak będzie to wymagać pokonywania znacznie większych dystansów dziennych jak dotychczas.
Więcej kolorowych obrazków pod adresem: LINK
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz